(I Remember) When She Loved Me przedstawia sytuację z dzieciństwa głównego bohatera – opętanie jego matki. Ten wątek służy w dwóch celach. Pierwszym są niewątpliwie krótkie, ale nadal występujące sceny grozy. Nie robią tak świetnego wrażenia jak w pilocie, lecz pozwalają na utrzymanie mrocznej atmosfery. Drugi powód to wgłębienie się w dramatyczne losy postaci, zwłaszcza nawiedzonego przez siły zła rodzica. Kontrast między kochającą, serdeczną osobą a chwilę później przerażającą, obcą istotą został wyraźnie zaakcentowany. W ten sposób końcówka nie tylko kreuje ciekawą intrygę na kolejne odcinki, ale także łapie za serce. Szkoda jednak, że odcinek rozgrywa się tak szablonowo. Nie jest to jeszcze moment, w którym serial koniecznie musi wzbudzać podziw, ale na razie nie jestem nawet przekonany, czy podąża we właściwym kierunku. Tempo akcji może być dla niektórych nużące, a historia trochę zbyt oczywista (poza poruszającym zakończeniem). Prezentowanie tajemniczej postaci (antagonisty?) biorę za obietnicę nadejścia bardziej atrakcyjnych wydarzeń, lecz muszę dodać, że na razie niezbyt mnie ta zagadkowa persona rusza. Urodziny córki Kyle'a Barnesa to okazja do zapoznania widza z okolicznościami, w jakich doszło do rozstania bohatera z żoną, jednak na razie scenarzyści nie chcą ich zdradzać. Mam wątpliwości, czy rzeczywiście skrywa się tu jakaś niespodzianka, ale o tym przekonamy się w przyszłości. Problem jest inny – ten wątek również nie wypada szczególnie interesująco i wątpię, aby przykuwał oglądających do ekranu. Ogląda się to bez większych emocji, ewentualnie niektórych może obchodzić kwestia prezentu od Kyle'a – czy ostatecznie trafi w ręce dziecka? Z drugiej strony wciąż nie jest to szalenie istotna i przyciągająca sprawa. No url Muszę przyznać, że spodziewałem się od razu kolejnych opętań, które napędzałyby cały sezon, tymczasem wielebnego Andersona oglądamy przeważnie w towarzystwie parafian, a nie podczas egzorcyzmów. Co prawda się nie nudziłem, lecz z ukazanych scen niewiele na razie wynika i wydają się zapychaczami (obym się mylił). Dużo lepiej prezentuje się początek śledztwa w sprawie makabrycznych zbrodni na zwierzętach. Także bieżące losy matki Kyle'a, którą bohater chce przywrócić do normalnego stanu, są bardziej zajmujące, mimo że okazują się przewidywalne – czyli starania protagonisty nie przynoszą efektu. Nie zdziwię się, jeśli ktoś w tej chwili uzna Outcast za nużący serial – ale może to też nie jest produkcja adresowana do niego. Mnie w każdym razie się podoba. Przyzwyczaiłem się, że horrory zazwyczaj są złe i słabe, ale ekranizacja komiksu Roberta Kirkmana oferuje dobrą rozrywkę i potrafi straszyć. Liczę jednak, że produkcja z każdym kolejnym tygodniem będzie rosła w oczach widzów, bo ma do tego potencjał, który twórcy muszą wykorzystać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj