Powoli wszystkie wątki się rozwiązują, choć nadal wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Wiemy już, że były agent FBI i partner Marco Ruiza jest odpowiedzialny za morderstwa. Nie wiadomo czy za wszystkie, ale możemy podejrzewać, że jednak tak. Jedyne, co się ciśnie na usta, to: dlaczego poświęcił tyle czasu na planowanie, skoro mógł to zrobić o wiele szybciej? Dlaczego zgasił światła na moście, zabijał czasami zupełnie przypadkowe osoby, żeby na końcu i tak dorwać żonę Ruiza, jego dzieci oraz mordercę swojej rodziny? Inna sprawa, że nasz główny antagonista zupełnie nie wygląda jak wyrafinowany i planujący morderca - bardziej jak wesoły wujek, profesor jakiejś uczelni. To zupełne oderwanie fizyczności od psychiki jest bardzo widoczne i pewnie planowane, choć nadal trudno mi sobie wyobrazić go jako agenta FBI. Albo twórcy wprowadzą postać drugiego mordercy, albo jednak pójdą w stronę pewnych niedopowiedzeń.
Nie zmienia to faktu, że odcinek jest najlepszym w sezonie dzięki potężnej dawce emocjonalnych rozgrywek. Ruiz wraz z Sonyą ścigają mordercę, który wręcz podkłada im wskazówki pod nos. Zdradza synowi Ruiza miejsce pobytu jego żony i dziewczynek, domyślając się pewnie, że zostaną uratowane. O co więc mu chodzi? O strach Marco czy wymierzenie mu kary? Zemścił się uprawiając seks z żoną Ruiza, nie rozumiem więc, po co je porywał. Chce go zniszczyć psychicznie? Marco oczywiście ratuje swoją żonę i córki, ale kosztuje go to wiele nerwów.
[video-browser playlist="635286" suggest=""]
Powoli rozwiązuje się sprawa tunelu. Zupełnie przypadkowo zabita zostaje największa baronowa Juarez i to przez wdowę. Wątek zupełnie niepotrzebny, szczególnie biorąc pod uwagę to, jak został poprowadzony. Może się jednak ciekawie rozwinąć, więc warto go śledzić. Dziwię się tylko, że jedna kobieta z jednym ochroniarzem potrafiła tak się rządzić, skoro mogła w zupełnie idiotyczny sposób zostać zabita. Wdowa pewnie przejmie po niej schedę.
Główną rolę odgrywa syn Ruiza. Pomaga policji, rozmawia z Sonyą, do której ma słabość, i widać, że młodzieniec się w niej zauroczył. Na końcu jasne staje się też, o co chodziło naszemu mordercy. Możliwe, że właśnie skupi się na pierworodnym Marco i jemu wyrządzi największą krzywdę.
Trzeba przyznać, że najnowszy odcinek "The Bridge" obfitował przede wszystkim w emocje. Były to szczere emocje, niezwykle trudne, pełne bólu. I nawet jeśli kilka rzeczy zakończyło się dobrze, to cliffhanger zapowiada kolejną pasjonującą rozgrywkę. Świetna gra aktora wcielającego się w Marco Ruiza i coraz lepsze wyczucie postaci Diane Kruger są zwieńczeniem tego epizodu. Przyznam szczerze, że bardzo mi się to wszystko podobało i właśnie dzięki emocjom i uczuciom bohaterów daję mocną "czwórkę". Oby w kolejnych odcinkach twórcy poszli za ciosem i dostarczyli równie pasjonujących odcinków.