David Fincher i Tim Miller przedstawiają zbiór krótkich, niezwiązanych ze sobą animowanych historii. Jak wypada ten projekt? Zapraszamy do przeczytania naszej recenzji.
Gdy dwóch świetnych reżyserów wpada na pomysł stworzenia animowanej serialowej antologii skierowanej do dorosłego widza, to możemy się spodziewać niebanalnego projektu. I takie właśnie są opowieści
Love, Death & Robots. Zbiór niepowiązanych ze sobą krótkometrażowych historii, które przenoszą nas w świat science fiction. W tych osiemnastu opowiadaniach znajdziemy kilkanaście perełek i kilka przeciętniaków. Nie każdy short niesie ze sobą jakąś naukę czy prawdę moralną. Większość z nich to po prostu kilkunastominutowa rozrywka. Jednak sposób jej wykonania jest tutaj kluczowy. Są to bowiem animacje na najwyższym poziomie, prezentujące obecne możliwości tej gałęzi branży filmowej. Każda z nich cieszy oko. Przy niektórych nawet pracowali polscy twórcy. Na przykład short zatytułowany
Rybia noc został wyreżyserowany przez
Damian Nenow odpowiedzialnego wcześniej za
Another Day of Life. Zresztą oba projekty zostały wykonane w tej samej technologii i do obu animacje zrealizowało warszawskie Platige Image Studio. Niestety, opowiadanie w same w sobie jest nudne, ale zachwyca stroną wizualną.
Zresztą na to postawił duet
Tim Miller –
David Fincher, wybierając fabuły do pierwszego sezonu. Zależało im na ukazaniu tych, które najśmielej poczynały sobie z wizualnym ukazaniem wykreowanego świata. Z pośród osiemnastu zekranizowanych opowiadań, tylko dwa powstały na potrzeby Netflixa. Reszta to już wcześniej istniejące teksty. Tak więc fani Kena Liu, Marko Kloosa, Johna Scalziego czy Michaela Swanwicka znajdą tu coś dla siebie. Co ciekawe, osoby, które często grają w nowe tytuły na PS4 czy Xbox One zauważą, że niektóre animacje są wykonane z tą samą precyzją, co niektóre cinematiki w grach jak
The Witcher 3: Wild Hunt,
The Last of Us czy
The Order: 1886.
Każda z animacji wyróżnia się swoim stylem wykonania. Jedne są bardziej komiksowe, inne idą w stronę jak największego realizmu, a kolejne łączą animację z filmem aktorskim. I podobnie jak mieszają się style realizacji, tak mieszają się style fabularne. Raz jest poważnie, innym razem groteskowo, a kolejnym razem strasznie czy nawet psychodelicznie.
Jeśli miałbym wybrać moje ulubione opowiadania z pierwszego sezonu, to byłyby nimi niewątpliwie
Sonnie ma przewagę,
Epoka lodowcowa,
Trzy roboty,
Mechy,
Tajna wojna i
Zmiennokształtni.
Może i pod względem fabularnym nie wszystkie opowiadania proponują coś nowego i zakasującego. Duża część z nich ogranicza się do wykreowania pewnego świata i ukazania jakiejś brutalnej sceny, w której bohaterowie walczą o przeżycie. Ale do mnie ta forma przemawia. Czy jest to walka kosmonautki o życie, czy też farmerów siedzących w ogromnych Mechach, którzy próbują odeprzeć atak kosmitów. Wszystkie te historie przez te 10-14 minut przenosiły mnie w inny świat i dostarczały rozrywki. Niczego więcej od nich nie oczekiwałem. Mało tego, czułem niedosyt. Niektóre opowiadania mogłyby ciągnąć się dalej, przybliżając mi bardziej bohaterów i ich świat.
Mam nadzieję, że
Miłość, śmierć i roboty nie zatrzymają się na jednym sezonie i za jakiś czas uraczą nas kolejną porcją świetnej animowanej fantastyki, a może też Netflix zaryzykuje i któryś z tych shortów zamieni w pełen metraż.
Tajne wojny idealnie się do tego nadają.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h