Supernatural pokazuje nam ocaleńców z alternatywnego świata błąkających się po Bunkrze Ludzi Pisma i zadziwiająco szybko podejmujących trud życia łowców. Zadziwiające rozwiązania scenariuszowe, nijak się mające do kanonu serialu, a na dokładkę kilka demonów z niedoszłym nowym królem Piekieł na czele, tak nijakich, że widz zapomniał o nich szybciej, niż zniknęli z ekranu. Niewątpliwie dobrym rozwiązaniem okazał się brak większego przeskoku czasowego. W zasadzie premiera nowego sezonu jest bezpośrednią kontynuacją finału poprzedniego, zakończonego twistem scenariusza, czyli opętaniem Deana przez archanioła Michała, który zamierza… Właśnie, nie do końca wiadomo, co zamierza, przemierzając świat i pytając, czego pragnie ten i ów (z podkreśleniem przywódców religijnych, aniołów – co zaowocowało spotkaniem z Siostrą Jo i istot nadprzyrodzonych), wciąż niezadowolony z padających odpowiedzi. Michał w wykonaniu Jensena Acklesa jest lodowaty, stylowy – Peaky Blinders byliby z niego dumni, zdystansowany i poważny jak noc listopadowa, choć w głębi wyczuwa się w nim psychopatę. Tym bardziej, kiedy przemawia po persku.
fot. Bettina Strauss/The CW/EW
+8 więcej
Z kolei młodszy z braci Winchesterów, zgodnie z przypuszczeniami, tęskni za Deanem, cierpi i nie dosypia, tym bardziej, że oprócz desperackich prób odszukania Michała, ma na głowie ludzi z Bunkra i ich randomowe polowania, nadrabiającą dobrą miną do złej gry Mary, pogrążonego w beznadziei własnej niemocy nefilima Jacka oraz człowieka, którego byśmy się w Nie z tego świata już nie spodziewali… Tymczasem Castiel poszukuje Deana na własną rękę, tak nieudolnie, że zostaje przynętą (po raz kolejny) w wątku całkowicie wyjętym z kontekstu i tak potrzebnym odcinkowi jak piąte koło u wozu. Nie licząc niezłej choreografii walki sporej grupy osób, na którą miło było popatrzeć, jeśli się przełknęło nadmiar slow motion. Czy drodzy scenarzyści mogliby się wreszcie zdecydować, jakie moce posiada anioł Castiel? Bo według Stranger in a Strange Land zachowuje się jak człowiek i to człowiek, który przy okazji zapadł na amnezję i zapomniał, jak się walczy, o odsyłaniu demonów do diabła i ewentualnym uzdrawianiu nie wspominając. Najjaśniejszym elementem odcinka pozostają sceny z archaniołem Michałem (choć ich niewiele) i emocje posępnego, brodatego Sama, pięknie pokazane i dobrze zagrane przez Jareda Padaleckiego. I pierwsza scena, gdy z lecącej w tle Road so far piosenki Shot down in flames AC/DC przechodzimy do sceny, gdy Sam wyłącza starą kasetę Deana i jedzie dalej Impalą przez mrok i deszcz. Gdybyż takich scen było więcej… Jako premiera sezonu Stranger in a Strange Land nie zachwyca, mimo dobrych momentów. Odrobinę się nudziłam jak przy układaniu puzzli, kiedy ma się nadzieję, że po ułożeniu uzyska się efekt "wow", ale kawałków jest za dużo (jak postaci w odcinku), a samo układanie wydaje się żmudne i nudnawe. Załóżmy, że ułożyliśmy już ramkę i czekamy na wypełnienie…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj