Podziwiam twórców Grimm za kreatywność, bo prawie zawsze imponują ciekawym pomysłem na sprawę związaną z jakąś wariacją magicznej istoty. Tym razem jednak nie jest ona tak interesująca jak zazwyczaj, gdyż otrzymujemy dość nudną wersję za bardzo oklepanego schematu. Tego typu zabiegi sprawiają, że w momencie, gdy widzę dwóch groźnie spoglądających mężczyzn podczas akcji na wybrzeżu, doskonale wiem, że to oni stoją za morderstwem. Brak odpowiedniego prowadzenia fabuły pozostawia z niesmakiem, bo tutaj powinna być utrzymana tajemnica, a efekt w jakimś stopniu zaskakiwać. Przewidywalność jest największym minusem "One Night Stand".

Sama historia z wodnymi stworzeniami ma swoje momenty, szczególnie ze strony głuchoniemej dziewczyny, której wątek bardzo przypomina mi syrenkę Ariel. Pierwszy raz też widzimy, by istota otwarcie pokazywała komuś obcemu swoje prawdziwe oblicze. Najważniejszy jest jednak sam moment ratunku kobiety, gdy ta nieprzytomna tonie. Nowa umiejętność lub skutek uboczny zombifikacji Nicka okazuje się dość użyteczną zdolnością, dzięki której protagonista mógł przebywać pod wodą znacznie dłużej od normalnego człowieka. Ciekaw jestem, czy naprawdę jest to efekt tamtych wydarzeń, czy po prostu doprowadziły one do obudzenia jakichś nowych mocy Grimma.

[video-browser playlist="633765" suggest=""]

Związek Monroe i Rosalee wzbudza sympatię, dzięki czemu ich mieszkaniowe perypetie ogląda się z uśmiechem na twarzy. Jest miło, momentami zabawnie, a przede wszystkim prawdziwie. Czasami odnoszę wrażenie, że ta romantyczna relacja jest o wiele bardziej wyrazista niż związek Nicka z Juliette. A skoro mowa o Juliette - zastanawia mnie jej odkrycie maila. Wydaje się to jednak oczywiste, że autorką wiadomość jest matka Nicka, o czym bohaterka może nie wiedzieć. Ciekaw jestem, kiedy znów pojawi się w Portland.

Główny wątek z rodziną królewską na razie stanowi jedynie tło, ale wiadomości oglądane w telewizji są wyraźną sugestią kolejnych wrażeń. Zastanawiam się, czy po ewentualnym pozbyciu się Eryka (nadal uważam, że on wróci...) Sean Renard może w ogóle być brany pod uwagę do roli następcy tronu pomimo tego, że jest bękartem.

Mimo sprawy kryminalnej na nie tak wysokim poziomie, jaki Grimm z reguły nam oferuje, odcinek ogląda się przyjemnie, a serial wciąż zapewnia przyzwoitą rozrywkę.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj