Ostatnie dwa odcinki świetnie podsumowują postać Lizzie, która może śmiało walczyć o miano najgorszej i najbardziej nierozgarniętej agentki FBI w telewizji. Jest ciągle niezdecydowana - w jednej scenie z przekonaniem mówi, że odchodzi, choć konsekwencje tego będą negatywne dla niej i każdego z jej współpracowników, by chwilę później współpracować z Redem, a nawet wbrew swoim otwartym postanowieniom jeszcze go ratować. Kwintesencją tego jest motyw z szalonym profesorkiem w zakładzie psychiatrycznym, gdzie Lizzie celebruje sztukę bycia obrażalską nastolatką. Czy twórcy naprawdę nie widzą, w jakim świetle stawia to postać, gdy chwilę później musi ona tam wracać i jednak przesłuchać tego szaleńca? Tak samo źle wygląda to, jak łatwo bohaterka daje się pojmać w 22. odcinku.

Sprawa 21. odcinka z szantażowaniem wirusem wypada nawet solidnie na tle wielu innych w tym sezonie. Przede wszystkim jest ściśle powiązana z głównym wątkiem sezonu, którym najwyraźniej jest Berlin. Dotąd nie wiedzieliśmy, czy to postać, czy miasto, czy jakaś tajna organizacja. Motyw z wirusami dobrze buduje oczekiwanie i tworzy niezły wstęp do pojawienia się tego głównego złego o pseudonimie Berlin. Pierwszy raz widzimy Lizzie przekraczającą w taki sposób granicę regulaminu podczas przesłuchania winowajcy. Szkoda, że ten drobiazg jest przytłoczony pozostałymi jej dziwnymi zachowaniami. Najbardziej irracjonalne jest w tym jednak to, że rząd Stanów Zjednoczonych zestrzelił samolot nad miastem. Rozumiem dmuchanie na zimne, ale taka sytuacja mogła zebrać większe żniwo ofiar, niż było to tego warte.

Scenarzyści w ostatnim odcinku oferują widzom wielkie poszukiwanie tajemniczego mężczyzny w kapturze. Zabijanie członków ekipy bohaterów jest tutaj problematyczne, bo z jednej strony świetnie, że twórcy posuwają się do czegoś odważniejszego, z drugiej kompletnie to nie działa, ponieważ nie ma żadnego emocjonalnego związku z żadną postacią poza Redem. W momencie śmierci jednej osoby po głowie chodziło mi pytanie, dlaczego to nie Ressler. Dałoby to przynajmniej jakąś satysfakcję.

[video-browser playlist="633952" suggest=""]

Finałowe odcinki ratuje jedynie James Spader, który w paru scenach pokazuje się z najlepszej strony. Tylko on w roli Reda potrafi wywołać emocje, zaimponować bezceremonialnym podejściem do sprawy i bezwzględnością. Tu za przykład weźmy jego szczerą rozmowę z Lizzie oraz wejście do paszczy lwa. Scena przesłuchania również należy do udanych. Nie najlepiej prezentuje się jednak cliffhanger z poparzonymi plecami Reda. Przez cały sezon miałem nadzieję, że twórcy podarują sobie boleśnie sztampowy motyw ojca i córki, a gdy w połowie serii Red powiedział, że nie jest jej ojcem, to jedynie podbudowało tę myśl. Jednakże ta ostatnia scena sugeruje coś innego i nie sprawia dobrego wrażenia.

Sama postać Berlina wzbudza pozytywne emocje z uwagi na charyzmatycznego aktora, który został w tej roli obsadzony. Peter Stormare wyśmienicie wciela się w szalonych łotrów, więc możemy być pewni, że w drugim sezonie może to być w końcu godny przeciwnik dla Reda, jakiego brakowało w Czarnej liście, a który doda kolorytu serialowi. Trochę absurdalnie prezentuje się motyw z odcięciem ręki i niezrozumieniem słów przez agentów FBI. Jasne, że his można zrozumieć dwojako, ale to są agenci FBI, więc czy nie powinni wszystkiego sprawdzić dokładnie z każdej strony? Potwierdzić, że uciął rękę strażnika, a nie swoją? Trochę to banalne i mało przekonujące.

Ostatnie dwa odcinki są co najwyżej przeciętne. Zakończenie sezonu nie oferuje emocji, wielkich fabularnych zwrotów akcji czy jakichś ciekawych tajemnic. Czarna lista przez co najmniej połowę serii była serialem dobrym, aspirującym do miana ulubionej produkcji roku, ale to, co działo się w drugiej części i w finałowych odcinkach, pozostawia wiele do życzenia. Jakby twórcom nagle zabrakło pomysłów na rozwój serialu, przez co popełniono sporo błędów, które muszą zostać naprawione w drugim sezonie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj