"Orphan Black" nie wiedzie się w tym roku najlepiej - wyraźnie widać, że twórcy zgubili gdzieś wyczucie, na co mogą sobie fabularnie pozwolić, a co jest już zbyt wtórne, nudne i absurdalne. Serial błądzi we mgle i zniechęca do siebie coraz większą liczbę fanów, jednak wraz z dwoma ostatnimi odcinkami pojawił się cień nadziei na to, że trzeciego sezonu nie trzeba będzie spisywać na straty. O ile Scarred by Many Past Frustrations można uznać jeszcze za odcinek przejściowy, o tyle Certain Agony of the Battlefield przypomina, czym "Orphan Black" był jeszcze przed rokiem: bezkompromisową produkcją zapewniającą mnóstwo rozrywki. Siłą Scarred by Many Past Frustrations jest skupienie się na relacjach łączących Sarah i Helenę, które są tak skomplikowane, że łatwo jest popełnić błąd niewiarygodności, którego scenarzyści uniknęli. Pokazali nam Sarah, która jest zagubiona i ufna w stosunku do siostry, oraz przypomnieli, że Helena została wychowana tak, iż zawsze będzie kalkulować, co bardziej się jej opłaca. I choć pod koniec Certain Agony of the Battlefield wraca po Sarah, zagłuszając swoją podświadomość, to widzowie dostali jasny sygnał: jest to postać tak naznaczona przez przeszłość i los, że z pewnością nigdy nie będzie w stanie żyć normalnym, spokojnym życiem. [video-browser playlist="703591" suggest=""] Powoli zaczynamy odkrywać tajemnicę projektu Castor. W ostatnich odcinkach dowiedzieliśmy się, że męskie klony przekazują swoim partnerkom seksualnym chorobę, przez którą stają się one bezpłodne. Klony są tym samym bronią biologiczną, którą niedookreślona jeszcze organizacja chce wykorzystać na ogromną skalę. Przyznaję, że rozczarowałam się tym wyjaśnieniem, bo jest ono bardzo absurdalne. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jakby to miało działać w praktyce. Spodziewałam się więcej po tym wątku, który po końcówce ostatniego odcinka może zostać pogrzebany pod gruzami (co nie byłoby złym rozwiązaniem). W Certain Agony of the Battlefield główną rolę zdecydowanie grał Paul. Nigdy nie byłam fanką tego, w jaki sposób została poprowadzona ta postać, która była uwikłana w więcej gier niż pozostali bohaterowie razem wzięci. Nigdy nie można było być pewnym, wobec kogo tak naprawdę Paul jest lojalny, a przez to frustrował i sprawiał, że naprawdę trudno było poczuć do niego sympatię, dlatego uważam, że zakończenie jego wątku w taki sposób to strzał w dziesiątkę. Chociaż większość widzów nie będzie za nim tęsknić, to przynajmniej zostaje świadomość, że ostatecznie na coś się przydał i był „tym dobrym”. Wątek Alison wciąż nie ma niczego wspólnego z historią przewodnią i niestety robi się coraz bardziej nużący (nawet nie zauważyłam, że Alison nie pojawiła się w Scarred by Many Past Frustrations, co pokazuje, jak bardzo zbędna stała się ta postać). Wciąż czekam na to, aby jej narkotykowo-mydlany biznes jakoś połączył się z resztą, jednak zaczynam już myśleć, że to płonne nadzieje. Alison jest tak oderwana od serialowej rzeczywistości, że jej wątek przestaje przynosić jakąkolwiek rozrywkę. Podobnie jest z Cosimą, która za namową Felixa (kolejnej postaci, która w tym sezonie miota się i scenarzyści nie za bardzo wiedzą, co z nią począć) umawia się na randkę z Shay (Ksenia Solo). Do tego miksu zdecydowano się dorzucić Delphine, która niczym przerażający stalker pstryka dziewczynom zdjęcia z ukrycia. Wątpię, że robi to osobiście, jednak i tak jest to działanie, które kompletnie do niej nie pasuje. Mam przeczucie, że z tego wątku nie wyniknie nic dobrego dla fabuły "Orphan Black". Czytaj również: Dylan Bruce z „Orphan Black” dołącza do „Heroes Reborn” Chociaż najnowsze odcinki produkcji BBC America nie są idealne, wyraźnie widać światełko w tunelu. W końcu zaczyna robić się ciekawie i można mieć nadzieję, że z każdym kolejnym epizodem poziom będzie wzrastać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj