Osiecka, znana wszystkim jako twórca tekstów piosenek, wierszy i prozy, interesowała się przez całe życie filmem. Już studiując dziennikarstwo miała zajęcia z krytyki filmowej, które doprowadziły ją w mury łódzkiej Filmówki, gdzie w 1957 roku rozpoczęła studia reżyserskie. Mimo sporego talentu do tworzenia ciekawych scenariuszy, znana ze zmiennego charakteru pisarka szybko jednak straciła zapał do poświęcenia swojego życia X Muzie. Osiecka co prawda nie złożyła pracy dyplomowej w Łodzi, jednak świat filmu towarzyszył jej nadal - a to w pisanych do polskich produkcji piosenkach, a to dzięki znajomości z ludźmi ze środowiska.
Do tej pory nie wiemy, dlaczego Osiecka zrezygnowała ostatecznie ze świata obserwowanego zza kamery, możemy jednak z pewnością stwierdzić, że nie utraciła na tym polska literatura. Na szczęście ujście dla swojej niezrealizowanej pasji znalazła w pisaniu recenzji filmowych, w których mogła połączyć całą paletę swoich szerokich zainteresowań. Przenikliwe oko pisarki oraz charakterystyczny styl sprawiły, że jej rozważania na temat filmów były czytywane chętnie oraz w latach 1956-1960 zdobyły sporą popularność. Osiecka niejednokrotnie podejmowała się krytyki filmów, które były nagradzane na międzynarodowych festiwalach. Cóż z tego, skoro jej się nie podobały – autorka nie dawała narzucić sobie zdania i często w ostrych słowach krytykowała popularne produkcje.
Mogła sobie pozwolić na ostre słowa oraz brak entuzjazmu również w kierunku produkcji radzieckich. Lata po odwilży roku 1956 pozwoliły jej na rozwinięcie skrzydeł na stronach "Sztandaru Młodych" i "Filmu". To, co do dzisiaj zachwyca w jej pracach, czyli celność obserwacji oraz barwny język, jest zawarte również w odszukanych w jej prywatnym archiwum recenzjach.
Młodzi filmoznawcy od Osieckiej-recenzenta oprócz stylu pisania mogliby się nauczyć wielu rzeczy. Przede wszystkim – jak zafascynować filmem, ale nie streszczać go. Jak podtrzymać uwagę czytelnika oraz przemycić swoje zdanie. Jak wyrazić swój podziw bez lukru oraz dezaprobatę bez urażenia twórcy. "Jeszcze żaden film nie wywiercił mi takiej dziury w brzuchu" – jednoznacznie komplementuje jugosłowiański "Ostatni Most", aby jakiś czas później skrytykować samą Brigitte Bardot: "Bardotka gra tutaj zwyczajną gąskę (...). Tego za mało na Bardotkę (...) i za mało na dobry film". Szczery zachwyt i równie szczera bezlitosna krytyka.
Zazwyczaj krótkie, ale bez mydlenia oczu oraz zawsze z głębszymi przemyśleniami – takie bez wątpienia są teksty Osieckiej. Kawał dobrej pracy recenzenckiej wydawnictwo dodatkowo okrasiło ponad 50 plakatami filmowymi pochodzącymi ze złotego okresu polskiej szkoły plakatu. Świetne teksty oraz arcydzieła najgłośniejszych artystycznych nazwisk drugiej połowy lat 50. Filmidła Osieckiej to smaczny kąsek dla fanów pisarki, dla fanów starszych filmów, dla fanów dobrego pisania i fanów filmowej uczty. Dla każdego, kto w błyskawicznym czasie ulegnie ubranej w słowa magii obrazu.