Tak naprawdę najważniejszą cechą dobrego serialu dokumentalnego o tematyce historycznej nie jest samo przybliżanie faktów czy opowiadanie historii sprzed wieków, ale sposób, w jaki jest to robione. Umówmy się –  nawet najciekawsza historia może zostać zaprezentowana w sposób nudny, nieciekawy i wręcz odpychający. Twórcy Ostatnich królów stawiają jednak na atrakcyjność. Największy atutem okazuje się historyk, Dan Snow, który jest postacią zaskakująco charyzmatyczną. Dlatego też, gdy opowiada o faktach historycznych lub teoriach, wciąga momentalnie w całą konwencję. Robi to jak dobry gawędziarz, a nie naukowiec, który daje widzom suche fakty. W pewnym sensie czuć w nim podobieństwo do tego, jak robił to Wołoszański. Atrakcyjnie, ciekawie, bez zanudzania. Jeśli ktoś lubi taką formę, powinno się spodobać. Pierwszy odcinek to tak naprawdę wstęp do najważniejszych wydarzeń. Przedstawiono bohaterów, czyli trzech tytułowych królów, którzy będą walczyć o władzę nad Anglią. Najważniejszy w tym odcinku jest jednak dobrze zaprezentowany rys polityczny, który pozwala zrozumieć, jak wygląda światopogląd tychże ludzi i dlaczego podejmują pokazane później decyzje. To pozwala poczuć klimat, poznać najważniejsze fakty, które doprowadzą do bitwy. Dobrym zabiegiem okazuje się wykorzystanie różnych perspektyw, dzięki czemu możemy spojrzeć na każdego z królów z innej strony. Cała narracja ustawiona zostaje tak, że tak naprawdę nikt nie obiera strony w tym konflikcie. Każda postać dostaje tyle samo czasu ekranowego. Ciekawym motywem jest wykorzystanie trzech historyków, którzy wcielają się we wspomnianych władców. Opierając się na swojej wiedzy i przemyśleniach, przedstawiają określoną perspektywę danej postaci w różnych kwestiach. Trudno oczywiście powiedzieć, na ile to może być zgodne z faktami, a na ile to ich interpretacja, ale podawane argumenty brzmią sensownie. Całość okazuje się solidnym dodatkiem. Fabularyzowana część Ostatnich królów niewątpliwie stoi na niezłym poziomie. Scen jest sporo, a ich realizacja jest wystarczająco dopracowana, by zaliczyć to na plus. Solidne scenografie, dobre kostiumy i aktorzy, którzy należycie tworzą rys psychologiczny swoich postaci. Pozytywnym zaskoczeniem okazał się Clive Russell w roli wikinga, Haralda. Aktor znany z roli Blackfisha w serialu Game of Thrones tworzy postać zupełnie inną, niż tę, którą znamy z fabularnych produkcji o wikingach. Być może to też efekt jego charyzmy, która sprawdza się w takich klimatach. Ta część serialu dobrze uzupełnia i dodaje atrakcyjności. Nie brak jednak zgrzytów w tym odcinku. Czasem niektóre momenty są przedramatyzowane. A to wypada sztucznie, gdy napięcie nie oddziałuje na widza, jak trzeba, bo nie odpowiada ono poziomowi, jaki reprezentuje dany wątek. Tak jak historia potrafi zaciekawić, wciągnąć, tak budowanie emocji wypada przeciętnie. Najbardziej razi zabieg, w którym ekran jest dzielony na kilka części, narrator mówi coś ważnego z nutką dramaturgi w głosie, a wszystko jest potęgowane muzyką. Cel wniosły, ale efekt taki sobie. W serialach dokumentalnych tego typu zabiegi po prostu wybijają z rytmu. Niepotrzebnie. Dobry wstęp do naprawdę ciekawego i dobrze zrealizowanego serialu dokumentalnego o tematyce historycznej. Ostatni królowie – wojownicy Europy potrafią zainteresować i wciągnąć. Liczę, że kolejne odcinki również nie zawiodą w tym względzie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj