Joss Whedon przygotował nowy serial dla HBO zatytułowany Nierealne, który miłośnikom komiksów wyda się bardzo znajomy. Oceniamy pierwsze cztery odcinki udostępnione prasie.
Oglądając pierwsze cztery odcinki nowego serialu HBO pod tytułem Nierealne, który został stworzony przez Jossa Whedona, miałem nieodparte wrażenie, że już gdzieś to widziałem. Grupa osób z nadprzyrodzonymi mocami ukrywa się przed nierozumiejącym ich światem w specjalnie utworzonym do tego domu ufundowanym przez osobę z wyższych sfer, poruszającą się na wózku inwalidzkim. Skojarzenia z komiksowymi X-Menami, do których Whedon pisał swego czasu scenariusz (wydany u nas run Astonishing X-men), nasuwają się same. Joss stworzył po prostu własnych wiktoriańskich mutantów. Przez to oglądanie pierwszego odcinka to ciągłe wyławianie nawiązań i zapożyczeń. Jeśli jednak wejdziemy głębiej w Nierealnych, dostrzeżemy wiele ciekawych pomysłów fabularnych, które pozwalają się wciągnąć w całą historię i dostarczają sporo rozrywki.
Whedon długo kazał nam czekać na swój powrót do telewizji. Po dwóch sukcesach - Buffy: Postrach wampirów i Aniele ciemności - oraz moim zdaniem mocno nieudanym Dollhouse zrobił sobie długą przerwę od małego ekranu. Nie liczę Agentów T.A.R.C.Z.Y., bo tam współpracował na dobrą sprawę tylko przy pilocie. Gdy więc usłyszałem, że telewizja HBO pozwoli mu stworzyć jego własny serial fantasty, poczułem się zaintrygowany. Może i jego produkcje nigdy nie były dla mnie czymś wybitnym, ale zapewniały rozrywkę, której teraz potrzebowałem. I muszę przyznać, że otrzymałem to, czego chciałem - dobry serial rozrywkowy z gatunku fantasy. Przynajmniej w pierwszych czterech odcinkach. Nie wiem, jak będzie dalej, ponieważ Whedon został zwolniony przez HBO z powodu różnych brzydkich historii z jego przeszłości, które zaczęły wychodzić na światło dzienne. Produkcja Nierealne została dokończona bez jego udziału, pod nadzorem nowej showrunnerki Philippy Goslett. Takie roszady zawsze negatywnie odbijają się na projektach. Zobaczymy, jak będzie tym razem.
Nierealne opowiadają o losach kobiet, które w niewyjaśnionych okolicznościach zostały obdarzone nadludzkimi mocami, aktywującymi się w różnym czasie. Oczywiście, jak to przy takich historiach bywa, ludzkość się ich obawia i uważa za zagrożenie. Osoby z mocami dzielą się też na różne grupy: jedne chcą pomagać ludzkości, drugie żyć w spokoju. Są też takie, które wykorzystują swoje nowe umiejętności w sposób niekoniecznie zgodny z prawem. Dlatego właśnie pani Lavinia Bidlow (Olivia Williams) otwiera schronisko dla zagubionych dam, w którym mogą one zamieszkać i nauczyć się panowania nad mocami. Kimś w rodzaju dyrektora tej placówki jest Amalia True (Laura Donnelly), kobieta posiadająca nadludzką siłę. Powiedziałbym, że jest takim Loganem w spódnicy. Jej prawą ręką staje się Penance Adair (Ann Skelly), genialna wynalazczyni, której pomysły znacznie wybiegają ponad epokę, w której żyje. Duet ten musi chronić kobiety obdarzone mocami przed tajną organizacją, która z nieznanych powodów je porywa. Do tego po mieście biega seryjna morderczyni Maladie (Amy Manson), która też należy do nowo powstałego gatunku Nierealnych i tylko utwierdza mieszkańców wiktoriańskiego Londynu w przekonaniu, że takich osób trzeba się jak najszybciej pozbyć.
Nowa produkcja HBO łączy serial kostiumowy z fantastyką i miesza motywami tak, że wychodzi z tego coś ciekawego. Zwłaszcza w strefie wizualnej prezentuje się solidnie. Sceny walki zostały dobrze zaprojektowanie przez speców od choreografii. Aktorzy, w szczególności Laura Donnelly, zostali świetnie przygotowani, więc operatorzy nie muszą latać z kamerą jak poparzeni, by widz miał wrażenie, że ogląda dynamiczne sceny walki. Na uwagę zasługuje potyczka z trzeciego odcinka, w której grana przez Donnelly Amalia walczy z wyrośniętym zbirem w wodzie. Świetna rzecz.
Dobrze prezentuje się też drugi plan, na którym bryluje James Norton jako lekkoduch Hugo Swann i dużo poważniejszy Tom Riley jako również obdarzony mocami, ale ukrywający to przed światem Augustus Bidlow, czy też porywczy detektyw Frank Mundi (Ben Chaplin). Pewnie już się domyśliliście, że mężczyźni grają w tej historii drugie skrzypce. Nierealne bowiem to opowieść o kobietach, które walczą o swoje prawa. W tym wypadku chodzi o prawo do normalnego życia, bez stygmatyzacji ze strony społeczeństwa. Świat stoi na skraju ogromnych przemian. Trzeba go jeszcze popchnąć w odpowiednim kierunku i to nasze bohaterki właśnie zamierzają zrobić.
Te cztery odcinki, za które był odpowiedzialny Whedon, dają nam pewien posmak tego, czym ta historia może być i w jakim kierunku zmierza. Pytanie tylko - czy następne utrzymają ten kurs, czy obiorą zupełnie inny? Na razie jest nieźle, choć tych wszystkich zapożyczeń z twórczości Stana Lee trudno nie zauważyć i nie krzywić się, że Whedon nie mógł pokusić się o większą oryginalność podczas wymyślania swojego świata i postaci.