Większość odcinka skupia się na opłakiwaniu żony Corcorana, tylko kompletnie nie przekonuje mnie to, że Corky może w ogóle cokolwiek tutaj czuć. Wydawało mi się, że swoją ukochaną opłakał już dawno temu, bo przecież z tą kobietą, która pojawiła się pod koniec pierwszego sezonu, nie mógł się dogadać. Jego zachowanie, gdy po prostu ją porzucił i stał się przyczyną jej śmierci, jest tutaj wyraźnym tego dowodem. Być może Corky tak naprawdę opłakuje swoją głupotę i próbuje tym uciszyć wyrzuty sumienia. Jedyną zaletą tych scen jest pokazanie irlandzkich obyczajów, które stworzyły interesującą atmosferę. Plus także za zakończenie wątku Annie, który prowadzony był zbyt długo i nic nie wnosił do tego sezonu.
Nieporozumieniem jest motyw ucieczki Kennedy'ego i ataku na Morehouse'ów. Nie wierzę, że tak niebezpiecznego więźnia mógł pilnować jeden strażnik, a w dodatku, gdy wybuchł pożar, był on tam tylko i wyłącznie sam. Straszne naciąganie, ale to nic w porównaniu z wydarzeniami w domu Morehouse'ów. Zachowanie pani Morehouse jest odpowiednie, gdyż kobieta podstępem wybrania się od gwałtu. Niczego dobrego nie można powiedzieć o Robercie, który postępuje jak kompletny idiota. Skoro przypuszcza, że Morehouse jest w jego domu (a nawet jest tego pewien), to dlaczego po drodze nie zgarnął jakichś gliniarzy? Czemu nie zrobił czegokolwiek, by zabezpieczyć pozycję w ewentualnej konfrontacji? Dlatego, gdy dochodzi do starcia, trudno się nim emocjonować, bo Morehouse w tych scenach nie był tą postacią, jaką twórcy stworzyli w pierwszym sezonie.
[video-browser playlist="635619" suggest=""]
Ponownie wątek Freemanów jest jedynym, który ma jakiś sens. Walka doktora z epidemią to dobry wątek, który ładnie rozbudowuje nam jego osobowość. Walczy z przeciwnością losu, z rasizmem, z szykanami, a teraz będzie musiał stawić czoło wyrzutom sumienia. Istotny jest tu jego plan opisania tych wydarzeń, by takie sytuacje się nie powtarzały. I to jest ciekawa historia warta bycia wątkiem pobocznym. Tak samo widzimy kilka dobrych dialogów pomiędzy Sarą a jej matką odnośnie wolności i niewolnictwa. W interesujący sposób są poruszane ciekawe tematy.
Stróż prawa był serialem emocjonującym i imponującym w pierwszym sezonie. Nie wiem, co zmieniło się w zakulisowej ekipie w drugiej serii, ale jest to serial o co najmniej dwie klasy gorszy. Brak przemyślanej historii przewodniej, dziwne decyzje bohaterów oraz mało atrakcyjne wątki poboczne.