Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie to adaptacja książki o tym samym tytule autorstwa Jessiki Knoll i nowy thriller psychologiczny Netflixa. Nie jest to film na przyjemne niedzielne popołudnie. Nie bez powodu jest też produkcją dla pełnoletnich.
TifAni FaNelli była uczennicą prestiżowej szkoły Brentley, w której w 1999 roku doszło do strzelaniny, a wiele lat później jest młodą nowojorską dziennikarką, piszącą głównie soczyste artykuły bardzo mocno powiązane z seksem. To właśnie z tych dwóch perspektyw – nastolatki i dorosłej kobiety sukcesu – poznajemy jej historię. W 2015 jej życie u boku narzeczonego z wyższych sfer jest opracowanym dawno temu planem pokazania światu, że mimo tragedii, które przeżyła i których była świadkiem, wszystko ułoży się perfekcyjnie. Jednak gdy niezależny reżyser kręcący dokument o wydarzeniach w liceum nie daje jej spokoju, trauma, którą maskowała, zaczyna coraz częściej wychodzić na wierzch.
Reżyserią zajmował się Mike Barker, a scenariuszem autorka pierwowzoru – Jessica Knoll. W efekcie otrzymaliśmy film, który ciekawi i trzyma w napięciu. Nie dostajemy tutaj niczego na tacy, a kolejne wątki odkrywamy wraz z każdym wspomnieniem TifAni ze szkolnych lat. Widzimy zdezorientowanie i frustracje głównej bohaterki – nie tylko w jej oczach, ale także w myślach. I właśnie to wchodzenie do głowy Ani jest jednym z najciekawszych elementów produkcji. Mila Kunis świetnie poradziła sobie z rolą kobiety… złej. Nie tylko na świat, ale głównie na siebie.
To właśnie dwie linie czasowe czynią ten film interesującym. Widzimy przemianę, jaka zaszła w TifAni w ciągu dekady. Co ważne, wątki są odkrywane powoli. Nie mamy tutaj dwóch smutnych scen o przeszłości w pierwszych minutach, tylko powolne zagłębiane się w historie wraz z powracającymi wspomnieniami i złością bohaterki.
Na pochwałę w tym filmie zasługuje autentyczność postaci. Nie ma na świecie ludzi idealnych, dobrych czy do szpiku kości złych – są ludzie zwyczajni, wadliwi, radzący sobie z problemami na własne sposoby, korzystający ze stereotypów lub ci niesamowicie na nie wkurzeni. Dobrymi przykładami są tu postacie męskie, te najbliższe TifAni, czyli jej najlepszy przyjaciel z czasów szkolnych Arthur Finneman oraz aktualny narzeczony Luke Harrison. Oboje chcą ją wspierać, pomóc przejść przez życie, ale na ich własnych zasadach. Arthur, fenomenalnie zagrany przez Thomasa Barbusca, to postać, której przez dużą część filmu kibicowałam. To oddany przyjaciel, lekkoduch, który nie boi się postawić na swoim. Nie do końca jednak rozumie powściągliwość swoich przyjaciół w obliczu ich przeżyć. Z kolei wiele lat później Ani ma u swojego boku Luke’a, który narzeczoną chciałby wspierać w ciszy – pomagać jej tak, by było lepiej, ale żeby inni nie zdawali sobie sprawy, że kiedykolwiek było źle. Typowy miły chłopak z bogatego domu – zagrany dosyć sztywno przez Finna Wittrocka – nie jest w stanie zrozumieć, czemu dawno „zakończone” tematy ciągle ingerują w ich życie.
Wspominałam już o wchodzeniu w głowę głównej bohaterki – o jej myślach, które fundują niezłe jumpscary i świetnie budują uczucie grozy w filmie. Kolejnym ciekawym elementem jest wykorzystanie przez reżysera luster. Zwróćcie uwagę na sposób, w jaki postacie patrzą na swoje odbicie – nie będziecie żałować. To dzięki takim momentom czujemy, jakbyśmy oglądali horror, co dla mnie jest wielkim plusem, biorąc pod uwagę to, o jakich przeżyciach opowiada film.
Muszę się przyczepić do bardzo jednoznacznych postaci. Tak jak wspominałam, widzimy w tej produkcji kilka naprawdę interesujących charakterów – takich niejednoznacznych, które skłaniają widza do przemyśleń, komu kibicujemy. Inne są jednak tak zero-jedynkowe, że aż kłują w oczy. Nie wiem, czy była to próba wyważenia sił, czy zbyt duże skróty myślowe scenarzystki, ale coś nie zagrało.
Scenografia i kostiumy, połączone z dopracowaną postprodukcją, też zaliczam na plus. Szczególnie podobały mi się kontrasty w oświetleniu, które zależały od etapu życia TifAni. Oświetlenie i praca kamery we wspomnieniach budują kompletnie inne uczucia niż w scenach z 2015 roku. To dodatkowy atut przy budowaniu nastroju i dualizmu głównej bohaterki.
Zwiastun filmu
Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie obiecuje nam trzymający w napięciu film z elementami kryminału. Dostajemy to i o wiele, wiele więcej. Otrzymaliśmy produkcję z aktorstwem na wysokim poziomie, wielowątkowymi tajemnicami i elementami filmu grozy, które przyprawią nas o dreszcze. To esej bez cenzury o znanych i nienawidzonych przez ludzi tragediach, które mogą się przytrafić każdemu i na które nie znaleziono rozwiązania, a to wszystko z perspektywy „prawdziwej” kobiety sukcesu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h