Nowy odcinek Outcast był mroczny, nie tylko pod względem klimatu, ale również dlatego, że cała akcja rozgrywała się w ciemnych pomieszczeniach lub nocą. Nie ma w tym nic złego, ponieważ taki zabieg nadaje serialowi własny styl, a także dobrze buduje atmosferę grozy, nawet jeśli tym razem zrezygnowano ze straszenia widzów przewidzeniami, opętaniami czy egzorcyzmami. Czasem bardziej przeraża ludzkie okrucieństwo, niż demony. Więc na tym zagadnieniu twórcy postanowili się skoncentrować w nowym epizodzie i całkiem nieźle udało się im to uchwycić. Największą uwagę skupiał wątek Aarona, który postanowił zemścić się na wielebnym Andersonie. Dużym zaskoczeniem było brutalne zadźganie Patricii przez syna, ponieważ tydzień temu chłopak nie odważył się pokroić człowieka. W efekcie dało to nam przekonanie, że jeszcze może zawrócić ze złej ścieżki, a jednak okazało się to tylko sprytną zmyłką twórców, aby wywołać w nas większy szok. Aaron niesamowicie potrafi działać na nerwy, za co należy pochwalić C.J. Hoff, że wykreował tak wyrazistą postać. Dwa razy próbował podpalić Andersona, choć taką prawdziwą obawę o życie wielebnego można było poczuć, kiedy nastolatek celował do niego z broni, a potem odpalił racę. Te świetnie zagrane przez obu aktorów sceny przyniosły nieco emocji, ale przede wszystkim ciekawiło, jak ta konfrontacja się zakończy. Pozostał lekki niedosyt, że Sidney wkraczając do akcji tylko wywiózł Aarona z lasu, ponieważ to była dobra okazja, aby Kyle stanął oko w oko ze swoim największym wrogiem, a tak się nie stało. W poprzednim odcinku poznaliśmy niejakiego Boba, który miał naświetlić Kyle’owi sytuację, w jakiej się znalazł, a także przybliżyć sylwetkę jego ojca. Ale tutaj też widzów spotkało rozczarowanie, ponieważ podzielił się z głównym bohaterem tylko szczątkowymi informacjami, które pozostawiły nas z większą liczbą pytań niż odpowiedzi. Między innymi zobaczyliśmy dom przy Shadow Lane, gdzie ojciec Kyle’a najprawdopodobniej odprawiał egzorcyzmy w okrutny sposób. Migawki upiornych scen nie wyglądały, aż tak przerażająco, aby wystraszyć widzów. Oby w kolejnych odcinkach twórcy bardziej rozwinęli ten wątek, ponieważ ma potencjał na interesujące poprowadzenie dalszej części historii. O ile w pierwszych epizodach drugiego sezonu żałoba Megan rzeczywiście smuciła i wywoływała współczucie do tej bohaterki, tak teraz zaczyna już powoli nużyć. Nie da się ukryć, że twórcy przeciągają jej wątek i nadszedł najwyższy czas, aby coś się w jej historii ruszyło. Dają nam również mocno do zrozumienia, że znowu zostanie opętana, co równie dobrze może też być kolejną zagrywką, aby zaskoczyć widzów innym rozwiązaniem, co tylko wyszłoby serialowi na dobre. Odcinek The One I'd Be Waiting For prowadzony był w dobrym tempie, dlatego przyjemnie się go oglądało. Szkoda tylko, że twórcy dawkują nam nowe informacje przez co fabuła tylko minimalnie ruszyła do przodu. Dotyczy to przede wszystkim wątku Sidneya, który tym razem nie odegrał znaczącej roli w epizodzie poza wyciągnięciem Aarona z tarapatów i grożeniem burmistrzowi. W Outcast: Opętanie sytuacja staje się coraz bardziej napięta, gdzie nawet wielebny Anderson zdenerwował się nie na żarty z powodu śmierci Patricii. Ciekawi, jak daleko jest się w stanie posunąć w swojej furii. Ważne, że emocji nie brakuje, podobnie jak zaskoczeń. Oby tak dalej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj