Seria Nieśmiertelny Iron Fist uznawana jest za jedną z najlepszych, jeśli nie za najlepszą pozycję przedstawiającą przygody, bądź co bądź, drugoligowego bohatera Domu Pomysłów. Jego postać nie do końca odczarował nawet serial platformy Netflix - w dalszym ciągu traktuje się go jak uboższego krewnego panteonu superbohaterów Marvela. Ed Brubaker i Matt Fraction pokazali nam jednak, że Danny Rand może niezwykle intrygować, czy to swoją skomplikowaną osobowością, czy zmaganiem się z heroicznym brzemieniem. Z osobliwego miszmaszu poetyckiej wizji kung-fu i mistyki Dalekiego Wschodu wyłania się obraz protagonisty, który nawet zanurzony w posępnej rzeczywistości potrafi, z właściwą sobie swadą, dążyć do przedsięwziętych celów. Nie inaczej jest w komiksie Immortal Iron Fist #8-14. Razem z głównym bohaterem mamy w nim szansę zagłębić się w jego przeszłość, choć tajemnic w tej opowieści będzie znacznie więcej. Fabuła historii brzmi znajomo, jest kontynuacją wydarzeń z pierwszego tomu: Rand wciąż pragnie stać się uosobieniem wszystkich idei związanych z tytułem Żelaznej Pięści. W tym celu odkrywa sekrety związane ze swoim poprzednikiem, Orsonem Randallem, próbując jednocześnie pogłębić swoje umiejętności i biegłość w sztukach walki. Czytelnik będzie miał jednak wrażenie, że ten niemalże idylliczny dalekowschodni pejzaż prędzej czy później musi się rozpaść, a Danny, zmagając się ze swoją dziejową powinnością, zaniedbuje swoich najbliższych i mieszkańców miasta K'un-Lun. Na drugim biegunie tych wydarzeń pojawia się konieczność nieustannych starć. Te z legionami Hydry stają się tylko uwerturą do bitwy zasadniczej; raz na 80 lat tytułowe siedem miast łączy się w jednym wymiarze, a Nieśmiertelne Bronie każdego z nich toczą ze sobą boje w wyniszczających pojedynkach. Nikt z nas, z samym Randem na czele, nie będzie miał pewności, czy reprezentant K'un-Lun na taki obrót spraw jest gotowy.
Źródło: Mucha Comics
Siłą tego tomu są z pewnością niezwykle wyraziste postacie. Tłusta Kobra, Piękna Córka Tygrysa, Książę Sierot czy charakterologicznie wiodący wśród pretendentów prym Davos mają czytelnikowi do opowiedzenia własne historie, jednak wielowątkowość opowieści nie pozwala im na rozwinięcie skrzydeł. Z drugiej jednak strony na ich tle bledną gościnne występy takich postaci jak Misty Knight, Colleen Wing i Luke Cage; niektórzy nas będą mieć wrażenie, że w toku rozwoju akcji są zupełnie niepotrzebni, choć możemy ich traktować jako osobliwe przerywniki w trakcie lektury, podobnie jak subtelnie wkomponowane w fabułę żarty, w których dostało się nawet Avengers. Atmosfera jest podniosła, w grę wchodzi naprawdę duża stawka - taki obrót spraw napędza jeszcze wszędobylska mistyka i aura bliżej nieokreślonej, większej tajemnicy. Warstwa graficzna tomu to bardzo udane połączenie realizmu i okraszonej magią mistyki, choć nawet takie przedstawienie sprawy nie będzie do końca zgodne z prawdą. Immortal Iron Fist #8-14 to bowiem prawdziwa mieszanka (czasami iście wybuchowa) różnorodnych stylów i wizji artystycznych - nad zeszytami wchodzącymi w skład tomu pracowało szerokie grono rysowników, choćby Kano, Howard Chaykin czy Javier Pulido . Twórcom tej osobliwej mozaiki udało się jednak zachować spójność kompozycyjną, dostrzegalną również w sferze fabularnej. Nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy pojawia się więc wrażenie, że finał tej opowieści jesteśmy w stanie przewidzieć, to mnogość wątków, żonglowanie retrospekcjami i rozpisanie historii na modłę znanych z komiksów buńczucznych herosów lat 90. wciąga i nie pozostawia obojętnym. Koniec końców Danny Rand po raz kolejny pokazuje, że niesłusznie chcieliśmy go zaszufladkować i przypisać mu dalekie miejsce w szeregu superbohaterów.
Na osobne słowo zasługują końcowe sekwencje tej historii. Aż do ostatniej sceny trzymają one bowiem w napięciu, a kulminacja opowieści może zaspokoić oczekiwania nawet najbardziej wybrednych fanów Marvela. Brubaker i Fraction nie zamierzają w tym tomie iść na żadne kompromisy - czytelnik już po pierwszych planszach powinien wiedzieć, czy chce wraz z nimi ruszyć w stronę nawet nie jednego nieba, a od razu siedmiu. Immortal Iron Fist #8-14 nie tyle trafia więc w swoją niszę, co ją potęguje i niezwykle wyraźnie akcentuje. Coś dla siebie znajdą tu fani sztuk walki, dalekowschodnich klimatów i popkulturowej mistyki. Z kolei oglądający serial Netflixa dostaną szansę na skonfrontowanie swoich odczuć na temat Żelaznej Pięści, które pojawiły się po seansie ekranowej produkcji. Po lekturze drugiego tomu jestem jeszcze bardziej pewien, że seria Brubakera i Fractiona to jedna z najciekawszych pozycji na polskim rynku komiksowym w ostatnich miesiącach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj