Ostatnie tygodnie nie były najlepsze w wykonaniu produkcji FOX. Po czwartym odcinku – moim zdaniem najlepszym w sezonie, bo wystąpiło napięcie i groza – Outcast stopniowo obniżał poziom. Twórcy postawili na przewidywalne i powolne rozwijanie akcji. Teraz rekompensują tę sytuację wyjaśnieniami na temat egzystencji demonów wśród ludzi, a odpowiedzi są zaskakujące i zmieniają dotychczasowe postrzeganie zła. Tym samym pytanie, o czym ma być serial, wynika już nie z tego, że fabuła stoi w miejscu, lecz z nowych informacji. Jednak postępowanie wielebnego mogło trochę ostudzić nadzieje na to, że zobaczymy coś ciekawego. Anderson dalej zachowuje się tak, jakby był niespełna rozumu. Zupełnie ignoruje fakt, że w oczach społeczeństwa staje się wariatem. Zdaje sobie z tego sprawę, ale wciąż ulega emocjom i psuje nawet relacje ze swoim sprzymierzeńcem – Kyle'em. Jak inaczej nazwać porwanie kobiety i zabranie jej do mieszkania Barnesa? Jaki w ogóle miał być tego cel (poza wydostaniem z niej demona)? To są chaotyczne ruchy nierozumianego przez innych desperata, czemu nie można się dziwić, skoro wielebny nie rezygnuje także z gadania o Bogu i Szatanie, zamiast docierać do ludzi bardziej subtelnymi metodami i słowami. Różnicą w stosunku do poprzednich odcinków jest prowadzenie do emocjonujących i niespodziewanych scen właśnie przez tę postać. No url Rozjaśnieniu ulega nie tylko natura demonów (przynajmniej tak się wydaje – kto wie, czy nie kłamią), ponieważ przy okazji otrzymaliśmy wytłumaczenie podejrzanego zachowania przyjaciela szeryfa. Jest ono przekonujące i raczej nikt nie domyślił się ostatecznego rozwiązania – że tak naprawdę mężczyzna krył opętanych podczas przeżywania przez nich najgorszego okresu. Nieźle wypadają również wątki rodzinne. Pogodzenie się Megan z mężem czy modlitwa przy stole budują odpowiednie relacje między postaciami, chociaż raczej nie są to momenty wyczekiwane przez oglądających. W serialu nadal nie ma konkretnego przeciwnika, którego widz mógłby się bać. Sidney nie sprawia podobnego wrażenia, ale trzeba przyznać, że w What Lurks Within prezentuje się interesująco. W ogóle zaszła zamiana ról, bo dotychczas to on pełnił funkcję antagonisty, zaś teraz przejął ją wielebny (pewnie tymczasowo). Retrospekcje nie były szczególnie fascynujące, lecz ostatni moment, w którym Sidney – już przejęty przez inne siły – wypuszcza swoją ofiarę, młodego chłopaka, postawił go w dobrym świetle. Wcześniej byliśmy przyzwyczajeni, że opętani dokonują złych czynów, natomiast tutaj dostaliśmy odwrotną sytuację – ludzie przed opętaniem mogą być źli, a po nim lepsi. Mam nadzieję, że nowe informacje o sytuacji w mieście poskutkują ciekawym rozwinięciem akcji w kolejnych odcinkach. Na pewno potencjał ku temu jest, co można było zaobserwować w What Lurks Within. Nie obyło się bez zaskoczeń i ważnych zwrotów wydarzeń. Jedynie wątpliwości może budzić postać Patricii, która pomaga wielebnemu mimo jego kiepskiej reputacji. Efekt ślepej miłości? Przywiązanie do Andersona powinno zostać lepiej ukazane, bo równie dobrze kobieta mogłaby odesłać go z kwitkiem – i byłoby to chyba bardziej przekonujące niż przyjęcie do domu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj