Tworzenie wszelkich kontynuacji zawsze rządzi się jedną i tą samą zasadą – wszystkiego musi być więcej. Kiedy w 2010 roku Niezniszczalni wkroczyli do kin, promowani całkiem pomysłowymi zapowiedziami (na myśl przychodzi reżyserowany wywiad Stallone'a z Shirą Lazar), nikt chyba nie przypuszczał, iż naszpikowany pojedynkami pastisz kina akcji odniesie sukces. W niedługim jednak czasie filmowa przygoda, zbierająca niezapomnianych z dzieciństwa aktorów, okazała się strzałem w dziesiątkę. "Niezniszczalnym" oczywiście można było zarzucić wiele, lecz jedno trzeba przyznać – idealnie wpisali się w kanon filmów sensacyjnych lat młodości pokolenia wychowanego na "Rambo", "Commando", czy "Uniwersalnym żołnierzu". Grupa uwielbianych za młodu bohaterów zjednoczona w jednym filmie była dokładnie tym, czego męskiej części widowni już od dawna brakowało.
W świetle powyższego, temat kontynuacji wisiał w powietrzu praktycznie od dnia premiery części pierwszej. Któż z nas nie chciałby przecież zobaczyć Strażnika Teksasu wykonującego słynny kopniak z półobrotu w wieku 70 lat? Brzmi to tak zabawnie, że aż ciekawie. Chuck Norris, Jean-Claude Van Damme oraz Steven Seagal (którego ostatecznie zabrakło w obsadzie) – to właśnie o nich najczęściej plotkowano, gdybając wszem i wobec o możliwej kontynuacji. Sylvester Stallone, zdając sobie sprawę z mocy, jaką niesie hasło last action heroes, poszedł za ciosem w jedynym słusznym kierunku - tworząc jeszcze większy pastisz kina akcji, nie pozostawiający suchej nitki na żadnym z aktorów.
[image-browser playlist="600092" suggest=""]©2012 Lionsgate
Kontynuacja hitu sprzed 2 lat, za punkt wyjścia stawia sobie karykaturalne przedstawienie wszelkich aspektów fabuły. Przerysowane jest tutaj praktycznie wszystko, począwszy od samych bohaterów. To dzieci wojny, których kule się nie imają. Korzystając z wszelkiego rodzaju broni palnej, białej, czy obuchowej, grupa nieustraszonych emerytów pokazuje przeciwnikom, że z prawdziwymi twardzielami się nie zaczyna. Siejąc pogrom i spustoszenie wśród wrogów, niezniszczalni co rusz zaznaczają, że ich epoka już minęła, zaś oni sami powinni już dawno zdobić muzeum. Widocznym przekoloryzowaniem cechują się także pojedynki, będące mieszanką krwi wrogów oraz nieustannych wybuchów. Sceny akcji, czasem chaotyczne, przeplatane z czystą komedią, stanowią tak naprawdę trzon całej fabuły, co z pewnością nie daleko odbiega od wyobrażeń widzów.
Charaterystyczny jest też sam humor – prześmiewczy i trafiający we wszelkie wyobrażenia widza na temat dziadków na sterydach. Twórcy słusznie, zamiast wmawiać nam nachalnie wieczną młodość bohaterów, żartują z nich przy każdej możliwej okazji. Nikt tutaj nie stara się być poważny, bo i po co? Film nabija się nie tylko ze znanych bohaterów odgrywanych w latach świetności przez występujące gwiazdy kina akcji. Produkcja trafnie nawiązuje niejednokrotnie do słynnych wypowiedzi ("I'm back!"), by zaraz zdeptać je słowem, w tonie dowcipu Johna McClane. Twórcy (do których także należy Stallone) dobrze wiedzieli za jakie sznurki pociągnąć, aby wybronić produkcję sugerującą niewiele więcej poza nieustannymi pojedynkami. Największe salwy śmiechu wzbudza jednak występ Chucka Norrisa, którego postać wydaje się żywcem wyjęta z dowcipów na temat wiekowego twardziela, zaś wypowiadane przez niego kwestie idealnie uzupełniają listę żartów na temat jego osoby.
Przy tak dużym budżecie i wspaniałej obsadzie można było jednak z Niezniszczalnych 2 wyciągnąć nieco więcej. Część pierwsza niestrudzonych wojaków była niczym więcej jak filmem akcji z drobnymi akcentami humorystycznymi. Filmem akcji, w którym sceny pojedynków, mimo że naciągane, faktycznie bawiły. Dostarczały relaksu idealnego na odstresowujący wieczór z paczką popcornu na zapchanie kiszek. Kontynuacja, nieco na siłę wrzucająca kolejne pojedynki, broni się jednak dowcipem. Gdyby połączyć obie części w jeden film, otrzymalibyśmy obraz, który mógłby zadowolić zdecydowanie większą część odbiorców.
[image-browser playlist="600093" suggest=""]©2012 Lionsgate
Obecnie jednak, film pomimo, iż w swojej kategorii wypadający całkiem nieźle, pozostanie w naszej pamięci głównie za sprawą elementów komediowych, bez których straciłby cały urok. Pojedynki nie wciskają w fotel – one tylko bawią. Dowcip sytuacyjny oraz słowny punktuje, będąc jedynym magnesem, pozwalającym doczekać napisów końcowych. Jeśli wyjść z takiego założenia - a jest ono jawnie promowane przez twórców kolejnych przygód "Niezniszczalnych" - to najnowszy film Simona Westa da nam ubaw lepszy, niż niejedna komedia. Choćby z tego względu, warto zasiąść w fotelu na półtoragodzinnym seansie.
"Niezniszczalni 2" to film bardzo schematyczny, nieco chaotyczny, lecz w ogólnym rozrachunku dokładnie taki, jaki powinien być – wybuchowy, z jajem i niezapomnianymi aktorami.
Ocena: 6+/10