Historia Becky znajduje swój finał. Sama dziewczyna już nie jest delikatną artystką, lecz czarownicą, która nie zawaha się sięgnąć po najtrudniejsze zaklęcia, byle tylko osiągnąć zamierzony cel. Ale nie ona jedyna jest gotowa na poświęcenia, dlatego właśnie ta walka będzie ciężka i przysporzy wiele ofiar. W trzecim tomie zostaje wyjawiona stawka całego sporu – magiczne istoty chcą dołączyć do naszej rzeczywistości, przejąć nasz świat i udowodnić wszystkim, że magia rządzi. Przy czym nie jest to spowodowane zwykłym pragnieniem ekspansji i dominacji, ale również frustracją związaną z odrzuceniem przez ludzi magii, opowieści, tych dawnych form opowiadania o świecie w sposób, który dawał życie tworom wyobraźni. Odrzucone, zranione, rozżalone porzuceniem na rzecz rozumu, niszczą wszystko na swojej drodze – oprócz miejsc, które zachowały artefakty naszych wyobrażonych światów, a których najazd nie jest w stanie tknąć niczym ostoi chronionych świętym prawem azylu. Moc powstała z gniewu ma swoje ograniczenia, ale ci sami ludzie, którzy onegdaj stworzyli swoją wyobraźnią niezwykłe światy, niestety są narażeni na gniew nieświadomie wykreowanych stworzeń.
Źródło: Non Stop Comics
Jednym z ciekawszych wątków jest śmierć i zmartwychwstanie bohaterów, niby tak podobne, a jednak różniące się tak bardzo, jak tylko się da. Dla jednej osoby będzie to triumf własnych mocy, dowód ostatecznej transcendencji, opanowania mocy oraz element przechytrzenia przeciwnika. Jednak dla innej będzie to wymagać nie tylko czystej intencji działania na rzecz swoich poddanych, ale również potężnej magii, artefaktów, nieludzkiego poświęcenia i strategicznego wykorzystania własnej śmierci. Ale Taranis jest doskonale świadomy swojej roli. Wie, ile kosztuje go powstrzymanie wymierania fantazji, jest gotów zapłacić tę cenę, jest również gotów przyjąć swoją rolę jako wroga głównego bohatera powieści. Na koniec możemy współczuć takiej postaci, która jest równie spętana swoim przeznaczeniem, co świadoma niemożności wyrwania się ze schematu.
Finałowy tom Nomen omen przynosi wiele walk, kłótni, złości i gniewu, a zamknięcie historii może niektórych czytelników zostawić z niedosytem. Całościowo komiks jest przede wszystkim ucztą dla oczu, a fabularnie to miks urban fantasy i mrocznej wersji „Niekończącej się opowieści”. Nie jest też na tyle długie, by twórcy zdążyli samych siebie zapędzić w kozi róg, co niestety potrafi się przydarzyć, gdy sztucznie przedłuża się serię. Nie ukrywam jednak, że chętnie przeczytałabym jeszcze tom lub dwa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj