Drugi tom Palcojada ponownie straszy nas klimatyczną, horrorową okładką. Choć zawartość komiksu wcale już tak straszna nie jest.
Powrót do miasteczka Buckaroo, amerykańskiej wylęgarni seryjnych morderców, jest całkiem sympatyczną lekturą. Już w pierwszym tomie serii Image Comics dało się wyczuć pastiszowe zacięcie twórców. Nie wszystkim czytelnikom takie podejście do kontrowersyjnego i zarazem wyeksploatowanego popkulturowego tematu może się podobać, ale też w tym podejściu kryje się wartość
Palcojada i czyni z niego horror mocno specyficzny.
Wciąż nurtujący jest sam tytuł, bo przecież tytułowy Palcojad, czyli Edward Warren, to dosyć niestandardowy serial killer. Częściej widzimy go, kiedy dostaje wciry od innych niż jego samego w akcji. Ponownie nie mamy poczucia, że jest on pierwszoplanowym bohaterem, ale z biegiem rozwoju fabuły staje się coraz bardziej dla niej kluczowy. W poprzednim tomie na pierwszoplanowego wyglądał Finch, kontrowersyjny agent FBI, jednak jego rola w drugiej odsłonie zwyczajnie maleje. Najważniejsi bohaterowie stają się równorzędni dla rozwoju fabuły, co nawet nie jest głupie, bo pozwala na swobodny rozwój każdej z postaci. Druga sprawa, że rozwój ten często objawia się w szokujących bądź zaskakujących faktach z ich przeszłości, co widać choćby w sportretowaniu niegdysiejszej młodej pary, Edwarda i Shannon, których dawny uczuciowy związek ma wciąż wpływ na ich teraźniejszość. I to naprawdę istotny.
Te poboczne wątki udanie współgrają z tym, który autorzy każą nam uznawać za główny, czyli tajemnicą stojącą za mnogością seryjnych morderców wywodzących się z małego, amerykańskiego miasteczka na zadupiu. Wciąż też zachodzimy w głowę, kto kryje się za maską aktualnego Rzeźnika z Buckaroo. Autorzy całkiem skutecznie wodzą nas za nos, budując wielopiętrową intrygę sięgającą zarówno w przeszłość jak i w końcu poza granice miasteczka. Tym samym w drugiej połowie albumu akcja przenosi się do Atlanty, w której grasuje zabójca o pseudonimie Diabeł, najwyraźniej również mający związki z Buckaroo. Do jego tropienia zostaje wysłana agentka Barker, chyba najciekawiej rozpisana postać w drugim tomie. Po traumatycznych przeżyciach, fundowanych jej przez Rzeźnika, trapią ją mordercze wizje, które koniec końców będą miały znaczący wpływ na finał drugiego tomu. Po nim, tak naprawdę wciąż pozostaniemy bez odpowiedzi na większość postawionych w fabule pytań.
Można zatem uznać, że poznamy je w kolejnym i zarazem ostatnim tomie serii.
Palcojad składa się bowiem z trzydziestu zeszytów, po dziesięć na każdy tom i chyba to liczba w sam raz dla tego typu komiksowej serii. W ostatnim tomie czytelnik powinien spodziewać się ostatecznych rozwiązań zapewne w wybuchowym i krwawym stylu, charakterystycznym dla tej historii. Trzeba jednak traktować ją z przymrużeniem oka, na pewno nie na poważnie, bo gdyby przyszła nam ochota na dogłębną analizę fabuły, wyszłoby po prostu, że jest niedorzeczna.
Lecz w tym właśnie jej siła i jednocześnie urok - dostajemy tu esencję amerykańskości pełną gębą, której estetyka zazwyczaj kojarzy się z mało finezyjnym zlepkiem stereotypów. I ta amerykańskość, według której najlepiej wrzucić do jednego worka wszystko, co przynależne do gatunku horroru i thrillera, takiego klasy B, razem ze wszystkimi tych gatunków grzechami głównymi, jakimś trafem daje nam dzieło (czy raczej dziełko) o zaskakująco dobrej jakości. Czuć w nim nieskrępowaną i być może dlatego też niedoskonałą, ale za to szczerą miłość do popkultury. I właśnie za to można polubić
Palcojada.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h