Na twarzy granego przez Ryana Goslinga Luke'a, w jednej ze scen widać cały ciężar rozterek nieprzerwanie zaprzątających mu sumienie. Potwornie chce przeskoczyć przeszkodę - w imię większego dobra, dla swojego syna - lecz rzeczywistość jest solą w oku zagubionego bohatera. Takich momentów film Cianfrance’a oferuje wiele więcej, a twórca brutalnie daje nam do zrumienia, że chęci i determinacja to za mało, by wywiązywać się ze swoich obowiązków. Nawet miłość, którą Luke darzy rocznego syna Jasona, nie wystarcza, by podołał wyzwaniu. Okazuje się wręcz przekleństwem, które sprowadza go na złą ścieżkę. Reżyser pyta: "Skoro Luke ma takie problemy, może ustabilizowany policjant Avery Cross jest »wzorowym« tatą?". Także na to pytanie szybko udziela odpowiedzi, niestety jeszcze bardziej potwierdzając wcześniejsze wnioski.
Odpowiedzialność, która niczym mantra rozbrzmiewa między wierszami, czasem paraliżuje i odwraca uwagę od tych, których kochamy. Innym razem skłania do podejmowania tragicznych decyzji czy ryzykowania tam, gdzie wymagana jest wstrzemięźliwość. Odpowiedzialność czyni z ojców głupców, ślepych na samotność swoich synów, lub też motywuje do podejmowania desperackich decyzji. O jej zdrowej odmianie w tym filmie nie usłyszymy, bo jest ułomna jak ludzka natura, zawsze niekompletna.
[image-browser playlist="592043" suggest=""]
Derek Cianfrance stworzył trzyczęściowe dzieło fantastycznie motywujące do tworzenia tuzina interpretacji. Wprawdzie gdzieś w połowie "Drugiego oblicza" poziom nieco opada, ale tylko na chwileczkę, by podnieść się w pięknym finale. Genialne zbliżenia na Goslinga czy Coopera oddają cały stan emocjonalny ich postaci, czyniąc i tak wspaniałe role jeszcze wartościowszymi. Także miłośnicy zdjęć będą się rozpływać w zachwytach, bowiem sentymentalnych krajobrazów twórcy nie zamierzali nikomu szczędzić. Kropką nad "i" jest soundtrack delikatnie przecinający każdą scenę.
Recenzowane dzieło potrafi opanować widza totalnie. Swoim realizmem nie tylko porusza i szokuje, ale skłania do zajrzenia w głąb siebie. Bo każdy z nas jest czyimś synem bądź córką, każdy ma jakąś historię relacji z ojcem. Czy równie trudną i zawikłaną? A jeśli tak, to czy udaje nam się te wybrakowane więzi uzupełnić?