Pamiętacie kultową już powieść Lauren Weisberger Diabeł ubiera się u Prady? Mamy dobrą wiadomość dla fanów pióra autorki – doczekaliśmy się jej kolejnej pozycji. W Nie ma tego złego ponownie spotykamy Emily Charlton, cyniczną asystentkę Mirandy Priestly.
Witajcie w Greenwich w stanie Connecticut, gdzie pomiędzy designerskimi ubraniami, idealnymi ciałami, litrami wina, zajęciami pilates i wypielęgnowanymi trawnikami czają się skandale, zdrady i niemałe dramaty. W bogatej mieścinie może kryć się wiele pułapek, o czym szybko przekonuje się Miriam Kagan, która porzuciła prawniczą karierę, aby skupić się na roli żony i matki. Choć uwielbia swoją rodzinę i nie żałuje tak radykalnej decyzji, to wciąż ma wrażenie, że nie pasuje do krajobrazu luksusowego przedmieścia. Samopoczucia kobiety nie poprawiają podejrzenia, że mąż zaczął ją zdradzać.
Miriam próbuje na nowo rozniecić płomień namiętności w związku, a w międzyczasie chciałaby pomóc bliskiej przyjaciółce, Karolinie Hartwell, żonie senatora i byłej supermodelce, która zostaje (niesłusznie) oskarżona o jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Opinia publiczna już osądziła i zlinczowała Karolinę, ale Emily Charlton, konsultantka do spraw wizerunku celebrytów, doskonale wie, że odpowiednimi działaniami wszystko da się naprawić. Skandal z udziałem byłej supermodelki trafia się w samą porę, bowiem kariera Emily stanęła w miejscu po tym, jak straciła kilku klientów. Ta sprawa może pomóc wrócić jej na szczyt. Kobiety łączą siły i szybko odkrywają, że Karolina została wrobiona przez swojego męża, ambitnego polityka, który ma chrapkę na Biały Dom. Przyjaciółki nie cofną się przed niczym, aby oczyścić imię jednej z nich, szczególnie gdy w grze główną stawką jest prawo do opieki nad dzieckiem.
Lauren Weisberger można uznać za jedną z pionierek „chick lit”, czyli literatury tworzonej przez kobiety dla kobiet, która z założenia ma być zabawna, pogodna i wprawiać czytelniczki w dobry nastrój. Nie ma tego złego z pewnością zaliczymy do guilty pleasure. Choć powieści brakuje walorów ambitnej prozy, to jest ona napisana tak wartkim, dowcipnym językiem, że przyjemnie spędza się z nią czas. Lauren Weisberger potrafi być ironiczna, a nawet kąśliwa. Celnie komentuje zasady rządzące życiem zblazowanych bogaczy, odsłaniając ich braki i lęki – okazuje się, że doskonałym osobom, tym chodzącym stereotypom z pierwszych stron gazet i tworzącym amerykański sen, również najbardziej zależy na akceptacji i bliskości kogoś lojalnego.
Powieść jest lekką komedią, którą można zabrać w podróż i na plażę, ale znajdziemy w niej wiele elementów typowych dla prozy obyczajowej, dzięki czemu łatwiej jest utożsamić się z problemami bohaterek. Nie ma tego złego to także historia o kobiecej przyjaźni i solidarności, która napawa optymizmem i faktycznie wprawia w dobry humor.