Outcast: Opętanie powoli się rozkręca, dokładając nowe elementy i tajemnice do swojej historii. W drugim odcinku jest po trochu strasznie, odrażająco i smutno, ale wciąż serial zachowuje swój niepowtarzalny, pełny napięcia klimat.
Nowy odcinek
Outcast prezentuje nieco inną dynamikę niż tę, obecną w pierwszym sezonie. Nie ma niepotrzebnego rozwlekania wątków, a akcja rozwija się szybciej. Co prawda jest w tym wszystkim trochę chaosu, a zrozumienie historii wymaga dużego skupienia od widzów, aby nie umknął żaden szczegół lub kluczowe słowo, ale taka kosmetyczna zmiana dobrze działa na serial. Już w poprzednim epizodzie można było dostrzec tę nową jakość, która sprawia, że
Outcast: Opętanie ogląda się w końcu z rosnącym zainteresowaniem.
Trzeba przyznać, że ten serial potrafi być naprawdę upiorny. Opętanie młodego człowieka, który siedział w celi obok wielebnego Andersona, wyglądało okrutnie i przerażająco, a dźwięk łamiących się kości przyprawiał o gęsią skórkę. Co wrażliwsze osoby mogły odwracać wzrok od tych krwawych i brutalnych scen. Zresztą wcale nie przyjemniej obserwowało się autopsję 30-letnich zwłok, która też była odrażająca. Taki urok tego typu seriali. Dodało to trochę innych emocji, bo dotykanie przez Kyle’a opętanych ludzi powoli zaczyna powszednieć i nie powoduje już takiej ekscytacji jak na początku historii.
Z kolei bardzo klimatycznie wyglądały przeplatające się ze sobą sceny z Megan nad jeziorem oraz kremacji Marka, gdzie dużą rolę odegrała muzyka. Raczej nie wzruszały do łez, ale lekko chwytały za serce. Przez chwilę można było nawet pomyśleć, że ta postać chce się utopić i wcale nie byłoby to takie nieprawdopodobne, bo w końcu miała ku temu powody. Ale za to teraz przez kolejny tydzień widzowie będą się zastanawiać, kto przyszedł jej na ratunek, co wzbudza ciekawość, ponieważ niekoniecznie musi to być Kyle. Dobrze też, że śmierć Marka zatuszowano, pozorując wypadek samochodowy i nie rozwodząc się zbytnio nad tym tematem. Wystarczy już nam sam widok zrozpaczonej Megan, która również ma przewidzenia. One też wpływają na tę niepokojącą, pełną napięcia atmosferę serialu.
Cieszy natomiast powrót Sidneya, którego zabrakło w pierwszym odcinku nowego sezonu. I wcale nie jest zadowolony z nerwowej sytuacji z Kyle'em, co zapowiada jego bardziej zdecydowane kroki ku wspomnianemu przez niego scaleniu. Ciekawi też, jakie przeznaczenie czeka na głównego bohatera, ponieważ groźby, które usłyszeliśmy z usta Sidneya, zabrzmiały bardzo złowieszczo. Wokół niego gromadzi się coraz więcej opętanych ludzi, przez co rośnie w siłę. Strach myśleć, co będzie dalej, szczególnie, że ewidentnie zdenerwowało go przypalenie drogich dla niego, tajemniczych zwłok kobiety ze zszytymi ustami.
Najnowszy odcinek
Outcast: Opętanie żwawo rozwija fabułę. W końcu też nakreślono kilka perspektywicznych wątków. Niepewność może też wzbudzać wypowiedź Amber, która boi się, że jej mama lub ciocia mogą zostać ponownie opętane. Wtedy nasi bohaterowie znaleźliby się znowu w wielkim niebezpieczeństwie, co wzmogłoby tylko emocje i trudno byłoby przewidzieć przebieg dalszych wydarzeń. Ponadto twórcy zaskoczyli nas informacją, że Aaron jednak nie zginął w pożarze, ale mocno ucierpiał. Oby mieli w zanadrzu więcej takich niespodzianek, bo to napędza historię, która staje się coraz ciekawsza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h