Nagroda na dzień dobry to nowy serial od Apple TV+, w którym tajemnicza maszyna wyznacza potencjał mieszkańców małej miejscowości i odmienia ich życie na lepsze. Czy widzowie po obejrzeniu serialu też będą zadowoleni?
Nagroda na dzień dobry opowiada o pewnej małej miejscowości, w której w niewyjaśnionych okolicznościach pojawia się maszyna o nazwie MORPHO. To urządzenie potrafi za pomocą jednego słowa określić (na przypominającej wizytówkę karteczce), jaki potencjał tkwi w każdym człowieku. Pod wpływem MORPHO mieszkańcy zaczynają realizować swoje marzenia. W serialu poznajemy między innymi Dusty’ego (Chris O'Dowd), jego rodzinę oraz znajomych.
To nowy serial od platformy streamingowej Apple TV+, która na początek dała nam możliwość obejrzenia trzech pierwszych odcinków. Największą siłą Nagrody na dzień dobry jest fabuła, która intryguje. Wspomniana „magiczna” maszyna motywuje bohaterów do dokonywania zmian, co czyni ich szczęśliwszymi – przynajmniej w większości przypadków. Każdy inaczej reaguje na karteczki, co jest motorem napędowym historii. Epizody skupiają się na pojedynczych postaciach i ich reakcjach na wynik. I tak mamy Dusty’ego, który obchodzi czterdzieste urodziny i przez maszynę zaczyna kwestionować swoją egzystencję, bo nie może się pogodzić ze sprawiedliwą „oceną”. Przekaz z karteczki Cass nie jest jasny, ale mobilizuje ją do szukania wyzwań i realizacji swoich tłumionych pragnień, co wpływa na relację z mężem. Jest jeszcze Jacob, który po odkryciu swojego potencjału czuje się jak oszust.
Historia ciekawi, ponieważ pozwala na szersze spojrzenie – nie tylko jednostkowe. Wraz z bohaterami widzowie mogą się zastanawiać, czy wyniki z MORPHO to kwestia wyboru, czy przeznaczenia, któremu nie można zapobiec. Przez to podają w wątpliwość swoje dotychczasowe życiowe decyzje. Analizują, czy do tej pory byli szczęśliwi. Wymiar filozoficzny niewątpliwie pogłębia i wzbogaca tę fabułę.
Nagroda na dzień dobry zadebiutowała na platformie tydzień po finałowym odcinku Terapii bez trzymanki. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że obie produkcje nakręcono w podobnym tonie feel-good. W końcu pojawiają się w nich motywy radzenia sobie ze śmiercią oraz depresją, co jest zabarwione czarnym humorem. Jednak Terapia… mocno akcentowała momenty dramatyczne i komediowe, czego nie można powiedzieć o recenzowanym serialu. Owszem, niektóre sytuacje wywołują uśmiech i zdziwienie, a nawet ciepło, ale nazwanie tej produkcji komedią, bo gra w niej komik Chris O'Dowd, to nadużycie. Ta niewielka dawka humoru równoważy się z dramatem postaci, który nie ma odpowiedniego ciężaru. Przykład? Nie odczuwamy, by śmierć Koltona była wstrząsem dla jego brata bliźniaka czy dziewczyny. Poniekąd zostało to wyjaśnione w trzecim odcinku, ale pojawiło się przez to więcej pytań. Zresztą ten epizod stanął na wysokości zadania, aby te momenty komediowo-dramatyczne wybrzmiały na tyle, na ile pozwala konwencja serialu.
W rezultacie przez to lekkie podejście do poważnych tematów i niezbyt angażujący humor serial wypada po prostu nijako. Nie budzi żadnych emocji. Niestety co najwyżej średnio jest również pod względem aktorskim. Rozczarowuje Chris O'Dowd w głównej roli, bo ani nie bawi, ani nie wzbudza sympatii, choć radzi sobie bardzo dobrze, jeśli chodzi o ekspresję. Lepsza jest Gabrielle Dennis jako żona Dusty’ego – kibicujemy jej, aby przełamała bariery i postawiła się matce. Z kolei Djouliet Amara w roli córki gra z niezwykłą swobodą i urokiem – nie to, co bezbarwny Sammy Fourlas jako Jacob. Warto pochwalić Josha Segarrę, który wykreował wyjątkowo przerysowaną postać o włoskim pochodzeniu. Jego przechwałki oraz śmieszny akcent autentycznie bawią. Pozostali drugoplanowi aktorzy grają nieźle. Wykazał się Damon Gupton w roli dość ponurego, zamyślonego księdza Ruebena, którego załamała karteczka od MORPHO. W tym przypadku nie zabrakło emocji, choć nie wiemy jeszcze, czym są spowodowane.
Tempo akcji Nagrody na dzień dobry jest dość powolne, ale serial nie dłuży się, bo odcinki trwają tylko nieco ponad 30 minut. Po pierwszych epizodach trudno określić, czy mamy do czynienia z motywem science fiction. Może maszyna bazuje na jakimś skomplikowanym algorytmie? Ciekawe, jaka kryje się za tym tajemnica. Zastanawiamy się też, co zrobią postacie i jakie będą tego konsekwencje. Trudno zachwycić się bohaterami i ich wątkami, ale w fabule tkwi spory potencjał z szansą na kilka zaskoczeń. Historia intryguje na tyle, że chcemy się przekonać, jak to wszystko się rozwinie. Czy będzie podążać w bardziej mrocznym kierunku? To się okaże w dalszej części serialu. Warto dać mu szansę.