Olive Kitteridge to serial, którego akcja toczy się w małym miasteczku w Nowej Anglii na przestrzeni dwudziestu pięciu lat. Miejscowość Crosby to świat, w którym kolacje są substytutami spotkań towarzyskich pomiędzy członkami rodziny, zaś apteka służy za lokalny ośrodek wszelkiej wiedzy i pomocy medycznej. Każdy odcinek skupiony jest na innym wycinku rzeczywistości oraz bohaterach, za pomocą których zostaje rzucone nieco światła na tytułową bohaterkę (w tej roli Francis McDormand).

Miniserial porusza wiele tematów, począwszy od chorób psychicznych czy samobójstw (o których mówi się w niesamowicie wyzwalający i pragmatyczny sposób), a skończywszy na powolnym rozpadzie małżeństwa, w którym początkowy czar wydaje się już dawno zwietrzeć. Obraz realizuje się jednak przede wszystkim jako swoiste studium depresji oraz starości, rozplanowane na przykładzie życia w małym miasteczku. Bohaterowie wydają się być tutaj pogrążeni każdy w swoim melancholijnym sosie, zaś tym, co łączy ich wszystkich, wydaje się być bezsilność, która podkreślana jest już od pierwszych scen. Co ciekawe, najbardziej wartościowa nić porozumienia zostaje zarysowana pomiędzy nimi, gdy są oni głęboko uwikłani w swoje problemy, starając się z nich wybrnąć. Na szczęście obraz Cholodenko nie jest gorzką pigułką do przełknięcia, ponieważ lekko rozłożone akcenty dramaturgii oraz solidna dawka czarnego humoru łagodzą gorzki posmak, jaki zdawałby się zostać z widzem po seansie.

[video-browser playlist="632921" suggest=""]

Dzieło Cholodenko dzięki rozłożenie akcji na przestrzeni dwudziestu pięciu lat ma w sobie coś z ostatniego filmu Linklatera – Boyhood. W produkcji HBO zabieg ten ma na celu podkreślenie, w jaki sposób postęp dotyka ludzi, oraz ukazanie poprzez melancholijne zaakcentowanie tego, jak idą do przodu. Niestety, obraz nie unika problemów związanych z rozwiązłością czasową, w jakiej jest osadzony – niektóre wątki wydają się być najzwyczajniej w świecie zaniedbane lub porzucone, jednak jest to spowodowane tym, iż w miarę rozwoju fabuły stara się ona odrzucać kolejnych bohaterów i skupiać na postaci Olive Kitteridge. Nie mniej męczy tempo przebiegu akcji, która jest niesamowicie jednostajna i powolna, zaś sama fabuła nie należy do tych, które wywołałyby w widzu wewnętrzny okrzyk spowodowany skumulowanymi emocjami – raczej jest to rodzaj wizualnej rozprawki, która pozostawia widza w stanie zadumania.

Najjaśniejszym punktem całej obsady jest Frances McDormand, grająca postać gorzkiej, zmęczonej życiem i jednocześnie stanowczej matki starającej się pełnić rolę opiekunki dogorywającego ogniska domowego. W związku z tym, iż wydaje jej się, że już wszystkich przejrzała i rozumie więcej niż inni, trzyma się nieco na uboczu, żyjąc własnym życiem. Godnie partneruje jej Richard Jenkins w roli męża – uwikłanego w rutynę dnia codziennego, elokwentnego aptekarza oraz równie niesamodzielnej jednostki co jego obiekt uczuć i najlepsza przyjaciółka – Denise (Zoe Kazan), będąca dla niego swoistym powrotem do cieszenia się z życia poprzez najprostsze rzeczy. Postać Jacka Kennisona wydaje się być idealnie rozpisana pod osobę nieszablonowego Billa Murraya, który wprowadza do tej zwietrzałej, acz klimatycznej konwencji nieco świeżego powietrza, tym samym pomagając w przemyślanym zwieńczeniu całej historii.

Czytaj również: "Olive Kitteridge" – nowy miniserial HBO od 10 listopada

Miniseriale w dzisiejszych czasach starają się służyć jako poletko dla twórców filmowych do przeprowadzania swoich eksperymentalnych studiów. Są miniseriale bardziej ponadczasowe, są i te, które szybko znikają z głowy widza po seansie. Choć Olive Kitteridge jest solidnie zrobioną produkcją, to jednak bliżej jej do produkcji, która nie pozostaje na dłużej z widzem – dopiero czas pokaże, czy z serialu pozostanie coś więcej niż pamiętna rola Frances McDormand.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj