Niefortunny numerek lub szalone porno w festiwalowym opisie określane jest mianem filmowego traktatu o pornografii i społecznych nastrojach względem perwersyjnych zachowań. Radu Jude wyreżyserował film, który jest jednak czymś więcej – esejem uderzającym w kulturę i mechanizmy społeczne, rozprawiającym się jednocześnie z konsekwencjami konserwatywnego podejścia do wielu dziedzin życia. Refleksji podlega zatem nie tylko reakcja na sytuację związaną z etyką pokazywania swoich łóżkowych uniesień w Internecie, ale całe mnóstwo innych bolączek trawiących społeczeństwo. Chociaż akcja osadzona jest w Rumunii, przez długie chwile trwania tego filmu możemy o tym całkowicie zapomnieć, tonąc w uniwersalnej opowieści tkanej przez reżysera przy pomocy porządkujących narrację zabiegów formalnych. To nie oznacza, że brakuje w Niefortunnym numerku… sytuacji stricte związanych z Rumunią. Flagi tego kraju nieprzypadkowo powiewają w wielu miejscach. Pojawiają się też mocno związane z tym krajem kwestie społeczne. Jednak nie dominują w narracji i nie powodują, że możemy spojrzeć na ten film z dystansem. Szczególnie My, Polacy, możemy odnaleźć w tej historii samych siebie, niechętnych do zmian i skrępowanych przez gorset tradycji. Niefortunny numerek... pokazuje nam konsekwencje wycieku sekstaśmy do sieci, którą nagrał mężczyzna podczas stosunku ze swoją żoną Emi. Jude prowokuje i nie idzie w półśrodki, zaczyna swój film od pokazania w całości owego materiału, który trafił w wymyślonej przez niego fabule między innymi w ręce uczniów prestiżowej szkoły, w której bohaterka uczy historii.  Jude przeciwstawia ze sobą sprzeczne konwencje, obśmiewając w swojej satyrze mechanizmy i zachowania społeczne, ale też jednocześnie podchodzi z powagą do poruszanych tematów. Obnaża społeczeństwo z wielu wad, pokazując swoją erudycję i odwołując się do historii, traktatów wielu myślicieli i autentycznych wydarzeń, które – mówiąc krótko – chluby ludziom nie przynoszą. Niefortunny numerek... jest przy tym sporą pigułą informacyjną, przeładowaną zdarzeniami i cytatami, co może wywołać przegrzanie zdolności poznawczych i brak możliwości przetrawienia wszystkich refleksji. Pojawiające się obrazki nie są ze sobą całkowicie sprzeczne, bo reżyser potrafi powiązać je tematycznie i ciągle oscyluje wokół głównego tematu. Jednak diagnozy stawiane przez niego nie zawsze mają szansę przykuć naszą uwagę. Jude na szczęście dzieli swój film na części, wprowadzając do chaotycznej narracji trochę porządku opisanymi planszami. Erudycja reżysera jest niepodważalna i dowodzi temu cały drugi akt, który jednak ma potencjał do tego, żeby być różnie ocenianym przez komentujących. Przy początkowym zaskoczeniu taką formą, musiało minąć trochę czasu do zaakceptowania i docenienia sposobu, w jaki Jude chce powiedzieć coś o rumuńskiej społeczności. Początek Niefortunnego numerku... jest w pewnym sensie wprowadzeniem, drugi akt cechuje wrażliwość i zachęta do refleksji, za to końcówka staje się uosobieniem gniewu reżysera, który nie może pogodzić się z tkwieniem w skostniałych ramach. Dotyczy to zarówno seksualności, naszych ciał, jak i podejścia do drugiego człowieka, a nawet historii i sposobu edukowania młodych pokoleń. Niezależnie od potwierdzenia lub negowania zasadności sądów wytoczonych przez reżysera, docenić należy formę potwierdzającą jego nieprzeniknioną fantazję i zaangażowanie w kwestie społeczne. Wspomniany gniew ujawnia się np. w dialogach z końcówki, które zaczynają przypominać teksty pijanego wujka z wesela lub te ze skeczów Monty Pythona. Długie ujęcia na panoramę miasta również mają swoje uzasadnienie. Pokazują nam budynki ukryte pod reklamowymi szyldami i produkty komercyjne wystawiane w taki sposób, żeby zachęcały nas do konsumpcjonizmu. Są nawet odniesienia do pandemii koronawirusa. To także stanowi okazję do dopowiedzenia kilku rzeczy i wbiciu kilku szpilek.  Film ukazuje różne ludzkie postawy, od przesadnej dbałości o założoną na nosie maseczkę po nazywanie jej kagańcem zakładanym na twarze niewolników.
materiały prasowe
Niefortunny numerek albo szalone porno zestawia ze sobą sprzeczności i pokazuje w bardzo ciekawy sposób konsekwencje pewnego sposobu myślenia i doświadczania otaczającej nas rzeczywistości. Reżyser zmusza do refleksji, ale nie zawsze stara się na siłę stawiać siebie w roli moralizatora, oddając głos swoim bohaterom, ludziom spotykanym przez nas na ulicy każdego dnia. Chociaż stawiane przez niego diagnozy mogą być bolesne dla rumuńskiego społeczeństwa, to nie tylko mieszkańcy tego kraju mogliby zrobić po tym filmie rachunek sumienia.
Tegorocznym partnerem festiwalu Nowe Horyzonty jest firma OPPO. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj