Nim wstanie dzień to kapitalny przykład wartościowych noweli graficznych o dużym wydźwięku dramatycznym i emocjonalnym. Trzech uzdolnionych rodzimych scenarzystów (Grzegorz Janusz, Tomasz Pastuszka i Rafał Skarżycki), wokalistka Marika oraz zaliczający swój debiut artystyczny rysownik, Ernesto Gonzales, stworzyli poruszające historie, ukazujące różne oblicza wojennego piekła. Przygotujcie się na sporą dawkę tragedii i cierpienia ofiar konfliktów zbrojnych.
Wydawałoby się, że tematyka wojenna – z dużym akcentem na powstanie warszawskie – w polskim komiksie została już mocno wyeksploatowana. Wystarczy przywołać, takie gorące tytuły jak: wstrząsający
Powstanie. Za dzień, za dwa Marzeny Sowy z kapitalną szatą graficzną, doświadczonego rysownika
Krzysztofa Gawronkiewicza, mocno fantasmagoryczną i baśniową opowieść
Achtung Zelig! Druga wojna ze scenariuszem Krystiana Rosińskiego i realistycznymi ilustracjami wspomnianego Krzysztofa Gawronkiewicza czy gros nowel z antologii
44 oraz
Powstanie ’44. Morowe panny. Niniejszy album utwierdza nas w przekonaniu, iż owa problematyka jest ciągle na czasie, a pomysłowość artystów jest wręcz nieograniczona.
Powstanie warszawskie należy postrzegać jako bohaterską i ofiarną postawę młodych ludzi poświęcających życie w obronie wolności, ojczyzny i bliskich. Zryw trwający sześćdziesiąt trzy dni i zorganizowany przez Armię Krajową oraz Polskie Państwo Podziemne zakończył się klęską i śmiercią dziesiątek tysięcy dzielnych ludzi, w tym ogromnej liczby nastoletnich ochotników. Choć można zastanawiać się nad zasadnością podjętych (skazanych na klęskę) działań, należy pochwalić postawę młodych osób, ich męstwo, zaangażowanie w walkę z okupantem oraz niezłomną i heroiczną postawę.
Scenarzyści recenzowanego albumu w zupełnie inny, dość niekonwencjonalny sposób podeszli do wojennej zawieruchy i cierpienia niewinnych. Znajdziemy tu zarówno nowele realistyczne, a także czystą fantastykę, klimatyczną grozę, a nawet humoreskę, a wszystko ciekawie zilustrowane przez grafika i ilustratora książek. Album otwierają trzy opowieści autorstwa Grzegorza Janusza, który dosłownie zjadł zęby na tego typu projektach. W
Wyjściu obserwujemy działania tajemniczego, odzianego w czerń mężczyzny, który pomaga rodzinom uporać się z nawiedzającymi ich zjawami – ofiarami wojny, oczekującymi na wysłuchanie ich wstrząsających historii.
Chodzące nieszczęście to natomiast zręczna i zabawna historyjka, w której dwóch młodzieńców pragnie posłużyć się czarnym kotem do pokonania nazistów. Najlepsze wrażenia sprawia natomiast ostatnia z opowieści napisanych przez Janusza, zatytułowana
Traf. Słowem, wstrząsająca modlitwa brutalnie zamordowanej kobiety, proszącej o zemstę na swych oprawcach.
Pozostałe historie zebrane w tym albumie prezentują się równie okazale.
Idziemy w noc to poetycka historia napisana przez
Marikę, w której jesteśmy świadkami dramatycznej podróży trójki młodzieńców przeskakujących w czasie: od neonowej stolicy Polski do walczącej Warszawy w trakcie powstania. Warte pochwalenia są tutaj niezwykle precyzyjne i symboliczne ilustracje Gonzalesa oraz sepiowe, zielone i krwisto czerwone barwy. Wyśmienicie wypada historia
Legendy Tomasza Pastuszki, w której niebagatelną rolę w konfrontacji z nazistami odegrają baśniowe i legendarne postaci – Syrenka, Bazyliszek i Złota Kaczka. Ich walka z wrogimi żołnierzami jest niezwykle widowiskowa, przejmująca, a zarazem tragiczna. Dramatyczny wydźwięk ma historia
Śnieg ze scenariuszem
Rafała Skarżyckiego, w której wojenny terror widzimy oczyma bawiących się dzieci. Śmierć zbiera podczas starć swoje żniwa, a ofiarami nich są częstokroć niewinne małoletnie duszyczki. Komiks zamyka smutny wiersz Anny Świrszczyńskiej –
Ostatnie polskie powstanie, spójną klamrą podsumowujący wcześniejsze nowele.
Niniejszy komiks to jeden z lepszych rodzimych albumów ostatnich miesięcy, którego najmocniejszym akcentem są ilustracje
Ernesto Gonzalesa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h