Necromunda: Hired Gun to kolejna gra z uniwersum Warhammera 40k, która powstała w skutek dość liberalnego rozdawania licencji przez Games Workshop. Choć większość tytułów spod znaku 41 milenium nie posiada, delikatnie mówiąc, zbyt dużych walorów produkcyjnych, zdarzają się perełki. Miałem więc nadzieję, że tak też będzie w tym przypadku. W grze wcielamy się w tytułowego najemnika, który zarabia na życie, wykonując zlecenia na najniższych poziomach gigantycznego miasta górującego nad planetą Necromunda. Fabuła to sztampowa opowieść o zdradzie, pozostawieniu na śmierć i rozgrywkach między członkami wyższej klasy, jakich pełno nie tylko w świecie Warhammera. Trudno jednak uznać to za wadę, bowiem Hired Gun nie jest grą, w której historia jest najważniejsza. Tutaj liczy się wartka akcja, dynamika, adrenalina i klimat.

Fabuła i świat

6 /10

No właśnie, klimat. Cały "urok" świata 40K polega przede wszystkim na nim. To wyjątkowo dojrzałe, ogromne uniwersum z bogatą, szeroko udokumentowaną (w różnych mediach) historią. A wszystko to zostało przez twórców niemal kompletnie zaprzepaszczone. Głównym problemem, w mojej opinii, jest fakt, że developerzy chcieli stworzyć grę, która wprowadzi nowego gracza w świat Warhammera (i dobrze, im więcej nas, tym lepiej) i jednocześnie stanowić będzie fanserwis dla weteranów. Plan świetny i godny pochwały, czego nie można powiedzieć o realizacji. Wyszedł z tego miks, który dla nowego gracza może być kompletnie niezrozumiały. Zaś osobie lepiej znającej uniwersum z pewnością będzie czegoś brakować. Nowicjusz nie zrozumie praw rządzących Necromundą i jej licznymi Domami i Gildiami, a wyjadacze będą narzekali na niemal kompletny brak tak integralnego w uniwersum anglo-łacińskiego miksu językowego. Jedni będą się zastanawiać, kim do cholery jest nasz zleceniodawca, Kal Jerico, drudzy będą zgrzytać zębami na myśl o tym, jak bardzo zmarnowany jest potencjał tego antybohatera.
fot. Focus Home Interactive
Nie oznacza to jednak, że Necromunda: Hired Gun jest zupełnie do niczego. Jeśli chodzi o mechanikę, mamy szybki, dynamiczny FPS, przypominający współczesne odsłony serii Doom. Do tego dochodzą elementy RPG, takie jak bardzo rozbudowany rozwój umiejętności (naszych oraz naszego wiernego psa), spora możliwość modyfikacji broni oraz takie zabawki jak linka z wyciągarką czy podwójny skok. Niestety, również w przypadku pokaźnego arsenału twórcy poszli na zbyt dużo kompromisów, chcąc zaprezentować najbardziej ikoniczne oręże uniwersum, jednocześnie osłabiając je, by nie psuło balansu gry. Do tego jeszcze te modyfikacje, które normalnie uszłyby co najmniej za technologiczną herezję. Niestety gra pełna jest też drobnych bugów.

Rozgrywka

6 /10

fot. Focus Home Interactive
Nie najgorzej za to wypada oprawa audiowizualna. Jest mrocznie, krwawo, efekciarsko, zaś z głośników leje się niezła dawka szybkiego rocka, która sprawia, że serce bije szybciej. Choć i tutaj nie obyło się bez błędów, przede wszystkim w animacji postaci, która miejscami wydaje się zwyczajnie niedokończona.

Oprawa

7 /10

Podsumowując: to gra przeciętna, z mocno zmarnowanym potencjałem, która działa jako proof of concept, ale wymaga jeszcze doszlifowania. A szkoda, bowiem Warhammer 40K zasługuje na dobrą grę, która nie będzie strategią.

Ocena końcowa

6/10


Fabuła i świat

6/10

Rozgrywka

6/10

Oprawa

7/10
PLUSY: + grafika; + audio; + tempo rozgrywki; + arsenał; + ciekawe i różnorodne lokacje; MINUSY: - zmarnowany potencjał świata i postaci; - sporadyczne błędy; - mało klimatyczna; - krótka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj