"Orphan Black" po szybkiej premierze trochę zwalnia tempo, a choć w Transitory Sacrifices of Crisis dzieje się sporo, twórcy postanowili skupić się głównie na jednym wątku: intrygującym widzów projekcie Castor. Mamy okazję przyjrzeć się grupie męskich klonów i zobaczyć, jak bardzo różnią się od Sarah i spółki. Według twórców serialu od natury ważniejsze jest najwyraźniej wychowanie i widzimy jak na dłoni, że dorastający w wojskowym rygorze mężczyźni są bezwzględni i posłuszni rozkazom, ale również, dzięki nieustannemu przebywaniu razem, o wiele bardziej ze sobą zżyci niż początkowo klony z LEDA. Są niemal jak bliźniacy jednojajowi, zawsze robiący wszystko wspólnie i nieopuszczający się ani na krok (otwierająca odcinek niepokojąca scena idealnie to pokazuje, podobnie jak jedna z końcowych, gdy Rudy i Seth muszą się pożegnać). W tym kontekście ciekawie zapowiada się wątek Marka Rollinsa, który wydaje się buntować przeciwko swoim braciom, pozbywając się tatuażu. Podobnie jak żeńskie klony, gang Castor ma pewien medyczny defekt. Tym razem jednak nie chodzi o aspekt fizyczny, a umysłowy, co jest interesującym urozmaiceniem – byłoby nudno, gdyby chorowali na to samo co dziewczyny, nie byłoby w tym żadnej tajemnicy. Męskie klony są nieustannie testowane za pomocą zagadek logicznych, co ma ustalić, czy nie zaczynają ich dotykać żadne zmiany. Co ciekawe, w podobny sposób wojskowi chcą przetestować Helenę (która reaguje we właściwy sobie sposób, jak zawsze nieintencjonalnie nonszalancka wobec swoich porywaczy), a to wskazuje na to, że nie wiedzą nic – lub wiedzą niewiele – o projekcie LEDA. [video-browser playlist="687698" suggest=""] Wątek Heleny niebezpiecznie zaczyna przypominać ten z poprzedniego sezonu – Ukrainka znów zostaje porwana, znów jest torturowana i znów ktoś chce ją wykorzystać. Taki stan nie powinien trwać zbyt długo, ponieważ ta powtarzalność robi się irytująca. Helena jest bardzo złożoną postacią i wykorzystywanie jej tylko po to, aby Sarah miała kogo ratować, jest pomysłem niezbyt kreatywnym. Podobnie ma się sprawa z postacią Kiry, istniejącą jedynie w tym celu, by znajdować się w stałym stanie zagrożenia i być łatwym celem dla różnej maści porywaczy. Dziwię się, że dziewczynka nie reaguje z krzykiem na widok każdej obcej osoby. Jej psychika powinna być roztrzaskana na kawałki, jednak nie jest, bo Kira w "Orphan Black" to zaledwie szmaciana lalka, którą scenarzyści wykorzystują tylko wtedy, gdy ktoś chce zaszantażować Sarah. Kto by się przejmował tworzeniem psychologicznego portretu dziewczynki? Najnowszy odcinek dobitnie potwierdził tę regułę. Na szczęście istnieje szansa na to, że twórcy na jakiś czas oszczędzą Kirze psychicznych cierpień, umieszczając ją wraz z Calem na Islandii (który, mówiąc na marginesie, również jest uosobieniem jednej cechy: byciem rycerzem na białym koniu dla Sarah, romantycznym wybawicielem, który zawsze jest pod ręką, gdy dziewczyna go chce wykorzystać). U Alison robi się coraz ciekawiej. Myślę, że żaden z widzów nie zdziwił się, że chęć kandydowania na lokalne stanowisko, niezbyt przecież istotne, szybko przerodzi się w pomysł zastania dilerem. Element komiczny, którego uosobieniem w "Orphan Black" jest Hendrix, jak zwykle nie zawodzi i mimo tego, że jest to już 3. sezon, nie można odczuć znudzenia, oglądając wyczyny Alison, której twórcy zawsze wynajdują wyolbrzymione do granic możliwości błahe problemy, traktowane przez nią śmiertelnie poważnie. Aż strach myśleć, dokąd ją (i jej biednego, wciąż wplątywanego we wszystko męża) ten pomysł zaprowadzi. Zobacz również: „Hannibal” – NBC promuje 3. sezon serią ciekawych filmików "Orphan Black" na razie trzyma równy poziom. Pomijając wątek Kiry i Cala, Transitory Sacrifices of Crisis ogląda się przyjemnie, delektując się interesująco rozwijającą się fabułą. Niech tylko twórcy wystrzegają się absurdu, powtarzalności i postaci-kukiełek, a 3. sezon będzie naprawdę udany.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj