Kto z nas nie nabrał się na świetne zabiegi PR-owców mówiące z jakim to kontrowersyjnym i strasznym filmem mamy do czynienia. Wystarczy wspomnieć znakomitą kampanię Blair Witch Project, czy nie mniej skuteczną Paranormal Activity. I mało istotne, czy to były dzieła dobre, czy też nie. Grunt, że ludzie zainteresowali się tematem i zainwestowali swoje pieniądze. Historia z Mięsem miała przynieść podobny efekt. Sęk w tym, że PR-owcy źle dobrali target. Dzieło Ducouranu zostało przedstawione jako brutalny, obrzydliwy i łamiący wszelkie bariery kanibalistyczny horror gore i automatycznie zainteresowało miłośników takiego kina. Innych poniekąd zainteresowało, a znaczą część wręcz odstraszyło. Niestety był to strzał w kolano, gdyż film dotrze głównie do ludzi, dla których niekoniecznie jest przeznaczony. Bo w rzeczywistości z kinem gore niewiele ma wspólnego. Oczywiście znajdują się tak dosadne i brutalne sceny, ale jest ich niewiele i raczej nie spowodują, że miłośnikom posoki szybciej zabiją serca. Tym mniej odpornym, nieprzyzwyczajonym do obcowania z podobnymi obrazami mogą wydawać się odrobinę zbyt brutalne, ale nie wywołają w nich chęci natychmiastowego opuszczenia kina. A to dlatego, że Mięso ma znacznie więcej do zaoferowania, niż głoszą głośne, reklamowe slogany. Bohaterką Mięsa jest Justine (Garance Marillier), wegetarianka, która dostała się na studia weterynaryjne. Poznajemy ją w momencie, kiedy rodzice przywożą ją do nowej szkoły, w której jest już jej starsza siostra Alex (Ella Rumpf). Jako pierwszak, wraz z innymi studentami zostaje zmuszona do udziału w otrzęsinach, w trakcie których po raz pierwszy próbuje mięsa. Jej siostra wymusza na niej zjedzenie surowej króliczej nerki. To zdarzenie uruchamia w Justine nieznane jej dotąd pragnienia. W dziewczynie budzi się nagle potężny głód i potrzeba mięsa, co z czasem prowadzi do kanibalizmu. Justine na naszych oczach z niewinnej, odrobinę zagubionej dziewczynki, przemienia się w pewną siebie kobietę po trupach dążącą do celu. W najprostszej płaszczyźnie można odebrać film Juli Ducournau jako próbę pokazania, że głęboko tłumione instynkty, w pewnym, najmniej oczywistym momencie eksplodują. Że nie oszukamy natury i zaakceptujemy drapieżcę, jaki w nas drzemie. Ale to nie jest jedyna forma interpretacji tego filmu. Młoda reżyserka skupia się głównie na inicjacji seksualnej i kanibalizm jako metafora jej w tym doskonale pomaga. Justine wyrywa się spod opieki rodziców, spod parasola ochronnego i wkracza na tereny dotąd jej nieznane. Wkracza w świat dziki, nieokiełznany i pełen pokus. Powoli budzi się w niej kobieta świadoma swojej seksualności i swoich potrzeb. Doskonale to obrazuje młodziutka Garance Marillier, która pomimo swojego wieku (w momencie zdjęć miała zaledwie 17 lat) potrafiła doskonale oddać wątpliwości targające jej bohaterką. Ale to nie wszystko, co ma do zaoferowania film Ducournanu . Jest on na tyle plastycznie opowiedziany, że można go w różny sposób interpretować i każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Zwrócić należy także uwagę na sposób realizacji. Mięso jest znakomitym obrazem od strony technicznej. Świetne zdjęcia, dobre operowanie paletą barw, doskonałe kadrowanie i nienachlana, ale wbijająca się mocno w głową muzyka znakomicie korespondują z opowiedzianą historią. Reżyserka świetnie posługuje się formą surrealizmu i operuje groteską, co znakomicie rokuje na przyszłość. Korzystając z formuły body horroru wypracowanej przez Cronenberga, tworzy inteligentny i wieloznaczny film, który na długo pozostaje w pamięci.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj