Minecraft Legends to nie RTS
Na papierze nowa produkcja jawi się jako strategia czasu rzeczywistego. W rzeczywistości jest to gra akcji z elementami strategii, które w mojej ocenie wyszły znakomicie. Pomysł samej strategii sprawdziłby się równie dobrze, ale wyłącznie na PC, na których ten gatunek po prostu ma znacznie łatwiej. Konsolowe wydanie dla gracza mogłoby być kłopotliwe, więc trzeba było pójść na ustępstwa i przygotować coś pomiędzy. Z pełną odpowiedzialnością piszę te słowa: to jest świetne! I tak, zdaję sobie sprawę z tego, że pasjonaci RTS-ów nie będą z tych uproszczeń zadowoleni, ale jak dla mnie są one genialne. Zasadniczo nawet nie trzeba się fatygować i bawić z poszczególnymi jednostkami. Można całą rozgrywkę opierać na dwóch komendach: do mnie i do ataku. W tej pierwszej grupujemy wszystkie jednostki przy sobie i nie odpuszczają nas one na krok. W tej drugiej wyznaczamy poszczególne punkty do ataku i nasi towarzysze jak buldożer mkną do wyznaczonego miejsca, likwidując po drodze wszelkie napotkane struktury Piglinów i przeciwników. Bardziej rozbudowany wariant – i tu najlepiej widać elementy strategiczne – polega na rozbijaniu naszej niewielkiej armii na poszczególne grupy i wydawania im poleceń oraz lokowania jednostek. Dowodzenie też nie odbywa się z góry jak w rasowej strategii. Gracz może swobodnie operować kamerą, a u mnie najbardziej sprawdzała się perspektywa zza pleców bohatera. Rozgrywkę zaczynamy z dwoma rodzajami golemów, a rozkazy zastąpiono muzyką. W miarę postępów w kampanii znajdujemy kolejnych sprzymierzeńców, także tych, które „mroziły krew w żyłach” w podstawowym Minectaftcie. W Legends nic nie stoi na przeszkodzie, by związać się sojuszem z Creeperami czy Zombie lub Szkieletami. W końcu walczymy ze wspólnym, większym złem wychodzącym z Netheru. Jak na strategię przystało, od czasu do czasu trzeba planować swoje działania kilka kroków do przodu, wyprzedzać przeciwnika. Zyskiwać przewagę. W tym celu, głównie defensywnym, musimy odpierać ataki hord Piglinów. Spokojnie, nie musimy się tym martwić. Nasi kompani: Oczko, Akcja i Pomyślunek, którzy zwerbowali nas do obrony świata, nam o tym przypomną. Ataki Piglinów odbywają się głównie po zmroku, zatem czasu na przygotowania jest sporo. Ponadto zawsze wiemy, jaką wioskę musimy obronić przed najeźdźcą. Czas ten trzeba dobrze spożytkować, tworząc fortyfikacje obronne i oręż defensywny. Na to jednak potrzeba surowców. Ale... Hej! To przecież świat Minecrafta! Tutaj surowców nie brakuje, tylko trzeba eksplorować.Samemu czy w towarzystwie? Wszystko zależy od Was
Kampania fabularna, którą można ukończyć w jeden wieczór albo w kilkanaście godzin, oferuje również możliwość kooperacyjnej rozgrywki. Szkoda, że nie jest to co-op kanapowy, a tylko przez sieć. Niemniej gra wspiera rozgrywkę międzyplatformową, więc można się bawić nawet w domowym zaciszu: jeden gra na konsoli, drugi na PC. Gdy znudzi się Wam kampania fabularna, możecie wskoczyć w rozgrywkę wieloosobową. Tutaj zasady są proste i niczym nie różnią się od tych z kampanii: albo my, albo oni. Rolą drużyny jest wyeliminowanie przeciwników i zniszczenie ich bazy. Ci drudzy mają dokładnie takie samo zadanie. Kto dokona tego jako pierwszy, ten wygrywa mecz. Różnica polega na tym, że do budowy mamy jedynie podstawowe zasoby, jak drewno i kamień, a wszystko inne trzeba poszukać i wydobywać. Podobnie jak w wątku fabularnym mamy też nowe wierzchowce – szybsze, latające czy wspinające się po strukturach – które mogą przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Drużyny w grze wieloosobowej składają się z czterech graczy każda, a mecz zwykle trwa od 20 do 40 minut. Najlepiej mecze takie prowadzi się z kumplami, z którymi można pisać na czacie i koordynować ataki. Gdy każdy będzie bawił się w generała, to o sukces nie będzie łatwo. Mapy w trybie rozgrywki wieloosobowej generowane są losowo i przypominają świat z głównego wątku.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj