Oglądanie szesnastego i siedemnastego odcinka to prawdziwa tortura, gdy twórcy skupiają się na relacji Eleny z Damonem. Ich czułe rozmowy przez telefon, kiedy Elena jest chora, pożegnalny seks oraz późniejsze przekomarzanie się w szkole to czysty banał podawany w nadmiernych ilościach. Trudno przeżyć kolejną ich rozmowę o uczuciach, gdy postacie (oraz twórcy) sami nie wiedzą, co chcą tu pokazać. To ma być toksyczny związek? Świetnie, tylko że niczego takiego tutaj nie czuć, bo gdzieś to znika pod naporem słodkości i emocjonalnej dojrzałości na poziomie żuczka gnojarza.
Cały motyw z zarażeniem Eleny wirusem okazuje się jedynie zapychaczem na jeden odcinek. Obserwowanie szalonej Eleny przypomina patrzenie na wolno schnącą farbę - niby coś się zmienia na powierzchni, ale pod tą warstwą nadal jest to stare coś, co chcieliśmy odnowić. I taka jest też ta bohaterka, której szaleństwo jest nieprzekonujące, tak jak motywy przyświecające twórcom, by je tutaj umieścić. Skoro centralnym wątkiem jest wyjawienie prawdy o śmierci Aarona, to jak można traktować ten odcinek poważnie? Kiedyś serial zapewniał solidną rozrywkę, w której nie brak było ciekawych rozwiązań, emocjonujących zwrotów akcji i przyzwoitych relacji. Teraz z każdym tygodniem jest coraz gorzej.
Udaje się jednak w tych dwóch odcinkach wprowadzić zaskoczenie, które tak naprawdę nim nie powinno być. Widz powinien być już przyzwyczajony, że jeśli ktoś nowy pojawia się w życiu bohaterów, musi być świrem chcącym wszystkich zabić. Mimo wszystko wątek bliźniaków jest pierwszym od dawna w Pamiętnikach wampirów budującym przynajmniej minimalne zainteresowanie. Wiemy, jakie cele przyświecają postaciom, ale nie wiadomo, kto im dał rozkazy. Raczej można śmiało założyć, że same nie działają, a sprawa z sobowtórami to rozbudowana akcja.
[video-browser playlist="634024" suggest=""]
Historia Podróżników szukających jedynego sobowtóra poza Stefanem to już wątek przypominający niezły poziom tego serialu. Najlepszą wiadomością jest fakt, że nie ma więcej sobowtórów, więc raczej twórcy dadzą sobie spokój z pokazywaniem kilku Elen na raz ku uciesze wszystkich, którzy nie lubią tej postaci. Tutaj sprawdza się współpraca Caroline z Enzo, która trochę przypomina jej relacje z Klausem (z pozbawieniem charyzmy pierwotnego wampira). Ich współdziałanie ogląda się nieźle, choć przewidywalność jest oczywista, gdyż każdy wie, że kochana Caroline nie zrobi tego, o co ją proszono. Czy jakiekolwiek zaskoczenie w tej kwestii to tak dużo?
Finał siedemnastego odcinka, z rytuałem Podróżników, to niespodzianka i budowa bardzo atrakcyjnego wątku na dalszą część sezonu. Zaskoczenie z podpaleniem się wszystkich jest spore, a cliffhanger z pojawieniem się ich przywódcy mocno pobudza ciekawość, zwłaszcza że w tych kilku sekundach wygląda na porządnego twardziela, który może namieszać w Mystic Falls.
The Vampire Diaries przez większą część dwóch recenzowanych odcinków nudzą, męczą (sceny Damona i Eleny) i usypiają, jednakże cliffhanger pozostawia widza z nadzieją, że coś może jeszcze zaskoczyć. Tego na pewno dowiemy się podczas balu w Mystic Falls, bo tylko wtedy ważą się losy świata.