"The Hub" oferuje widzowi kolejną przeciętną historię, która tylko w zarysie wydaje się przejawiać znamiona oryginalności. Ward i Fitz wyruszają na prawie samobójczą misję, a reszta drużyny nie ma możliwości pomóc im w znaczący sposób. Wydawałoby się, że coś takiego musi wzbudzić duże emocje, a napięcie będzie wyczuwalne na każdym kroku. Tak się jednak nie dzieje. Odcinek jest zupełnie pozbawiony klimatu, a poczynania bohaterów bardzo szybko przestają kogokolwiek obchodzić. Wszystko można skwitować obojętnym wzruszeniem ramion.
To już siódmy odcinek serialu, a z postaciami nadal jest bardzo trudno się identyfikować. Zupełnie nie potrafią one nawiązać emocjonalnej więzi z widzem, a to już z góry skazuje Marvel's Agents Of S.H.I.E.L.D. na porażkę. Między nimi nie ma żadnej chemii, żadnej głębi; relacje, które między sobą budują, wydają się być sztuczne i powierzchowne. Bardzo dużo mówią o tym, jak im na sobie zależy, ale gra aktorska zupełnie tego nie potwierdza. Ciągła sztuczność w dialogach też na pewno nie pomaga. Scena, w której Jemma przekazuje Fitzowi kanapkę czy ta, kiedy Ward i Leo próbują nawzajem się chronić, wypadają okropnie patetycznie, sztucznie i najzwyczajniej w świecie głupio. Zero emocji. Jedynie losami Coulsona naprawdę można się przejąć, a zagadka jego powrotu do życia jest jedynym naprawdę interesującym wątkiem, na którego rozwiązanie czekam.
[video-browser playlist="617799" suggest=""]
Serial nadal bardzo bazuje na warstwie humorystycznej, a ta wciąż kuleje. Rzucanie żartami nie ratuje klimatu; sprawia jedynie, że są momenty, w których bywa naprawdę żenująco. Fitz i Simmons wydają się być dzieciakami, które zwiały ze szkoły średniej, bo ich podejście do realizowanych zadań momentami jest absurdalne. Zdarzają się czasem naprawdę fajne chwile, które wywołują uśmiech na twarzy widza, ale giną one w natłoku słabych i wymuszonych żartów. W "The Hub" należały one do duetu Skye & Jemma, ale nawet to w pewnym momencie przejaskrawiono.
Marvel's Agents Of S.H.I.E.L.D. wręcz rozpaczliwie potrzebuje elementów tajemniczości, mroku czy napięcia wynikającego z ciągłego zagrożenia. Agenci tej organizacji nieustannie narażają swoje życia i biorą udział w śmiertelnie niebezpiecznych misjach, a tego się w ogóle nie czuje. W "The Hub" faktycznie miałam wrażenie, że Ward i Fitz są na pikniku, a akcja ratunkowa tylko to udowodniła. Wszystko przebiegło pomyślnie i gładko jak po maśle. Na dodatek międzynarodowa, supertajna organizacja z ogromnie zaawansowaną technologią, poważną hierarchią i najlepiej wyszkolonymi agentami daje się wykiwać młodej hakerce i jej nieudolnej pomocnicy, która zachowuje się tak, jakby nie wiedziała, co się wokół niej dzieje.
Marvel's Agents Of S.H.I.E.L.D. to produkcja, która zupełnie nie ma szacunku do swoich widzów. Traktuje ich bardzo protekcjonalnie, uważając, że pod wizytówką uniwersum Marvela sprzedać można wszystko, a naiwni fani kupią to bez mrugnięcia okiem. Okazuje się, że takie podejście to bardzo duży błąd, co wciąż udowadniają lecące na łeb na szyję wyniki oglądalności. Nawet Amerykanie, którzy uwielbienie dla komiksowych historii mają we krwi, pewnych rzeczy nie mogą zdzierżyć. Pora ustąpić pola; w serialowym światku takich produkcji to DC i Arrow dumnie dzierżą palmę pierwszeństwa, a Marvel's Agents Of S.H.I.E.L.D. wypada przy nim karykaturalnie. Niestety.