Gdyby ktoś nie wiedział, z jakim kinem będzie miał do czynienia, w dobitny sposób uświadomi mu to już pierwsza scena. Oto dwa eleganckie wozy ścigają się po krętej górskiej drodze. Malownicze plenery, dynamiczny soundtrack (tworzony nie tylko przez muzykę popularną, ale również dźwięczne odgłosy koni mechanicznych), wrzucają nas w klimat dobrze znany z poprzednich części serii. Jest więc głośno, szybko i dynamicznie. Żeby jednak nie było tak do końca bezmyślnie rozrywkowo, twórcy serwują od czasu do czasu również urokliwą scenę rodzinną, sugerując wyraźnie, jak długą drogę od czasów pierwszego spotkania przebyli bohaterowie. Dojrzalsi i bogatsi o wspólne doświadczenia, w przerwach między jednym a drugim wyścigiem, rzucają głębokimi spostrzeżeniami.

Sielankę Dominika (niezastąpiony Vin Diesel) i jego rodziny przerywa agent Hobbs (The Rock), który szuka pomocy w złapaniu grupy wyszkolonych kierowców-zabójców odpowiadających za przechwycenie transportu broni wojskowej. W zamian za całkowite uniewinnienie, Dom wraz ze swoją grupą decydują się pomóc w schwytaniu groźnych najemników, którym przewodzi Owen Shaw (Luke Evans) wspomagany przez Letty (Michelle Rodriguez). Ta ostatnia to stara dobra dziewczyna Dominica, która dwa filmy wcześniej rzekomo zginęła w wypadku samochodowym.

Stara prawda mówiąca o tym, że lubimy to, co już znamy, idealnie sprawdza się w przypadku szybkiej i wściekłej serii. Szósta odsłona cyklu oferuje widzowi dokładnie to samo, co jej poprzedniczki - ryk mocnych silników, swąd spalin, widok pięknych kobiet i męskich muskułów. W tej części poza Vinem Dieselem i The Rockiem mamy szansę w krótkim epizodzie podprowadzającym nas pod część siódmą zobaczyć również innego przypakowanego gwiazdora kina akcji. Kobiecą część ekipy godnie pod tym względem reprezentują twarda jak zwykle Michelle Rodriguez oraz Gina Carano, która dwa lata temu w "Ściganej" z dziecięcą łatwością radziła sobie w pojedynkach z mężczyznami.

Twórcom filmu zarzucać można wiele: że absurd goni absurd, osiągając swój punkt kulminacyjny w finale filmu, a to że śmieszne okazuje się bardzo często to, co w założeniu scenarzysty zapewne śmieszyć nie miało. Niemniej Szybcy i wściekli 6 to nadal znakomicie zrealizowany filmowy fajerwerk - cieszyć ma wyłącznie oko i staje na wysokości tego zadania. Nikt tu nie ratuje kondycji X muzy ani nie daje powodu do egzystencjalnych rozważań (chociaż tym razem reżyser czasem nieśmiało próbuje zasugerować, że chodzi mu tu o coś więcej). Ostatecznie jednak filmem rządzi lekka atmosfera i dobra zabawa, która rozsadza swoją energią salę kinową. Drapieżny i bezczelnie efekciarski montaż oraz podkręcona do maksimum muzyka wprowadzają klimat porządnej imprezy, gdzie clue programu stanowią dynamicznie przesuwające się przed naszymi oczami motoryzacyjne cacka. I jak to na imprezie, będziemy się świetnie bawić, choć niekoniecznie coś z niej pamiętać.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj