Mroczna Wieża chroni nasz świat, jak i sporo innych, przed demonami żyjącymi w ciemności. Dopóki stoi, ludzkość może spać spokojnie. Niestety, od czasu pojawienia się Człowieka w czerni (Matthew McConaughey) jej istnienie jest zagrożone. Rozpoczęła się wojna pomiędzy wyznawcami tego czarnoksiężnika a broniącymi wieży rewolwerowcami. Siły ciemności ową walkę wygrały, a legendarni wojownicy zostali zgładzeni. Pozostał tylko jeden – Roland Deschain (Idris Elba), który pochłonięty żądzą zemsty za śmierć ojca już dawno wyrzekł się swojego kodeksu i zapomniał o tym, co to znaczy być rewolwerowcem. Przypomnieć ma mu o tym przybyły z Kluczowej Ziemi, a dokładniej z Nowego Jorku, Jake Chambers (Tom Taylor). Pytanie tylko czy nie jest już za późno, by ratować Mroczną Wieżę. Seria autorstwa Stephena Kinga pod tym samym tytułem składa się z 8 części i jest ciekawą historią o rewolwerowcu Rolandzie. Na początku fani spodziewali się, że powstanie seria filmów, w której każda część będzie oparta na jednej lub dwóch książkach. Niestety, scenarzyści mieli inny pomysł. Postanowili wziąć kilka elementów ze wszystkich tomów i stworzyć sequel. Po co taki zabieg? Tego nikt nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć. Efekt jest drastycznie słaby. Większość wątków została spłycona, a niektóre odwołania są zrozumiałe jedynie dla osób, które przeczytały książki. Bez ich lektury wiele odniesień widzom po prostu umknie. Przez ten dość nieudolny zabieg The Dark Tower zamienia się w film o zemście, w której rewolwerowiec ściga Człowieka w czerni, by pomścić ojca. Tyle. Film jest kompletnie wypranym z emocji zlepkiem scen. Produkcja Nikolaj Arcel, twórcy Kochanka królowej i Zabójcy bażantów, nie daje widzowi możliwości na skupienie się na pewnych istotnych szczegółach, jak choćby licznych nawiązaniach do Rycerzy Króla Artura, tylko popycha nas do końca opowieści. ‌‌The Dark Tower nie jest źle wykonanym filmem. Pod względem wizualnym nie da jej się dużo zarzucić. Jest po prostu okropnie nudna. Dodatkowym rozczarowaniem jest to, że praktycznie 80% finałowej walki widzieliśmy już w trailerze (!). Ostateczne starcie obu bohaterów jest krótkie i okraszone słabymi efektami specjalnymi. Tak jakby reżyser nie miał pomysłu na widowiskowe zakończenie. Pozytywnym aspektem Mrocznej wieży jest ciekawy casting. Idris Elba znakomicie pasuje do roli Rolanda. Szkoda tylko, że ktoś postanowił odebrać mu charakterystyczny dla tej postaci kapelusz. Elba potrafi wydobyć z siebie ból i zrezygnowanie rewolwerowca niekończącym się pościgiem za Człowiekiem w czerni. Widać, że z każdym przegranym starciem jego wiara w wygraną coraz bardziej gaśnie. Ciekawym posunięciem było również obsadzenie Matthew McConaugheya w roli głównego antagonisty tego filmu. Aktor dwoi się i troi by jego postać nie wypadła groteskowo, ale niestety w wielu momentach tę walkę przegrywa. Wydaje mi się, że jest to raczej wina scenariusza a nie samego McConaugheya. Człowiek w czerni w jego wydaniu prezentuje się ciekawie, ale niestety nie wzbudza pożądanej grozy. Bardziej przypomina disnejowski czarny charakter niż monstrum wymyślone przez Kinga. Grającego Jake’a Toma Taylora pominę milczeniem, bo jego kreacja to totalne nieporozumienie.
fot. materiały prasowe
+93 więcej
W napisach końcowych zobaczyłem, że za muzykę odpowiada Junkie XL. Było to dla mnie o tyle zaskoczeniem, że na oprawę audio nie zwróciłem w ogóle uwagi. W żadnym momencie filmu muzyka nie wybiła się na pierwszy plan. Nawet nie pamiętałem, że jakaś była. ‌‌Ron Howard, jeden z producentów, przyznał w wywiadzie, że pierwsza wersja filmu, którą nakręcili trwała 2 godziny i 30 minut. Z powodu opinii widzów, którzy obejrzeli ją na specjalnym pokazie, została ona skrócona do 90 minut. Jeśli to co zobaczyłem na ekranie jest wyciągnięciem najciekawszych wątków i scen z tego filmu, to aż boję się pomyśleć co było w pierwotnej wersji. Wydaje mi się, że Mroczna wieża dużo lepiej sprawdziłaby się jako wysokobudżetowy serial telewizyjny niż film kinowy, ale najwidoczniej ludzie z Sony mieli na ten temat inne zdanie. Film ten to zmarnowany potencjał na fajną serię. Zawiedzeni będą nie tylko fani Kinga, ale także ci, którzy wybiorą się na nią dla Elby i McConaughey’a.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Multikina

.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj