Fiona Lawson postanawia wyjechać na kilka dni. Po powrocie przed swoim domem zastaje samochód firmy zajmującej się przeprowadzkami, a w domu obcych ludzi, którzy twierdzą, iż są nowymi właścicielami. Brakuje całego jej dobytku, a także męża, Brama, i dzieci. Wszelkie próby kontaktu z Bramem spełzają na niczym. Wspólnie z nowymi właścicielami Fi kontaktuje się z prawnikami i biurem nieruchomości, które pośredniczyło w sprzedaży domu. Tam dowiadują się, iż małżeństwo Lawsonów osobiście podpisało dokumenty dotyczące sprzedaży domu. Cały problem w tym, iż Fi zapewnia, że absolutnie w tym nie uczestniczyła. Padła zatem ofiarą oszustwa. Pytanie, jaki udział w tym procederze ma jej zaginiony mąż? Im więcej szczegółów się pojawia, tym bardziej wszystko wskazuje na to, iż oszustem okazuje się właśnie Bram. Jednak kim jest kobieta podająca się za jego żonę? Główni bohaterowie, małżeństwo Lawsonów, z pozoru różnią się diametralnie. Fiona jawi się jako stateczna, dojrzała kobieta, która skupiona jest na prowadzeniu domu, wychowywaniu dzieci i organizowaniu życia rodzinnego. Początkowo widzimy w niej wyłącznie ofiarę nieustannych kłamstw męża. Taka biedna, oszukiwana doskonałość bez skazy. Jednak z czasem, w miarę rozwoju akcji, na tej gładkiej powierzchni zaczynamy dostrzegać wiele rys. Okazuje się, że ona też jest zdolna do wielu okropieństw – wykorzystywania innych, bezwzględności, wyrachowania, a nawet przestępstwa. Natomiast Bram od samego początku ukazany jest jako „duży chłopiec”, poddający się pod wpływem chwili wszelkim impulsom, człowiek nieodpowiedzialny, tchórz, kłamca, a przede wszystkim ogromny egocentryk. I taki pozostaje do samego końca. Robi to, co jest komfortowe dla niego i nie zastanawia się nad tym, jak jego działania wpływają na najbliższe mu osoby. A zazwyczaj wpływ ten jest negatywny lub wręcz destrukcyjny. Dla Brama liczy się wyłącznie jego położenie.
Źródło: Muza
Narracja prowadzona jest z trzech perspektyw. Pierwsza to chwila obecna, kiedy to Fi natrafia na nowych właścicieli swojego domu. Kolejna to zapis podcastu „Ofiary”, w którym Fi opowiada historię swojego małżeństwa w miesiącach poprzedzających rzekomą sprzedaż domu. Natomiast trzecia perspektywa to fragmenty listu pożegnalnego Brama, w którym przedstawia kolejność wydarzeń i ich następstwa. Te trzy płaszczyzny pojawiają się naprzemiennie, są jasno określone, wobec czego czytelnik bez problemu ma orientację, czyje słowa właśnie czyta. Perspektywa Brama jest bardzo interesująca, bo przede wszystkim stanowi podstawę fabuły i pomaga nam zrozumieć jego tok myślenia i sposób postępowania. Natomiast słowa Fi bywają często nużące, gdyż niejednokrotnie odbiegają od głównego wątku na rzecz opowieści o niewiernym i kłamliwym mężu. Czytelnik pragnie informacji i akcji dotyczących przedmiotu fabuły, a nie chce czuć się jak terapeuta wysłuchujący wynurzeń sfrustrowanej kobiety na progu rozwodu.
 Zaskakujący jest tytuł i okładka książki. Pierwsze skojarzenie z Na progu zła przywodzi nam na myśl Amityville – zła aura domu, która skłania jego mieszkańców do popełniania złych uczynków. A jednak fabuła dotyka zupełnie innych tematów. Główny wątek dzieje się poza domem, zresztą cała akcja także, więc trudno zrozumieć intencje autorki i grafika. W końcu dom jest celem, a nie przyczyną całej akcji. Całokształt książki oceniam średnio. Nadaje się do przeczytania, czytelnik przy niej co prawda nie zasypia, ale zdecydowanie za mało się tu dzieje, za mało jest zwrotów akcji, a już na pewno odczuć można niedosyt momentów oszołomienia i zaskoczenia czytelnika. Przynajmniej na ostatnich stronach Louise Candlish finiszuje jak przystało na prawdziwy thriller, jednak to odrobinę za mało i za późno. Zatem plus za przyziemną fabułę, plus za interesujący sposób narracji, plus za szokujące zakończenie, natomiast cała reszta wypada dość blado.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj