Tamtego dnia słońce świeciło wyjątkowo mocno. Upał zdawał się być nie do wytrzymania. Być może właśnie dlatego rodzice postanowili zabrać małą Lulu nad jezioro. Gdyby wiedzieli, co tam się wydarzy… Gdyby choć przeczuwali… Tragedia spadła na nich zupełnie niespodziewanie. Nie dało się jej przewidzieć. Lulu zniknęła bez śladu. Teraz tamto wydarzenie jest już przeszłością. Ale siostra dziewczynki, która wtedy również była nad jeziorem, wciąż nie może pogodzić się ze wspomnieniami. Nie może zrozumieć, dlaczego policja nie rozwiązała tej zagadki. Nie dociera do niej, że po ośmiu latach Lulu może już nie żyć, że być może goni za duchem. Sprawiedliwości powinno stać się za dość. Winni muszą zostać ukarani. Siostrę Lulu napędza chęć zemsty. Ktoś powinien cierpieć, tak samo jak ona tamtego dnia, gdy straciła tak wiele. Wszystkie poszlaki prowadzą do dziwnego domu na zapomnianej ulicy. Niewiele osób się tam kręci, bo dom stoi tuż przed ścianą gęstego lasu. Poza tym te okna pozabijane dyktą. No i jezioro jest stosunkowo niedaleko. Całość robi naprawdę słabe wrażenie. Nic dziwnego, że siostra Lulu nabiera podejrzeń. Wprowadza się obok i zaczyna obserwować mieszkańców dziwnego domu.
Ostatni dom na zapomnianej ulicy to dom Teda. Ale czy tylko? Być może mieszka tam ktoś jeszcze? Jego matka? Córka? Kot? Fakty są jednak takie, że dom opuszcza tylko Ted. Czyżby zatem dla pozostałych było to więzienie? A może bezpieczny azyl? Odkrywanie wszystkich tych tajemnic już od pierwszych stron książki jest wciągającą przygodą. Catriona Ward tak misternie utkała fabułę swojej powieści, że praktycznie do samego końca czytelnik nie może czuć, że stąpa po pewnym gruncie. Żeby dowiedzieć się, co się stało z małą Lulu, trzeba przebrnąć przez najbardziej mroczne zakątki ludzkiego umysłu. Grozy historii dodaje fakt, że dziewczynka nie jest pierwszym dzieckiem, które zaginęło nad rzeczonym jeziorem. Wszystkie pozostałe wzbudzały jednak znacznie mniej zainteresowania, bo pochodziły z biednych lub rozbitych rodzin. Nikt ich nie szukał z taką zaciętością jak rodzina Lulu. Czyżby ten jeden raz porywacz się pomylił? Czyżby popełnił błąd, dzięki któremu uda się go wreszcie zdemaskować? Ostatni dom na zapomnianej ulicy stawia przed czytelnikiem te i znacznie, znacznie więcej pytań.
Źródło: Czwarta Strona
Zazwyczaj dość sceptycznie podchodzę do zapewnień drukowanych na okładkach książek. Rzadko bowiem zdarza się, żeby powieść reklamowana jako arcydzieło, rzeczywiście tym arcydziełem była. W tym wypadku jest inaczej. Pochlebne słowa znanych pisarzy, które zdobią skrzydełka i okładkę Ostatniego domu na zapomnianej ulicy w stu procentach pokrywają się z moimi odczuciami. Zgadzam się przede wszystkim z Stephenem Kingiem, który zapewnia, że nie czytał nic bardziej ekscytującego od czasu Zaginionej dziewczyny. Ja nie czytałam nic bardziej ekscytującego, ale też bardziej zaskakującego. Zakończenia książek potrafią łamać serce. Nie raz zdarzało mi się czytać naprawdę genialną powieść, którą musiałam skreślić z listy ulubionych z powodu rozczarowującego rozwiązania akcji. Catriona Ward i na tym polu nie zawodzi. Zakończenie jej powieści jest tak niesamowite, że chyba nie sposób się go domyślić, mimo że autorka wysyła w stronę czytelnika mnóstwo wskazówek i podpowiedzi. Catriona Ward to dla mnie prawdziwe odkrycie. Świetnie napisany Ostatni dom na zapomnianej ulicy każe mi wiązać z jej osobą wielkie nadzieje. Niecałe trzy godziny temu skończyłam czytać jej książkę, a już mam ochotę na więcej. Czy można wystawić autorowi lepszą rekomendację?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj