Była już Kraina Lovecrafta, mieliśmy również serialowych Watchmen. W poprzednich latach Jordan Peele skutecznie eksplorował temat rasizmu w konwencji kina grozy. Można zadać pytanie: po co nam w takim krótkim czasie kolejny horror opowiadający o terrorze białych Amerykanów względem czarnoskórych mieszkańców USA? Czy filmowcy nadal czują potrzebę rozliczeń z przeszłością? A może ktoś uznał, że dobrze podczepić się pod istniejącą modę i wyprodukować serial o tematyce budzącej ostatnimi czasy bardzo duże kontrowersje? Takie myśli mogą przyjść do głowy podczas seansu pierwszych odcinków Oni: Pakt. To już gdzieś widzieliśmy, znowu ograne schematy, wiemy, co zaraz się wydarzy. Z czasem jednak zniechęcenie ustępuje miejsca zdumieniu, które zamienia się w szok, niedowierzanie i przerażenie. Kolejne epizody przepełnia gęsty, złowieszczy klimat, a widz zadaje sobie pytanie: czy takie rzeczy można pokazywać w telewizji? Oni:Pakt, mimo znamiennego tematu jest produkcją zgoła inną niż wyżej wymienione filmowo-serialowe dzieła.
Lata pięćdziesiąte, Compton (tak, to Compton) w Kalifornii. Rodzina Afroamerykanów wprowadza się na osiedle bielsze niż pranie potraktowane Vanishem. Mieszkańcom okolicy brakuje jedynie białych kapturów i naszywek KKK, ale i bez tego całkiem dobrze sobie radzą w sianiu nienawiści rasowej. Przodowniczką tej jadowitej społeczności jest niejaka Betty Wendell, która nie może znieść faktu, że obok niej zamieszkają ludzie o innym kolorze skóry. Wraz ze swoimi nienawistnymi ziomkami zaczyna robić wszystko, żeby rodzina Emory opuściła Compton. Sęk w tym, że Henry, Lucky i ich córki to nie w ciemię bici zawodnicy. Po przeżytych traumach familia jest silniejsza, niż się wydaje. Niestety, bohaterowie nie zdają sobie sprawy, jaki koszmar na nich czeka. Również biali mieszkańcy osiedla zaczynają odczuwać reperkusje toczących się wydarzeń. Gdzieś z oddali dobiega dźwięk bębnów wojennych, a ze stęchłych piwnic wytwornych domostw dochodzi zapach siarki. Kierunek fabularny jest łatwy do przewidzenia i tu nie ma zaskoczeń. Biała społeczność prześladuje czarnoskórych obywateli. Ci pierwsi są źli, drudzy dobrzy. Opowieść jest prowadzona w taki sposób, żeby sympatia przez cały czas była po stronie ciemiężonych. Miłośnicy teorii spiskowych nie będą mieli lekkiego podejścia do tego serialu. Bardzo łatwo o jednostronną interpretację i oskarżenie twórców o polityczną propagandę. Miałoby to ręce i nogi (bo przecież takie rzeczy się zdarzają), ale świadomy widz szybko zauważy, że nie o to tu chodzi. Gdy natężenie niegodziwości przekracza granice tego, co do tej pory widzieliśmy w podobnych serialach, a każda minuta ekranowa pogłębia duszną atmosferę, da się zauważyć, że to świadomie użyty środek artystyczny mający na celu zintensyfikowanie grozy. Autor Oni: Pakt, Little Marvin, celowo przerysowuje przemoc, żeby uwypuklić wszystko to, co najgorsze w nietolerancji rasowej. Dzięki temu udaje mu się pokazać horror rasizmu. Terror niszczący ludzi na każdej płaszczyźnie – fizycznej, psychicznej, intelektualnej oraz emocjonalnej.
+6 więcej
Mamy tutaj więc demony w ludzkiej skórze, ale też wątki parapsychologiczne, a nawet satanistyczne. Twórca czuje się jak ryba w wodzie w obranej konwencji. Jego spojrzenie na horror przypomina jednak bardziej Nawiedzony dom na wzgórzu czy doskonały serial Klątwa Ju-on: Początek niż Krainę Lovecrafta lub American Horror Story. Duchy i potworności często pełnią funkcje metafor demonów przeszłości i nieprzepracowanych traum. Symbolizują idee, personifikują ciemność kryjącą się w ludzkich sercach. Twórca radzi sobie zaskakująco dobrze zarówno na płaszczyźnie meta, jak i w tradycyjnej konwencji grozy. Momentami można odnieść wrażenie, że idzie mu aż za dobrze. Są w serialu momenty, obok których trudno przejść obojętnie. Słynny już piąty odcinek to rzecz, która wielu widzom pozostanie w głowie na zawsze. Oglądając niektóre sekwencje skupiające się na cierpieniu głównych bohaterów, czujemy się jak podczas seansu Pasji Mela Gibsona. Czy tak obrazowe przedstawianie udręczenia i bólu jest potrzebne? Artystyczna wizja Little Marvina nie jest dla każdego. Pewnych rzeczy pokazanych w tym serialu nie da się po prostu odzobaczyć. Oni: Pakt to nowatorski horror wyróżniający się na tle tego, co ma do zaoferowania współczesna telewizja. Podczas seansu musimy się jednak przygotować na dwie rzeczy. Po pierwsze wątek rasizmu zostaje przerysowany celowo – nie w służbie propagandy, a po to, by zobrazować koszmar przeżywany przez ofiary opresyjnego rasizmu w starej Ameryce. Po drugie, twórca stawia na szali wytrzymałość emocjonalną widza. Oni:Pakt nie mają w sobie nic ze slashera, horroru gore czy nawet standardowego krwawego straszaka. Makabry jest tutaj jak na lekarstwo. Brak latających kończyn i lejącej się wszędzie posoki. Najbardziej przerażające jest udręczenie, jakie człowiek może zgotować drugiej osobie. Little Marvin precyzyjnie obrazuje ludzkie bestialstwo. Oglądając to zezwięrzęcenie, tłumaczymy sobie, że to tylko przerysowana wizja artystyczna. Oglądamy przecież horror – zwykłą bajeczkę. Takie rzeczy nie zdarzają się w naszym świecie, prawda?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj