Scenarzyści serialu Notorious potrafią ciekawie opowiadać historię, która jest w stanie zainteresować, nie razi przewidywalnością i po prostu dobrze się ją ogląda. Tak było do 7. odcinka, gdzie twórcy zdecydowali się zakończyć cały główny wątek śledztwa w sprawie morderstwa żony miliardera. Zaskoczeniem jest to, że dostajemy rozwiązanie już w 7. odcinku, a nie w ewentualnym finale sezonu/serialu. Problem w tym, że ta kulminacja jest zbytnio przyspieszona, a przez to też zrobiona po łebkach. Cały wątek śledztwa Jake'a na własną rękę jest strasznie naciągany. Kwestia ucieczki, aresztowania jego brata i współpracowniczki oraz ostatecznego dojścia do prawdy – wszystko to zostało potraktowane bardzo powierzchownie. Z jednej strony aż trudno mi uwierzyć, że cała kwestia pościgu została ot tak wybaczona, bo z nim są przecież związane koszty prokuratury. Z drugiej strony ujawnienie córki ofiary oraz dotarcie do nowych informacji jest mało interesujące. To wszystko oczywiście prowadzi do kulminacji, która jest – delikatnie mówiąc – rozczarowaniem. Dostajemy sztampę podaną na szybko bez odpowiedniego przygotowania. Dywagacja pomiędzy tym, czy zabił mąż, czy Jake, była interesująca i gdyby ostatecznie mordercą okazał się jeden z dwóch, byłoby to ciekawe rozwiązanie. A tak dostajemy przekombinowaną historyjkę z bratem, gwałcicielem siostry. To mogło być mocne, intrygujące, ale myślę, że tej realizacji brakuje ikry. Potrzeba było jeszcze kilku odcinków fabularnej podbudowy z lepszym pomysłem. A tak odnoszę wrażenie, że twórcom po prostu już zabrakło pary. 8. odcinek rozpoczyna coś, co najpierw wygląda na nowy główny wątek. Trudno jednak powiedzieć, czy taki jest tutaj plan, bo prowadzenie sprawy i jej kulminacja w tym epizodzie sprawia wrażenie, jakby to jednak miało się zakończyć. Nie czuć tutaj potencjału na fabularną zabawę na więcej niż jeden epizod. Sama opowieść z solidnymi zwrotami akcji w śledztwie, czyli tym czego oczekujemy po dobrym kryminale, jest na pewno w miarę ciekawa. Nie ma przewidywalności, a każdy kolejny etap jest przedstawiony całkiem nieźle. Szczególnie, że z tym związana jest też niespodzianka, bo osoba, która powinna być niewinna, tak naprawdę okazuje się winna. To w tym jest największa zaleta tej historii, bo twórcy takim prostym zabiegiem złamali typowy schemat. Mam problem z Notorious, bo trudno nie lubić bohaterów i nie wciągnąć się w naprawdę pomysłowe wątki i mroczne kulisy sprzedawania wiadomości bez patrzenia na uczucia ludzi. Jednak te dwa odcinki pokazują, że coś tutaj nie gra. Ta fabuła gdzieś straciła swój urok i ze scenarzystów uszła para. Tak jakby nagle im się odechciało. Szkoda, bo cały koncept ma potencjał na dobry serial.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj