W trzecim sezonie – tak jak i w poprzednich – czuć wakacyjną, przygodową aurę, pomimo wszystkich niebezpieczeństw, które przeżywają główni bohaterowie. Przez to, że wyemitowano go w lutym, człowiek jeszcze bardziej pragnie lata i pięknej pogody. Ale do rzeczy. Serial zaczyna się na Płotkolandii – bezludnej wyspie, na którą trafili John B (Chase Stokes), Sarah (Madelyn Cline), JJ (Rudy Pankow), Kiara (Madison Bailey), Pope (Jonathan Daviss) oraz Cleo (Carlacia Grant) po wyskoczeniu ze statku Coastal Venture. Mogłoby się wydawać, że akcja w tej lokalizacji potrwa trochę dłużej, jednak ratunek przyszedł już w pierwszej połowie pierwszego odcinka. Czy jestem rozczarowana z tego powodu? Niekoniecznie, ale temat wyspy można byłoby ciekawiej rozegrać. Początek serialu jest intensywny. Dużo się w nim dzieje – przeskok z bezludnej wyspy na Barbados, ucieczka, porwanie Kiary oraz powrót do żywych ojca Johna B, czyli Dużego Johna. Właściwie mężczyzna pojawił się już na samym końcu finałowego odcinka drugiego sezonu, ale dopiero w najnowszej odsłonie miał znaczący wpływ na fabułę. Nie powiedziałabym jednak, że to, co robił w serialu, zawsze działało na plus. Właściwie w większości przypadków było na odwrót. Miałam wrażenie, że Duży John skupił się bardziej na samym szukaniu skarbu niż na cieszeniu się z obecności swojego syna. A byli przecież bardzo długo rozdzieleni. John B myślał, że jego ojciec nie żyje, a kiedy w końcu sprawa się wyjaśniła, Duży John skoncentrował się wyłącznie na odnalezieniu złota. Wspólny czas był raczej pretekstem do poszukiwań, a nie do faktycznego pogłębiania więzi. Duży John nieustannie kwestionował również lojalność Sary, co stawiało Johna B w bardzo niekomfortowej sytuacji. Dodatkowo naciskał na to, żeby poszukiwania legendarnego miasta zostały tylko między nim a Johnem B, mimo że jego syn nie ukrywał, że chciałby powiedzieć o tym przyjaciołom. Wszystkie te rzeczy sprawiły, że paczka rozdzieliła się w pewnym momencie na dwie grupy – Johna B z ojcem oraz całą resztę. Uważam, że to właśnie zachowanie Dużego Johna było powodem późniejszego osłabienia relacji między przyjaciółmi. W kolejnych odcinkach tempo trochę się wyrównuje, ale nie zwalnia. Z ciekawością śledzi się dalsze losy nastolatków. Postać Cleo została dość naturalnie włączona do całej ekipy. Widać też, że dobrze się ze wszystkimi zgrała. Miała realny wpływ na akcję, rozwinęła też relację z Popem. Nie miałam wrażenia, że jest niepotrzebnie dodaną postacią. W trzecim sezonie postawiono na rozwój różnych relacji. Zaiskrzyło między wspomnianymi wcześniej Popem i Cleo. Również (co było wyczekiwane przez wielu, włącznie ze mną) relacja JJ-a i Kiary została popchnięta w bardziej romantycznym kierunku. Trzeci sezon skupia się na poszukiwaniu Eldorado. Przez to, że brzmi to mocno abstrakcyjnie, i przez wcześniej wypuszczony zwiastun sezonu, część osób bała się, że Outer Banks zmieni się w coś pokroju Riverdale. Wątek legendarnej krainy został jednak całkiem dobrze rozegrany. Co prawda spodziewałam się innej wizji miasta – niekoniecznie jaskini z wielką grudą złota i mniejszymi złotymi grudkami na ziemi – ale dzięki temu łatwiej było uwierzyć w całą tę historię. Gdyby faktycznie postawiono na pełne przepychu miasto, pojawiłoby się więcej wątpliwości dotyczących tego, jakim cudem nikt wcześniej go nie odnalazł. Nastąpiła również zmiana głównego “wroga” i do akcji wkroczyła bogatsza i bardziej niebezpieczna wersja Warda Camerona. Zagrożenie najwyraźniej zwiększyło się wraz ze wzrostem wartości potencjalnego znaleziska. Nowy antagonista to Carlos Singh (Andy McQueen), który również chce odnaleźć Eldorado i wprowadza do serialu pewną świeżość. Jednak niewiele się o nim dowiadujemy. Jego postać jest niewzruszona i pewna siebie. Tym, co wywołuje w nim większe emocje, jest pragnienie odkrycia skarbu. Bardziej urzekły mnie dwa pierwsze sezony Outer Banks. Mam wrażenie, że w trzecim działo się więcej mniej prawdopodobnych rzeczy. Może związane jest to z abstrakcyjnością samego głównego celu, czyli odnalezieniem mitycznej krainy? Dodatkowo sama akcja w Ameryce Południowej została ściśnięta w ostatnim odcinku. Można było ciekawiej i szerzej ją poprowadzić. Mimo że od samego początku wiadomo było, że poszukiwania będą dotyczyć złotego miasta, to w trzecim sezonie występuje dużo wątków pobocznych, które jednak zajmują sporo czasu. Czasu, który można byłoby przeznaczyć chociażby na wspomnianą akcję w Ameryce Południowej lub na pokazanie tego, co działo się po powrocie do Outer Banks. Zamiast tego po finałowej akcji następuje przeskok o osiemnaście miesięcy do przodu, żebyśmy mogli zostać świadkami sukcesu nastolatków. Mam duży sentyment do Outer Banks. To serial, który powinien spodobać się większości. Trzeci sezon nie powala na kolana, jednak nadal jest ciekawą pozycją. Mimo że porusza częściowo trudniejsze tematy, bardziej skupia się na wątku przygody i pokonywaniu niebezpieczeństw. Zakończenie jest otwarte, a czwarty sezon został potwierdzony. Pozostaje więc czekać na rozwój wydarzeń i nowe przygody.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj