Mustang w reżyserii Deniz Gamze Ergüven to film o dążeniu do wolności za wszelką cenę. Już samo pochodzenie tego słowa z języka hiszpańskiego oznacza „mesteno”, czyli „bez właściciela”, co idealnie określa dążenia głównych bohaterek. Film opowiada historię pięciu osieroconych sióstr, które w garści trzymają konserwatywna babcia i zaborczy wuj. Kiedy ucisk środowiska zewnętrznego jest tak silny, w jednostce rodzi się chęć buntu. Na ile jednak bunt jest możliwy, gdy jesteś tylko nic nieznaczącą dziewczyną w środowisku pełnym decydujących męskich głosów? Cała tragedia Mustanga wynika przede wszystkim z bezradności jego głównych bohaterek. A tym samym i widza możemy tylko patrzeć, jak z każdym kolejnym krokiem dziewczyny tylko pogarszają swoją sytuację. Od początkowo autentycznych, prawdziwych i pełnych życia stają się nagle bierne i zupełnie zależne od woli starszyzny. Cały ten proces przebiega bardzo szybko, co w sprytny sposób wpływa na nasze emocje. Bezwiednie przyzwyczajamy się do radosnych dziewcząt, cieszymy się razem z nimi i być może nawet tęsknie wspominamy własne beztroskie lata młodości, aż tu nagle zostaje nam wylane na głowę wiadro zimnej wody - w tamtym świecie młode kobiety nie mają nic do powiedzenia. W momencie, gdy zaczynamy się z nimi utożsamiać i przewidywać ich kolejne działania i zachowania (które są do bólu ludzkie i które każdy zna z autopsji), okazuje się, że w tamtej rzeczywistości nie są one akceptowane. I tym, co uderza w nas najbardziej, jest świadomość, że to nie jest rzeczywistość fikcyjna. Podobne rzeczy działy się i dzieją nadal, w tym samym wieku, w tym samym roku - teraz. Od momentu przełomu, jakim jest pierwsza kara za "niewłaściwe zachowanie", każda kolejna scena jest coraz bardziej przejmująca, a w powietrzu zaczyna być wyczuwalna nieuchronna tragedia. Od tak prowadzonej narracji naprawdę nie sposób się oderwać, za co filmowi należy się mocny plus.
fot. Ad Vitam
Kolorowe kadry Mustanga są tak wyraziste, że niemal na własnej skórze możemy odczuć beztroskę, muskanie promieni słońca czy powiew letniego wiatru. Wszystko jest tak żywe i śliczne, jak same główne bohaterki, idealnie wkomponowujące się w to piękne i tętniące energią środowisko. Inaczej robi się w momencie zaostrzenia rygoru przez rodzinę – cały urok kolorowego świata nagle staje się przytłaczający, a widz, wraz z dziewczynami, może go oglądać już jedynie przez okna ponurych pokoi. Widać tu wyraźny kontrast i jednocześnie subtelne porównanie dziewcząt do uroków natury – podczas gdy przyroda jest w najpiękniejszym z możliwych okresów i wszystko dookoła kwitnie, one pozostają w zamknięciu czterech ścian, czyli w środowisku zupełnie dla siebie nienaturalnym. Przedstawienie całego problemu w otoczeniu barw i świateł sprawia, że jeszcze mocniej odczuwamy tragedię głównych bohaterek. Warto przy tym zauważyć, że każda z młodych aktorek radzi sobie ze swoją rolą naprawdę dobrze, a postaci, jakie kreują, są przekonujące i potrafią wzbudzić naszą empatię. Na największe brawa zasługuje jednak kreacja młodziutkiej Gunes Sensoy, która swoją rolą dzielnej Lale w zasadzie dźwiga cały ciężar filmu. Tym, co jest w Mustangu najsilniejsze, jest jego minimalizm. Brak tu zbędnych słów i komentarzy, a mimo to, emocje jakie towarzyszą nam podczas seansu są przejmujące i prawdziwe. W każdym geście i spojrzeniu głównych bohaterek widać ból, a ich desperacja w dążeniu do niezależności skutecznie trzyma w napięciu, nawet przy braku scen wartkiej akcji. Film naprawdę działa i to z ogromną siłą – nie zdążymy się zorientować, a pozytywne wrażenie, jakie mamy na wejściu podczas oglądania dzieciaków u progu wakacji, zostanie zastąpione coraz wyraźniej odczuwalnym niepokojem, a momentami nawet stresem – nasze bohaterki są bowiem często tak odważne i nieprzewidywalne, że sceny ucieczki przez okno lub flirtu za plecami wuja ogląda się z zapartym tchem. Wiemy już przecież, jak straszne mogą być tego konsekwencje. A właściwie wcale nie wiemy sytuacje, za jakie dziewczyny otrzymują karę, są w mniemaniu widza z Europy tak absurdalne, że w zasadzie nie sposób przewidzieć jak ocenią je wuj i babcia. I na ile siarczysty policzek wymierzą tym razem. Zwroty akcji zastosowane w filmie są momentami naprawdę zaskakujące, a fakt, iż nie możemy przewidzieć co wydarzy się dalej, sprzyja oglądaniu całości z wielkim zainteresowaniem. Mimo głośnego wydźwięku i nominacji do Oscara, środowisko tureckie nie przyjęło filmu zbyt ciepło. Jako liberalny manifest, wywołał liczne dyskusje na temat praw współczesnej kobiety i pozostaje naprawdę mocnym w swojej prostocie obrazem, który zmusza do refleksji. Wydanie DVD jest dość skromne – poza kilkoma zapowiedziami filmowymi, menu oferuje nam wybór scen, lektora, audiodeskrypcję bądź napisy dla niesłyszących. Nie ma tu scen dodatkowych ani komentarzy, co pozostawia film dziełem, które należy interpretować indywidualnie. Mustang to przykład bardzo porządnego kina. Otwiera oczy na to, co dzieje się niedaleko, a także na samą kwestię zróżnicowania społecznego wewnątrz - wydawałoby się - jednolitego systemu, jakim jest cywilizowana i postępowa Turcja. Półtorej godziny trwania filmu okazuje się najlepszym wymiarem czasowym – nie ma tu męczących dłużyzn, a całość ogląda się z zapartym tchem (również za sprawą widoków i pięknych ujęć). Przy okazji nastroju na chwilę głębszych przemyśleń – zdecydowanie warto.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj