Fakt, że za lokalizatorem kryło się coś więcej, był raczej oczywisty i zarazem oczekiwany. Wyjawienie misternego planu Założyciela nie zaskakuje, a nawet jest przyczyną serii niedorzecznych zachowań bohaterów. Już w poprzednim epizodzie pojawienie się nieznanej nikomu bezimiennej wichrzycielki było bardzo dużym nieporozumieniem, ale kontynuowanie wykorzystania tej postaci do przewidywalnego finału jest już absurdem. Jak widz może kibicować Ludziom Jutra, skoro twórcy w centrum stawiają papierowy stereotyp bez wcześniejszego przygotowania fabularnego? Gdyby za oddanie Rogera w ręce Założyciela odpowiadał Russell, wrażenie byłoby inne, ale on jest tutaj zaledwie pomagierem, bo irytująca do granic możliwości dziewczyna gra pierwsze skrzypce.

Scenarzyści The Tomorrow People nie znają znaczenia konsekwencji w budowaniu historii i jej bohaterów. Nagle po niewiadomej liczbie odcinków powraca dziewczyna-nerd, która już wcześniej wydawała się mniej interesującym klonem Felicity Smoak z Arrow. Jasne, jej współpraca z Jedekiahem jest sprawna, nawet nieźle pokazana i fabularnie usprawiedliwiona, ale świadomość, że tyle czasu nie widzieliśmy tej postaci nawet w tle, wpływa negatywnie na odbiór. Brak tutaj płynności fabularnej w rozwoju wątku.

[video-browser playlist="634866" suggest=""]

Twórcom tego serialu udała się rzecz niemożliwa - w ciągu dwóch odcinków potrafili zniszczyć jedynego ciekawego bohatera The Tomorrow People, robiąc z niego jakąś dziwaczną karykaturę sfochanego dzieciaka, który nagle zapomniał o tym, kim jest. Mowa naturalnie o Johnie, który niespodziewanie staje się najgorszym bohaterem serialu, jest nudny, bezmyślny i podejmuje absurdalne decyzje. Jego nagła romantyczna relacja z Astrid jest tylko potwierdzeniem, że scenarzyści The Tomorrow People nie wiedzą, co robią. Nie mam nic przeciwko wątkom miłosnym, ale muszą być zrobione z pomysłem, a nie wciskane na siłę, kiedy akurat nadarza się okazja. Niektóre inne seriale stacji robią to lepiej.

Wyprawa Stephena i Cary do bazy wojskowej jest momentami zabawna. Po pierwsze - oboje idą na akcję, więc musieli założyć skórzane kurtki, dzięki którym wyglądają twardo i buntowniczo. Po drugie - sytuacja z żołnierzami jest naciągana i przesadzona. Gdyby ktoś podszedł tak blisko tajnej bazy, przypuszczam, że bez pytania byłaby kulka w łeb. Nie wspominając już o tym, jak to nastolatek Stephen bez problemu radzi sobie z wyszkolonymi wojskowymi...

Jak w drugiej połowie sezonu The Tomorrow People oglądało się przyjemnie, tak teraz (od powrotu Rogera) momentami jest gorzej niż na początku. Może finał będzie w stanie pozytywnie zaskoczyć.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj