Przygoda w Krainie Czarów tym razem w istocie jest o wiele ciekawsza niż to, co zaprezentowano nam w pierwszych dwóch odcinkach. Skupienie się w zdecydowanej większości na relacji Alicji z Waletem Kier dodaje serialowi wyrazu, bo jest to jedyny związek bohaterów, który tutaj działa. Dzięki temu śledzenie ich perypetii zaczyna stawać się w miarę interesujące, a na ekranie dzieje się coś, co nie dotyczy tylko ciągłej rozmowy o uczuciach.

Dobrze wypada debiut niebieskiej gąsienicy, którego wątek momentalnie nasuwa skojarzenie z "Gwiezdnymi Wojnami". On przypomina Jabbę, a Walet Kier, który jest u niego zadłużony, Hana Solo. Jestem pewien, że końcowa decyzja bohatera sprawi, iż konflikt z gangsterem Krainy Czarów jeszcze w tym sezonie powróci. Sama animacja postaci stoi na niezłym poziomie, więc tym bardziej szkoda, że twórcy potrafią tutaj w miarę dopracować efekt, a jednocześnie oferują nam okropnie sztuczne tła. Świetnie wypada Iggy Pop w roli niebieskiej gąsienicy - dzięki niemu wrażenie jest bardzo pozytywne.

[video-browser playlist="634254" suggest=""]

Wątek Grendela wywołuje bardzo mieszane odczucia, bo w sposób banalny twórcy wplątują w niego historię romantyczną, która nie ma w sobie magii ani emocji. Sam wygląd rzekomego potwora również pozostawia wiele do czynienia i tutaj też mamy przykład, jak bardzo nierówny jest ten serial pod względem technicznym. Z jednej strony mamy niezłą niebieską gąsienicę, z drugiej - kiepskiego potwora i sztampową scenę walki w domu Grendela. Lepsze postacie cyfrowe były w latach 90. w serialu Herkules.

Pomysłowo wypadają sceny retrospekcji, które przybliżają nam postać Waleta Kier. Fantastycznie powiązano go z historią Robin Hooda, który w tym uniwersum zaczyna odgrywać mimo wszystko znaczącą rolę. Zaskoczeniem jednak jest cliffhanger, gdy dowiadujemy się, kim jest jego dawna miłość. Tego się nie spodziewałem.

Ponownie najgorszym elementem odcinka są antagoniści - Czerwona Królowa i Jaffar. Poza tym epizod pod wieloma względami prezentuje się w pozytywnym świetle. Szkoda, że nadal wszystko trąci przeciętnością i brakiem tego "czegoś", czym tak ładnie oczarowywał pierwszy sezon Once Upon a Time.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj