Monsters: 103 Mercies Dragon Damnation, którego polski tytuł brzmi Monsters: 103 Łaski Smoczego Potępienia, to ekranizacja one-shota z 1994 roku autorstwa Eiichiro Ody, czyli twórcy kultowego One Piece, powstałego kilka lat później. Był wtedy jeszcze nastolatkiem, ale już wykazał się pomysłową, krótką historią oraz oryginalnym – jak na mangę w tamtym czasie – nietypowym stylem rysowania. Po bardzo długim czasie doczekaliśmy się animowane adaptacji. Wyszło naprawdę świetnie! Historia opowiada o ambitnym i może nieco nadpobudliwym szermierzu o imieniu Ryuma, który przybywa do pewnego miasteczka. W restauracji, w której klientów obsługuje Flair, spotyka innego słynnego wojownika Shirano. Wyzywa go do walki, ale szybko zostaje pokonany. Gdy opuszcza przybytek, przypadkiem znowu potrąca pewnego jegomościa – ten niespodziewanie wzywa smoka za pomocą legendarnego rogu. Mieszkańcy miasta stają przed śmiertelnym zagrożeniem, któremu mogą zapobiec wielcy szermierze.
fot. Netflix // E&H Productions
Od razu rzuca się w oczy kreska Monsters..., która przypomina tę klasyczną z One Piece, sprzed przeskoku czasowego. Nie ma wątpliwości, kto jest autorem tej historii. I to jest bardzo fajne, bo wzbudza sentyment do oldskulowego stylu, który został bezbłędnie uchwycony przez studio E&H Productions. Bardziej pastelowe kolory nie wszystkim mogą przypaść do gustu, ale tak naprawdę łatwo jest się do nich przyzwyczaić podczas seansu. Zaskoczyć mogą momenty, gdy dochodzi do walk na miecze czy też ze smokiem, bo nagle otrzymujemy biało-czarne i nieco powykrzywiane ujęcia. Nadaje to dynamikę oraz podkreśla siłę i furię postaci. Gorzej pod względem wizualnym wypadły sceny bardziej poruszające, gdy zło przybiera przejaskrawionych odcieni i barw. To akurat się nie sprawdziło. Jeśli chodzi o sceny walk, to nie są one rozbudowane – przedstawiono je tak, jak to było w mandze. Mimo wszystko pod względem rozrywkowym nie zawiodły. To anime trwa zaledwie 25 minut. I choć historia na początku rozwija się niemrawo, to z czasem zaczyna wciągać. Mamy do czynienia z zaskakującym zwrotem akcji, który przynosi niespodziewanie ogromny ładunek emocjonalny. Warto pochwalić za występ aktorkę głosową Flair, Kanę Hanazawę, bo sprawiła, że nudnawa historyjka nagle stała się niezwykle intrygująca i poruszająca. W takich momentach najlepiej widać ten charakterystyczny sposób opowiadania historii Ody, który błyskawicznie i z łatwością potrafi przechodzić z lekkiej i wesołej atmosfery do poważniejszych, wręcz tragicznych, brutalnych i pełnych napięcia wydarzeń.
fot. Netflix // E&H Productions
+5 więcej
Oprócz Hanazawy również dobrze wypadli pozostali aktorzy głosowi. Hiroki Tochi był odpowiedni dla Shirano, a Yoshimasa Hosoya dobrze sprawdził się jak Ryuma. Najbardziej pasował Mitsuaki Madono do groteskowej i irytującej postaci D.R. Jako lektor tym razem wystąpił Kazuya Nakai, czyli Zoro z One Piece, co można uznać za sympatyczną ciekawostkę. Monsters 103 Łaski Smoczego Potępienia jest bardzo dobrą adaptacją tej krótkiej mangi Eiichiro Ody. Nie zabrakło w niej humoru oraz emocji, dzięki przemyślanej i ciekawej historii z kilkoma zaskoczeniami. Niektóre momenty potrafiły nawet wzruszyć. Animacja może nie powaliła na kolana, ale była naprawdę przyzwoita. Pewne poprawki i zmiany w wyglądzie niektórych postaci wpłynęły pozytywnie na ich odbiór. Muzyka raczej pozostała w tle, więc w minimalny sposób podnosiła emocje. Na koniec widzowie dostali też miły akcent, ponieważ przypomniano, jak Monsters... łączy się z One Piece. Historia jest krótka, ale konkretna i satysfakcjonująca – fani tego kultowego anime będą zadowoleni!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj