Recenzja zawiera drobne spoilery fabuły filmu "Mroczny Rycerz powstaje"

Po seansie trudno zebrać myśli i w sumie nie wiadomo od czego zacząć wychwalać film, czy też czepiać się szczegółów, które w ostatecznym rozrachunku są nieistotne i nie mają większego znaczenia, ani w żadnym stopniu nie wpływają na odbiór filmu. Bowiem jest to film wielkiej klasy sam w sobie i naprawdę trzeba dużo złej woli, aby uznać go za słaby, bądź też, żeby nie spodobał się większości widzów. Nolan po raz kolejny pokazał to, za co pokochaliśmy jego ekranizacje Batmana i dodał nawet więcej, gdyż w filmie "Mroczny Rycerz powstaje" znajdujemy wiele smaczków i nawiązań do poprzednich części, co jest niejako ukłonem w stronę widzów, fanów, jak i hołdem złożonym samej postaci głównego bohatera.

Jak zwykle zachwycały kreacje postaci. Christan Bale odgrywający tytułowego bohatera mógł się tym razem pokazać z nowej strony. Nie jest już tym bogatym dzieciakiem, którego znamy z pierwszej części, kobieciarzem czy też celebrytą, ale złamanym wewnętrznie ideowcem, który przestaje wierzyć w sens życia i swoje ideały. I tą jakże piękną walkę wewnętrzną, Bale odgrywa po prostu fantastycznie. Co prawda scenariusz, w tym aspekcie nie jest w żadnej mierze zaskakujący, ale pozwala aktorowi na pokazanie właśnie tego oblicza, które jest nie tylko nowe, ale również niezwykle wiarygodne. Pokazuje, że jest nie tylko Batmanem, ale przede wszystkim zwyczajnym człowiekiem z normalnymi problemami i słabościami. Swoją kreacją wyraźnie zaznacza, że to człowiek ma znaczenie w tej walce – jednostka, która może przeciwstawić się i walczyć ze złem. I nie trzeba być bohaterem w masce, a wystarczy – może tylko, albo aż – okryć dziecko płaszczem i powiedzieć mu, że świat się nie kończy. Tę piękną ideę przekuwania ludzkich słabości w zalety, niesienia światu dobra przez drobne uczynki, czyli prawdę starą jak świat, Nolan przekazuje właśnie przez postawę Bruce'a Wayne'a, ale także innych postaci: komisarza Gordona, czy oficera Blake’a.

[image-browser playlist="600579" suggest=""]
©2012 Warner Bros. Pictures

Również główny przeciwnik Batmana wypada zdumiewająco dobrze. Tom Hardy wykreował takiego Bane'a, jakiego mogliśmy się spodziewać: twardego, bezlitosnego – po prostu czyste zło - którego należy się bać. Jednak jest jeszcze jedna cecha, która sprawia, że ten przeciwnik jest tak diablenie dobry: inteligencja. Bane jest bystrym graczem, wie jak złamać człowieka, i to nie tylko fizycznie. Jest świadom, że dużo bardziej boli zniszczenie psychiczne, z daniem ofierze odrobiny nadziei, która nigdy się nie ziści. I według tej właśnie filozofii, wdraża plan zniszczenia Gotham. Dzięki temu, dodając do tego jego siłę - zdaje się być wrogiem nie do pokonania. Nie chodzi mu bowiem o własne zwycięstwo, a o zwycięstwo idei. Rozumie, że sam jest graczem, choć bardzo ważnym, to gotowym zapłacić cenę zwycięstwa. Takie wykreowanie postaci sprawia, że nie tylko budzi ona strach, ale i szacunek. Pokazuje, żeby być wielkim trzeba też wiele wycierpieć i poświęcić. A Bane na pewno nie miał w życiu łatwo. Nolan wiedząc to wszystko, napisał świetną postać i wybrał idealnego aktora.

Na osobny akapit zasługują jeszcze dwie postacie: Selina Kyle i Blake. Mimo, że diametralnie od siebie różne, to tak podobne. Jest to właśnie jeden z tych smaczków, które udało się przemycić reżyserowi "Incepcji". O ile pierwsza z postaci, nie jest specjalnie skomplikowana, to świetnie odgrywa swoją rolę: przejścia od złego do dobrego bohatera, o tyle Blake, to już zupełnie inna para kaloszy. Mimo, że widzimy go po raz pierwszy w filmie "Mroczny Rycerz powstaje", to Nolan wplótł go w fabułę tak, jakby był w niej od zawsze. Robi to poprzez otwarte, często bezpośrednie i bezpardonowe dialogi. Sama postać, to nic innego jak symbol dobra i nadziei, walczącej do samego końca, w którą chcemy wierzyć i wierzymy. Przekaz jasny, prosty i docierający bez trudu do widza. Jednak to nie koniec, jeśli chodzi o Blake’a. On nas jeszcze nie jeden raz zaskoczy, gdyż jego postać jest kolejnym smaczkiem, która nawiązuje do historii Bruce'a, Batmana i komiksów. Jest smaczkiem, który Nolan bardzo elegancko wplótł do fabuły. Smaczkiem, który jest też niezwykle miłą niespodzianką dla wszystkich fanów opowieści o Mrocznym Rycerzu.

[image-browser playlist="600580" suggest=""]
©2012 Warner Bros. Pictures

Sama fabuła przez większość filmu jest prosta i przewidywalna, ale w tym tkwi jej moc. Nolan nie starał się na siłę wymyślać, kombinować. Przez proste wzorce i schematy znane od lat, stworzył niesamowitą atmosferę grozy, niepokoju oraz lęku przed tym, że jutra nie będzie. A o to właśnie chodziło. Jednak to by było zdecydowanie za mało. W końcu do czegoś innego przyzwyczaił nas ten reżyser. Oczekiwaliśmy przecież czegoś więcej. I z finałem - dostaliśmy to. Nolan nieszablonową końcówką potwierdził, że robi wyśmienite filmy. Zwrot akcji jaki został nam zafundowany obrócił wszystko o 180 stopni. Na dodatek silnie spotęgował napięcie, budząc w nas pytanie: jak to się wszystko skończy? Dość powiedzieć, że skończyło się w wielkim stylu. Nolan zamknął historię, ale jak to ma w zwyczaju - zakończenie pozostawia miejsce na własne przemyślenia, interpretacje, a nawet kontynuowanie serii, bez potrzeby robienia restartu. Takie zakończenie było istnym majstersztykiem, arcydziełem, które trudno będzie komukolwiek pobić.

Ponadto w fabule można znaleźć bardzo dużo odniesień do poprzednich części serii. Chociażby ujawnienie tożsamości Batmana komisarzowi Gordonowi, czy też wszelkie mobilne zabawki Batmana (swoją drogą Batwing prezentował się naprawdę dobrze, tak podczas powietrznych rejsów, jak i bezpośrednio w akcji) oraz wiele innych elementów. Jednak co budzi większe uznanie - mieliśmy na ekranie wiele nawiązań komiksowych. W tym odniesienia najważniejsze: złamanie kręgosłupa Batmana przez Bane'a. Odważny krok, ale świetnie wpasowany w fabułę. Również historia Bane'a, Ra’s Al Ghula i jeszcze jednej osoby, której obecnością będziecie niewątpliwie zaskoczeni. Dzięki tym posunięciom Nolan nie tylko zrealizował solidną komiksową podstawę, ale i mógł pokazać głębię i wielowarstwowość postaci, która jest dla niego bardzo ważna. To właśnie odróżnia jego filmy od kasowych blockbusterów, takich jak chociażby "Avengers". Reżyser i scenarzysta dopisał także nowe wątki historii Batmana. W obliczu wydarzeń w filmie "Mroczny Rycerz powstaje" oraz porzednich części, udowodnił jednak, że świetnie wpisują się one w tę opowieść i są logicznym następstwem historii zawartych na kartach komiksu. Za te i wiele innych nawiązań oraz smaczków, które udało się Christopherowi Nolanowi umieścić, w zaledwie trzech godzinach, należą się wielkie brawa.

[image-browser playlist="600581" suggest=""]
©2012 Warner Bros. Pictures

Nie należy także zapominać o relacjach pomiędzy poszczególnymi postaciami. Były wyjątkowe i świetnie się je oglądało na ekranie. Niezależnie czy była to relacja Bruce'a z Alfredem, czy Gordona z Blakiem i ile czasu im poświęcono – były to po prostu kolejne mocne punkty filmu, które zostały wykorzystane ze szwajcarską precyzją, często budząc łzy wzruszenia, a nie rzadziej łzy radości. Bowiem w filmie nie zabrakło elementów humorystycznych, fantastycznych docinek i błyskotliwego humoru, który był świetnym przerywnikiem dla głównego wątku.

To wszystko zostało okraszone wspaniałą muzyką, którą po raz kolejny skomponował Hans Zimmer. Budowała ona nastrój, napięcie, tworzyła świetne tło, zarówno dla scen akcji, jak i tych mniej dynamicznych, ale przełomowych dla fabuły. Umiejętnie operując momentami ciszy, jak i tymi, które wymagały mocnych dźwięków, stanowiła wspaniały łącznik między wszystkimi trzema filmami trylogii. Niektórzy mogą być wprawdzie niezadowoleni, że praktycznie w każdym kawałku słychać podobne nuty i brak tu oryginalności, jednak moim zdaniem to właśnie jest największą zaletą muzyki Zimmera. Jej powtarzalność. Dzięki temu jest właśnie tak unikalna. Co prawda sama ścieżka dźwiękowa nie zapada na tyle w ucho, że będziemy jej słuchać w przenośnych odtwarzaczach muzycznych, to jeśli kiedykolwiek, gdziekolwiek ją usłyszymy, pierwsza myśl będzie zawsze taka sama: Batman.

[image-browser playlist="600582" suggest=""]
©2012 Warner Bros. Pictures

Owszem, można się czepiać szczegółów. Można być niezadowolonym z pewnych scen akcji, które z punktu widzenia logicznego wydawały się bezmyślne, jak np. wysłanie wszystkich policjantów w pogoń za Batmanem, czy do podziemi, jednak w ostatecznym rozrachunku jest do drobiazg, który w żadnym przypadku nie wpływał na odbiór filmu, który był dziełem wyjątkowym.

Nie należy zapominać również o ujęciach panoramicznych nakręconych kamerami IMAX, które robiły niesamowite wrażenie. Pokazały moc drzemiącą w tym stylu filmowania. Po co inwestować grube pieniądze w 3D, skoro można zrobić to lepiej i taniej w 2D. Nolan kręcąc ponad połowę filmu tą techniką wyznaczył nowe standardy w branży, które zapewne będą teraz powtarzane przez wielu reżyserów. Pokazał tym samym, że nie liczą się koszty, czy moda - ważniejsza jest dobra jakość. Stworzył trylogię, o której będą mówić pokolenia. Trylogię, która stała się chyba już klasyką kina, ale tego obecnego – XXI wieku, do której zaliczyć można między innymi "Incepcję" czy "Avatara".

[image-browser playlist="600583" suggest=""]
©2012 Warner Bros. Pictures

"Mroczny Rycerz powstaje" to arcydzieło pod wieloma względami, choć nie pozbawione wad - drobnych, nie mających wpływu na odbiór, ale jednak wad. Ale, tak jak mówi przesłanie filmu: każdą słabość można przekuć w siłę. To właśnie pokazuje ta produkcja. Mimo, że nie jest nieskazitelna, jest wyjątkowym arcydziełem światowej kinematografii. Można zarzucać ostatniej części, że fabuła była aż nadto przewidywalna i prosta przez większość filmu. Jednak ostatnie 30-40 minut włącznie ze zwrotem akcji, którego sam Hitchcock by nie wymyślił, odpiera te zarzuty praktycznie jednym palcem. Ponadto filmem "Mroczny Rycerz powstaje" Nolan odparł zarzuty, że robi mroczne, pesymistyczne filmy, bowiem w większości scen akcja jest ukazana na jasnym tle, a mrok kryje się jedynie w atmosferze, fabule i ludziach. Końcówką filmu natomiast udowadnia, że jest reżyserem światowej klasy i nie tylko potrafi stworzyć ponadprzeciętną produkcję, ale także wybitną trylogię, w którym każda z części stawia poprzeczkę jeszcze wyżej.

Christopher Nolan na nowo wykreował historię Batmana: dojrzałą, wierną, taką jakiej zapewne życzyłby sobie sam twórca tej postaci, Bob Kane. Historię, która już w tym momencie może żyć własnym życiem. Wykreował ideały, które będą ponadczasowe. Pokazał, że postać ze zwykłych kart komiksu, może równie świetnie sobie poradzić na wielkim ekranie. Wrócił do mroku Burtona, naprawił to co zepsuł Schumacher i dodał od siebie głębię postaci i nieszablonowe zakończenie. Zmierzył się z legendą, oczekiwaniami fanów i wygrał. Czy może być większa nagroda dla reżysera? Sami oceńcie. Jednakże zanim to uczynicie, obejrzyjcie ostatnią część trylogii na wielkim ekranie, najlepiej w IMAXie i urońcie pożegnalną łezkę, bo po prostu, najzwyczajniej w świecie: warto!

Ocena: 10/10

Czytaj więcej: "Mroczny Rycerz Powstaje" okiem Adriana

Czytaj więcej: "Mroczny Rycerz Powstaje" okiem Adama

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj