Chris Bachalo jest bezapelacyjną gwiazdą tego wydania. Niestety, ilustracje rysownika pojawiają się dopiero pod koniec tomu i to w niezbyt wysublimowanej opowieści. Nie jest tajemnicą, że artysta najlepiej czuje się podczas obrazowania wszelkiego rodzaju rozwałek i batalii. Tak jest i tym razem. Rozdziały pod jego batutą skupiają się na wyprawie Wolverine’a, Cyclopsa i Fantomexa poszukujących informacji o tak zwanym programie Broń Plus. Każdy z bohaterów ma swoje cele, jednak wszystko finalnie sprowadza się do niekończącej się bitwy z biomechanicznymi złoczyńcami i fanatycznymi żołnierzami AIM. Fabularnie mamy tutaj posuchę, zupełnie niepasującą do twórczości Granta Morrisona. Graficznie za to Atak na Broń Plus jest prawdziwą perełką. Chris Bachalo ma dziwaczny, kreskówkowy styl, który mogliśmy podziwiać, chociażby w sadze Era Apocalypse’a. Ma charakterystyczny styl, czego nie można niestety powiedzieć o pozostałych rysownikach pracujących przy omawianym tomie. Keron Grant, Frank Quitely i Phil Jimenez to oczywiście uznani twórcy, ale fajerwerków po stronach przez nich ilustrowanych nie powinniśmy się spodziewać. Twarze herosów są w przeważającej większości do siebie podobne, a wizerunki kultowych bohaterów nie imponują wyrazistością. Wolverine u Quitely’ego wygląda jak podrostek, a Jean Grey i Emma Frost różnią się tylko kolorem włosów i kostiumami. Zestawianie grafiki lwiej części komiksu z finałem w wykonaniu Bachalo uwypukla jedynie zalety tego ostatniego. Bachalo ma coś z McFarlane’a, szkoda tylko, że to jemu przypadła najmniej finezyjna historia. Te lepsze fabularne kąski padły łupem nieco słabszych ilustratorów. W trzecim tomie zatytułowanym Bunt w Instytucie Xaviera mamy perełki takie jak: śledztwo Bishopa, próbującego rozwiązać skomplikowaną sprawę kryminalną, miłosny trójkąt pomiędzy Scottem, Emmą i Jean oraz rebelię wywołaną przez niepokornych młodych mutantów. To jednak nie wszystko. Grant Morrison ze znamienną sobie fantazyjnością funduje czytelnikom motywy w stylu dziwacznego potomstwa Beaka i Angel, narkotyku napędzającego moce homo superior czy żywej galarety zamienionej w ognistą bombę. Fabuła wciąż trzyma poziom: jest atrakcyjna, eklektyczna i podana w sposób charakterystyczny dla filmów i seriali. Morrison czuje się jak ryba w wodzie, udziwniając historię na każdym kroku. Nie idzie również na łatwiznę, rozpisując wątki romantyczne i obyczajowe. Historia Emmy Frost i jej relacja ze Scottem oraz Jean daleka jest od opowiastek znanych z oper mydlanych. Autor nie zapomina o podłożu psychologicznym, choć oczywiście wszystko podane jest z umiarem. Śledząc motywacje zbuntowanych studentów, wiemy że kieruje nimi fanatyzm wynikły z deficytów moralnych, jednak nie wnikamy na tyle głęboko, żeby znaleźć źródło degrengolady. Dzięki takiemu podejściu młodsi czytelnicy nie znużą się głębokimi wiwisekcjami, a ci starsi i bardziej wymagający będą mieli odczucie obcowania z czymś nieszablonowym.
fot. Mucha Comics
+4 więcej
Bunt w Instytucie Xaviera czyta się naprawdę dobrze, aż do wspomnianego Ataku na Broń Plus, który jest niczym innym jak niezobowiązującą sieczką. Dzięki grafikom Chrisa Bachalo ogląda się to z wielką przyjemnością, ale próżno szukać tam czegoś więcej niż pretekstowego mordobicia okraszonego górnolotną pseudofilozofią. Rozmach nie działa tutaj w służbie opowieści. Zupełnie inaczej wybrzmiewają rozdziały poświęcone śledztwu Bishopa oraz romansowi Cyclopsa i Emmy Frost. Kameralna forma i gatunkowy sznyt robią swoje. W pierwszym przypadku Morrison bezwstydnie inspiruje się klasyką kryminału, tworząc konstrukcję fabularną znamienną dla tej konwencji. W drugim autor pozwala sobie na wprowadzenie do historii nieco więcej psychologii, dzięki czemu zagłębiamy się w przeszłość pani Frost. Na pochwałę zasługują również pierwsze rozdziały poświęcone tytułowemu buntowi w Instytucie Xaviera. Komiks uderza w tym miejscu w tony młodzieżowe, co jednak nie razi zbytnio, ponieważ wydarzenia toczą się w odpowiednim rytmie. Na wielką pochwałę zasługuje zastosowany humor, który szczególnie donośnie wybrzmiewa w epizodzie poświęconym biwakowi Xorna i jego grupy nieudaczników.
Tom trzeci New X-Men ma problemy z utrzymaniem odpowiedniego balansu. Tam, gdzie oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie, opowieść obniża loty. W miejscach, w których fabularnie najwięcej się dzieje, nieco kuleją ilustracje. Mimo to, dzieło Granta Morrisona nadal zostawia daleko w tyle współczesne przygody mutantów. To wciąż jedna z najlepszych serii o X-Men wydanych przez Marvela.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj