Zamordowana jeszcze w łonie matki siostra bliźniaczka profesora Xaviera przejmuje władzę nad imperialną flotą Shi’ar i niesie zagładę wszechświatowi. W tunelach wielkiego miasta objawia się Broń XII – śmiertelnie niebezpieczny byt czyniący sobie posłusznym wszystko, czego dotknie. Na scenę wkracza zamaskowany Fantomex – pełen uroku osobistego tajemniczy mutant, którego plany są ściśle związane z drużyną X-Men. To tylko niektóre wydarzenia, czekające na fanów Wolverine’a, Cyclopsa i pozostałych w prezentowanym tomie. Autor New X-Men to „sprawdzona firma” i pod tym względem nadal nic się nie zmieniło. Na początku XXI wieku, kiedy to powstawała seria, artysta wyrabiał sobie renomę rewolucyjnym podejściem do klasycznych cykli. Po zapoznaniu się z Piekłem na Ziemi nie ma wątpliwości, że mamy tu do czynienia z ważnym momentem w historii komiksów o mutantach. Podobnie jak New X-Men #01: Z jak Zagłada, także i Piekło na Ziemi pisane jest w sposób przypominający narracje hollywoodzkich blockbusterów. Opowieść jest zwięzła, dynamiczna, przepełniona akcją i błyskotliwymi one-linerami. Nie ma tutaj miejsca na przegadane i przydługie momenty, w których nic się nie dzieje. Nie oznacza to jednak, że historie pozbawione są dialogów. Jest wręcz przeciwnie. To jedna z zalet twórczości Granta Morrisona. Autor potrafi pisać refleksyjne sceny tak, aby widz nawet przez chwilę nie poczuł się znużony. W New X-Men nasi bohaterowie wchodzą w różnorakie interakcje, które nierzadko zagłębiają się w aspekty psychologiczne. Powyższe jest jednak doskonale zbalansowane z elementami stricte rozrywkowymi. To właśnie jeden z elementów charakterystycznych dla twórczości tego wielkiego artysty.
fot. Mucha Comics
Kolejnym jest fakt, że każdy z bohaterów jest „jakiś”. Nie ma tu mowy o papierowych i plastikowych herosach. Doskonale to widać, chociażby w postaci Cyclopsa, który często przedstawiany jest jako sztywniak czy harcerzyk. W jednym z dialogów Emma Frost mówi do Scotta Summersa o nieokiełznanej namiętności, którą lider X-Men skrywa przed światem. Cyclops jawi się jako bardzo złożony bohater, podobnie z resztą jak pozostali członkowie zespołu. Zaczynając od Emmy Frost, która pod zimną zmysłowością kryje ludzkie odruchy, przez walczącą o swoje „ja” w futrzanym ciele Bestię, aż po profesora Xaviera – lidera zmuszonego dostosować ideały do brutalnej rzeczywistości. Doskonale wypada również mający w sobie coś z Deadpoola Fantomex oraz młodzi uczniowie szkoły Xaviera, którzy ze względu na swoje mutacje nie mogą prowadzić normalnego życia. W tym miejscu pojawia się kolejny wyróżnik X-Men na tle pozostałych serii skupiających się na mutantach. Morrison trafnie zauważył, że mutacje nie muszą obdarzać młodych ludzi jedynie nadprzyrodzonymi możliwościami, zamieniając ich w superseksownych herosów w trykotach. Mutacje mogą okazać się całkowicie bezużyteczne, a nawet szkodliwe. W Piekle na ziemi rozwijana jest postać Beaka, który oprócz wyglądu kurczaka nie ma żadnych imponujących mocy. Mamy też poruszającą dygresję z Xornem w roli głównej. Tajemniczy bohater próbuje uratować przed linczem młodego chłopaka zmutowanego w olbrzymie, zlęknione monstrum. Grant Morrison akcentuje motywy, do których wcześniej podchodzono w nieco inny sposób. Dużo bardziej wiarygodna jest antyspołeczna postawa gościa z dziobem na twarzy, niż wewnętrzne dylematy pięknej telepatki, której moce pozwalają praktycznie na wszystko. Dlatego też tak łatwo nam sympatyzować z bohaterami New X-Men. Są to po prostu postacie z krwi i kości.
Źródło: Mucha Comics
Oprawa graficzna Piekła na Ziemi to marvelowski standard. Wizualia nie są może wybitne, ale wystarczająco dobre, żeby wyczerpująco oddać pomysły Morrisona. Rysunki nie wychodzą tutaj na pierwszy plan, zostawiając pełne pole do popisu poszczególnym opowieściom. Same historie prezentują zróżnicowany poziom. Z pewnością jedna z lepszych związana jest z debiutem Fantomexa. Dobrze wypada również finał starcia z Cassandrą Novą. Sama konkluzja ma tutaj mocno morrisonowy sznyt. W Piekle na Ziemi jest też kilka fabularnych dygresji, ale zawsze czemuś one służą – albo rozwijają bohaterów, albo w pewien sposób uzupełniają główną oś fabularną.
New X-Men jest niczym serial, w którym każdy z wątków rozwija się równomiernie. W bieżącym tomie nieco na dalszym planie znajdują się Wolverine i Beast, a pierwsze skrzypce grają profesor X i Jean Grey. Z pewnością w kolejnych odsłonach inne postacie dostaną swoje pięć minut. Morrison prowadzi narrację w czytelny sposób, tworząc spójną całość, nie zapominając przy okazji, że pracuje nad medium, które ma przede wszystkim bawić. Jak wiemy, twórca ten uwielbia wpadać w egzystencjalno-filozoficzny ton, jednak w New X-Men tego typu dywagacje nie dominują opowieści. Bez zbytniego filozofowania, ale z głębią i kontekstem społecznym. Z akcją na pierwszym planie, która jednak jest czymś więcej niż tylko zlepkiem efektownych plansz. Jednym słowem, to doskonały cykl dla tych, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z mutantami od współczesnego i aktualnego dzieła.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj