Wydaje się, że twórcy znaleźli pomysł na to, jak sprzedać serial napakowany różnymi schematami. Czwarty odcinek był ciekawszy i zabawniejszy niż poprzednie, a w piątym też jest jakby lepiej.

W "She. Could. Go. All. The. Way!" widzimy, jak Terry próbuje umówić się na randkę. Mężczyzna, na którego trafia, wydaje się w porządku. Terry dawno jednak nie randkowała i boi się, co z tego będzie. Prawdziwe show robi Cannon, martwiący się o córkę ojciec. Jego podchody i próby odstraszenia zalotnika są dość niekonwencjonalne. Gdy sięga po kij bejsbolowy nabity kolcami, sytuacja jest absurdalnie zabawna. Żeby chronić córkę, jest nawet zaangażować dzieciaki z drużyny do szpiegowania. "Prawie jak w »The Wire«" – słyszymy.

W piątym odcinku Cannon szaleje na dwóch frontach; w międzyczasie uczy też małego Danny’ego, jak radzić sobie w życiu. No właśnie, jak? Na przykład: jak łatwo i niepostrzeżenie wynieść ze sklepu buty i kij bejsbolowy. Niespodziewanie lekcja ma też drugie dno.

Serialowi nadal brakuje porządnego tematu głównego. W czwartym odcinku wydawało mi się, że może nim być trening drużyny, ale niestety scenarzyści szybko sprowadzili mnie na ziemię. Ta przynajmniej na razie nie zaliczy wielkiego comebacku w lidze. W efekcie tego grupa złożona w większości z młodych fajtłap to zmarnowany potencjał komediowy.

Back in the game wygląda coraz lepiej, ale czegoś nadal brakuje - i widać to w wynikach oglądalności. Tydzień temu serial zanotował 10% spadek. Nie przeszkodziło to stacji ABC zamówić dodatkowe dwa scenariusze, ale sytuacja nadal jest niepewna. Przynajmniej do czasu, aż scenarzyści znajdą jakiś sposób, żeby zadziałały wszystkie komediowe trybiki.

Autor prowadzi bloga Koziolkuj.pl

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj