Mindhunter to wydana na Zachodzie w 1995 roku autobiografia John Douglas, agenta FBI, który położył podwaliny pod tworzenie i wykorzystywanie profili psychologicznych w kryminalistyce. Nie był pierwszy, ale trafił na okres, w którym teorie te trafiły na podatny grunt, a jego praca przynosiła dobre rezultaty i przyczyniała się do identyfikowania seryjnych morderców i gwałcicieli. Mimo upływu ponad dwudziestu lat od oryginalnego wydania książka ani trochę się nie zestarzała. Może nie ma w niej nic o nowoczesnych technikach, ale sama jej idea koncentruje się przede wszystkim na podkreśleniu analizy danych i tworzeniu wzorców na podstawie szczątkowych danych. Tu równie ważna jest interpretacja informacji, jak i odrobina intuicji, podświadome wychwytywanie kluczowych elementów, które mogą przyczynić się do zidentyfikowania przestępcy. Już na początku książki podkreślone jest, że nie ma na celu pokazania krok po kroku pracy profilera, sposobu rozumowania i korzystania z danych. Stąd też czytelnik zwykle otrzymuje ogólny zarys zbrodni, a następnie charakterystykę przestępcy, która została podana policji… i najczęściej się sprawdzała, łącznie z takimi detalami, jak rodzaj pracy, wykształcenie czy sposób ubierania się. Brzmi to jak czarna magia, ale na szczęście autor od czasu do czasu zdradza nieco z tajemnicy i wskazuje, która okoliczność zbrodni może wskazywać na określoną cechę charakteru, wychowania czy zachowania zbrodniarza.
Źródło: Znak
Z punktu widzenia czytelnika zainteresowanego przede wszystkim kwestiami związanymi z seryjnymi zabójcami, pierwsze sto stron książki jest nieco nużące: Douglas opowiada w niej ze szczegółami drogę, która doprowadziła go do zajęcia się tematyką, w której osiągnął sukces. Po drodze miał sporo potknięć i ślepych zaułków, co może dawać nadzieję, że potrzeba czasem czasu, by trafić na pracę, w której będzie się naprawdę dobrym. Poza tym jednak jest to dość monotonna i jednak mało ciekawa opowieść. Dopiero gdy droga zawodowa doprowadziła Douglasa do profilowania przestępców, zaczyna się prawdziwa jazda wywołująca ciarki na plecach. Mindhuntera określa się mianem autobiografii, choć – jak w przypadku wielu innych książek sygnowanych nazwiskiem Douglasa – jest to dzieło bohatera książki, a także Mark Olshaker. Ich dzieło to dość klasyczny przykład biograficznej opowieści zza Atlantyku, w której obiekt biografii w pierwszej osobie opowiada o swojej historii. Póki opowieść dotyczy przede wszystkim szczegółów lub opisów spraw, jest interesująco; gorzej, gdy dana część historii jest niespecjalnie ciekawa – wtedy znacznie bardziej wyraziste stają się powtórzenia, niezbyt błyskotliwe przemyślenia i ogólniki mające pełnić rolę obiektywnych prawd.
Na szczęście w przypadku Mindhutera dotyczy to głównie początku książki. Im dalej, tym robi się znacznie… "ciekawiej" to chyba złe słowo. Być może właściwym określeniem powinno być przerażająco. Oglądając seriale typu Dexter czy filmy rodzaju The Silence of the Lambs (co interesujące, Thomas Harris konsultował się z Douglasem przy tworzeniu swoich powieści, m.in. The Silence of the Lambs, a także uczynił go pierwowzorem jednego z bohaterów) mamy wrażenie, że oglądamy fikcję, być może tylko lekko zainspirowaną prawdziwymi wydarzeniami. Tymczasem po przeczytaniu recenzowanej książki wyłania się przerażający obraz ludzkiej duszy i zwyrodnień rodzących się w ludzkim umyśle, przy których wizje na ekranie bledną. To nie jeden, nie dwa, ale dziesiątki przykładów na to, że człowiek zdolny jest do potwornych i przedziwnych czynów przeciwko swoim bliźnim. Nie ma co owijać w bawełnę: Mindhuter nie jest przyjemną lekturą; ale jest  przy tym fascynująca, bo pokazuje, jak przedziwnie i skutecznie może działać ludzki umysł po dwóch stronach barykady, którą jest prawo. Nic dziwnego, że David Fincher zdecydował się wykorzystać wspomnienia Douglasa i oprzeć na nich fabułę Mindhunter.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj