Bohaterowie Supernatural są trochę zbyt skłonni do poświęcenia się w imię ludzkości, ale potrafią wesprzeć się w najtrudniejszych chwilach. A przynajmniej powinni. Dlatego, mimo że Prophet and Loss był odcinkiem miejscami nierównym, zasługuje na najwyższe noty, właśnie ze względu na przedstawienie relacji braci oraz natłok ciężkich, ale niosących nadzieję rozmów, które bezpardonowo wyciskały widzom łzy z oczu. Choć przez większość odcinka Dean trwał przy swojej samobójczej misji uwięzienia archanioła Michała – w domyśle, w najbliższym czasie, nie dając się zwieść z tej drogi Samowi i Castielowi, ani dręczącemu go koszmarowi, zgodził się na „ostatnią sprawę” Winchesterów. Okazało się, że zawieszenie pomiędzy życiem a śmiercią aktualnego proroka ma bardzo zły wpływ na jego ewentualnego następcę. Szaleństwo nie wybiera, nawet, jeśli ktoś wierzy, że działa w imię Pana. Szczerze powiedziawszy, zważając na historię ludzkości, przekonanie, że działa się w imieniu Boga, przynosiło prawie same nieszczęścia. Czy jednak zabicie starego proroka to jedyne rozwiązanie? A może tli się dla niego jakaś iskra nadziei?
fot. Dean Buscher/The CW
Scenarzyści odcinka (Brad Buckner i Eugenie Ross-Leming) nie wykazali się zbytnią subtelnością, z jednej strony niemal łopatologicznie przypominając, że zawsze istnieje ów cień nadziei - zarówno w przypadku Donatello, jak i ostatniej, niedoszłej ofiary szalonego proroka, a z drugiej, na przykładzie zamieszanych w sprawę bliźniaków - że strata ukochanego brata boli do cna. Jednak można im to wybaczyć ze względu na sposób, w jaki w Prophet and Loss pokazali więź Sama i Deana. Nietypowo jak na Nie z tego świata, ich rozmowy były długie (dawno nie widziałam, by któryś z Winchesterów wypowiedział tyle słów na raz), skomplikowane, dynamiczne i łamiące serce. Podobnie jak wtrącenia Castiela, o którym – o dziwo - tym razem nie zapomniano. Niestety, nie zapomniano również o Nicku, który – cóż za niespodzianka, ponownie wyrwał się na wolność, a co gorsza - nadal tęskni za Lucyferem, mimo pewnego niespodziewanego spotkania z duchem. O ileż piękniejsze byłoby Nie z tego świata bez Nicka, chciałoby się powiedzieć. Z drugiej – jakże piękne jest dzięki braterskiej i przyjacielskiej więzi Sama i Deana Winchesterów, której wciąż i wciąż nam mało.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj