Outlander opowiada o tytułowym weselu Claire (Caitriona Balfe) i Jamiego Frasera (Sam Heughan). Jest to przede wszystkim klimatyczne ukazanie wszelkich kulturowych obrządków, okazanych emocji obojga przyszłych małżonków oraz ważnych elementów wpływających na przemianę Claire. W tym jednak najistotniejsza jest forma narracji, gdyż urywki samego ślubu widzimy w trakcie całego odcinka, kiedy to małżonkowie opowiadają sobie, co pamiętają i jak się wtedy czuli. To pozwala widzom zobaczyć wydarzenie z kompletnie innych perspektyw - podekscytowanego Jamiego i zagubionej Claire, która musiała powtarzać słowa, których nie rozumie, i robić to wszystko ze świadomością, że ma męża w przyszłości. Tak jakby trochę wbrew sobie jest zmuszona podjąć drastyczne decyzje, aby przeżyć i wrócić do człowieka, którego kocha. A owa miłość raczej będzie bardziej skomplikowana przez to, jak potraktował ją przodek jej męża. W końcu wyglądają tak samo, a taka trauma nie znika od razu.
Kwintesencją odcinka jednak jest to, co rozgrywa się w sypialni po całej ceremonii. Tutaj obserwujemy Claire zdenerwowaną i jeszcze bardziej zagubioną, która próbuje utopić wyrzuty sumienia i niepewność w alkoholu. Proces poznawania siebie poprzez rozmowy i opowieści okazuje się strzałem w dziesiątkę z tak naprawdę dwóch przyczyn. Po pierwsze - dzięki historii Jamiego odkrywamy zabawne momenty przygotowań; wszystko jest utrzymane w luźniejszym tonie, przez co pobudza ciekawość i pozwala odpocząć od cięższych elementów opowieści, jakie oglądaliśmy w poprzednich odcinkach. Z drugiej jednak pokazuje to, jak stopniowe zbliżanie obu bohaterów teraz procentuje. Nie można odmówić aktorom chemii oraz tego czegoś, co sprawia, że ogląda się ich fantastycznie. Chyba to najważniejsza rzecz na ekranie, by widz mógł zaakceptować ich jako parę.
[video-browser playlist="629159" suggest=""]
Zaskoczeniem są sceny intymnego zbliżenia obojga, które w odróżnieniu od seriali HBO nie przypominają taniego filmu pornograficznego. Zamiast tego czuć tutaj pomysł, fabularne znaczenie i świetne ukazanie przemiany obojga. Pierwszy raz okazał się szybki i ślamazarny, co też wyraźnie pokazuje, że oboje po prostu chcieli mieć to za sobą. Zauważmy, jak kolejne dwa zbliżenia zmieniały się - jak zaczynają się w tym pojawiać emocje, subtelność i otwartość obojga. Śmiało można powiedzieć, że miało to na celu ukazanie przemiany od zwykłego seksu do uprawiania miłości. Wszystko pokazanie jest ze smakiem, uczuciem i taką dozą wiarygodności, że nagość w tym odcinku ma wiele sensu i jest uzasadniona. Takim sposobem zobaczyliśmy przede wszystkim, jak Claire pierwszy raz w Outlanderze otworzyła się emocjonalnie. Wiele seriali stacji kablowych mogłoby się uczyć podejścia do ukazywania tego typu scen.
Czytaj również: "Outlander" powróci dopiero w kwietniu 2015 roku
Outlander w 7. odcinku to serial trochę inny, ale równie wciągający. Wszystko jest wyjątkowo udanie zagrane, emocji nie brakuje, ale też pojawia się sporo luzu, dzięki czemu otrzymujemy też sceny wzbudzające śmiech.