W pierwszej scenie Non-Stop słyszymy, że praca agenta rządowego odpowiedzialnego za bezpieczeństwo lotów należy do najprostszych na świecie, a ludzie ją wykonujący zwyczajnie latają sobie na koszt państwa w kabinach pierwszej klasy. Oczywiście cały film będzie stanowić kontrast do tego sformułowania, gdyż już po wystartowaniu samolotu z naszym bohaterem na pokładzie zaczną dziać się nieprzewidziane rzeczy.
Agent dostaje wiadomość na szyfrowany telefon, mówiącą, że jeśli w ciągu 20 minut nie przeleje 150 milionów dolarów na podane konto, ktoś w samolocie zginie. Sytuacja ma się powtarzać co kolejne 20 minut aż do chwili, gdy pieniądze zostaną przekazane szantażyście, który mówi, że sam znajduje się na pokładzie. Intryga poprowadzona zostaje w wyjątkowo sprytny sposób, gdyż w kręgu podejrzeń znajdują się wszyscy pasażerowie - włącznie z głównym bohaterem, którego (być może) ktoś chce wrobić w całą aferę. Obraz umiejętnie bawi się więc schematem pełnej informacji i dezinformacji. Widz, posiadający pełną wiedzę o sytuacji w samolocie, postrzega wydarzenia inaczej niż sami pasażerowie. Z ich perspektywy to agent Marks jest Tym Złym. Jego napastliwy sposób zachowania nie wzbudza zaufania pasażerów, przez co misja uratowania samolotu wydaje się jeszcze trudniejsza.
Wyznaczenie czasu działania na okres 20 minut było świetnym zagraniem ze strony scenarzystów, gdyż umożliwiło filmowi niemal naturalny upływ czasu akcji. Czas filmowej fabuły oraz czas rzeczywistego trwania obrazu mniej więcej pokrywają się ze sobą, przez co widzowi jeszcze łatwiej wczuć się w przedstawioną sytuację. Pomaga w tym też interesujące zagranie formalne, które sprawdza się na ekranie znakomicie od czasu eleganckiego wprowadzenia go w pierwszym odcinku serialu Sherlock - treść SMS-ów i wiadomości przesyłanych między bohaterami pojawia się bezpośrednio na ekranie, obok sylwetek aktorów, w formie tekstowych dymków. Najlepiej wygląda to w chwili, gdy agent Marks odczytuje wiadomość na ekranie rozbitego telefonu. Wtedy wspomniane dymki również upstrzone są pajęczyną pęknięć. Bardzo ciekawy i klarowny sposób prezentowania treści.
Warte wynotowania jest także to, że pomysł wyjściowy produkcji - umieszczenie akcji w zamkniętej przestrzeni samolotu, w którym znajduje się zamachowiec i jedynie pojedyncza osoba jest w stanie go powstrzymać, stając się jednocześnie głównym celem całego ataku - był już kilkakrotnie wykorzystywany w kinie. Nowsze przykłady to chociażby "Red Eye" Wesa Cravena czy "Plan lotu" Roberta Schwentke, które stawiały kobiety w centrum wydarzeń, skupiając się bardziej na ich reakcjach psychologicznych w momentach kryzysowych. Non-Stop robi to w nieco mniejszym stopniu, mocniej uwypuklając element akcji, ostatecznie jednak plasuje się gdzieś między poziomem obydwu dzieł, przysparzając wielu pozytywnych wrażeń.
Dobrą decyzją było zatrudnienie Liama Neesona do roli agenta po przejściach, na którego barkach spoczywa ciężar obrazu. Od czasu Uprowadzonej aktor pokazał, że czuje się jak ryba w wodzie w podobnym rodzaju produkcji, dlatego w Non-Stop wypadł równie przyzwoicie co w niezapomnianym filmie Pierre’a Morela. Bo choć jego rola nie różni się znacznie od tamtej, Neeson opanował granie tego typu bohaterów do perfekcji, dzięki czemu z przyjemnością ogląda się jego wyczyny na ekranie. Partnerujący mu aktorzy również poradzili sobie przyzwoicie, grając jednak jedynie drugie skrzypce.
Dodatkowym plusem jest pojawienie się ciekawych uwag padających mimochodem w trakcie seansu. Ciekawie jest wychwycić te momenty, szkoda jednak, że w zasadzie są to tylko dodatkowe smaczki, a nie zalążki większej historii. Postać grana przez Julianne Moore wypowiada bowiem w pewnym momencie dwie intrygujące kwestie, które jednak nie zyskują żadnej kontynuacji, pozostając jedynie ciekawymi zagadnieniami: "Kontrola to iluzja. Nie mamy kontroli. Nad niczym" oraz "Umarłam kiedyś na 43 minuty, dlatego teraz lubię siadać w samolotach przy oknie, by podziwiać piękno świata, a nie jedynie oparcie przede mną". Oba zdania, a w szczególności to drugie, dotyczące cudu medycyny, mogłyby prowadzić do ciekawego rozwinięcia, niestety scenarzyści zupełnie porzucają te koncepcje. A szkoda, bo kwestia śmierci klinicznej mogłaby posłużyć za dobry pomysł na oddzielny film.
Zobacz również: Polski zwiastun "Krocząc wśród cieni" z Liamem Neesonem
Nierozwinięcie tych motywów stanowi jednak jedynie drobny mankament w przyzwoitej produkcji akcji, którą ogląda się szybko i bezboleśnie, i która dostarcza niezłych wrażeń. Non-Stop nie posiada jednak tak dramatycznego plot twistu jak poprzedni film Collet-Serry i Neesona, czyli doskonała Unknown, przez co jest filmem jedynie przyzwoitym.